Rozdział 3

452 21 10
                                    


Roger POV

Udałem się do kawiarni, mało brakowało a byłbym spóźniony. Dostrzegłem Rose siedzącą przy stoliku, ubrała czarną sukienkę do kolan i wysokie obcasy. Wyglądała lepiej niż tego dnia gdy zobaczyłem ją w barze. Ale nie lepiej od Briana, rzecz jasna.

Szybkim krokiem podeszłem do niej i przywitałem się.

- Cześć, świetnie wyglądasz - powiedziałem z uśmiechem ale raczej dość obojętnie. Byłem w knajpie z Rose ale myślami już z Brianem.

- Hej Roger, ty również - odwzajemniła mój uśmiech.

Przez chwilę było niezręcznie ale rozmowa szybko się rozkręciła. Nie widzę przyszłego związku z Rose ale muszę przyznać, że to naprawdę fajna baba.

Ja stawiałem. Nasza kawa była gotowa już po chwili czekania. Szybko zeszliśmy na temat muzyki. Rose bardzo dopytywała o nasz zespół. Byliśmy właśnie w trakcie pracy nad naszym nowym, już trzecim albumem Sheer Heart Attack.

- Co powiesz na to żebyśmy poszli do tego baru, w którym się poznaliśmy? - zapytała.

Musiałem mieć wtedy zmieszaną minę. Myślałem że wypijemy kawę, pogadamy, godzinka zleci i wrócę do mieszkania i zajmę się piosenką z Brianem.

- A... Która jest godzina? - zapytałem z nadzieją, że już za chwilę ta godzina minie - umówiłem się z przyjacielem właśnie z zespołu i...

- Nie ma sprawy, dopiero dwadzieścia minut rozmawiamy - odparła Rose biorąc łyk kawy tym samym kończąc ją.

Ale się wkopałem. Powiedziałem, że bardzo chętnie wyjdę do baru ale myślałem, że znacznie dłużej już z nią tu siedzę.

- No to co? Skończyłeś już swoją kawę?

Pokiwałem głową. Rose wstała i zaczęła się zbierać więc ja zrobiłem to samo.

Pięć minut później byliśmy już w miejscu gdzie zobaczyłem ją po raz pierwszy. Podpierała ścianę pijąc drinka. Teraz też nie zamierzała powstrzymać się od picia. Ja nie chciałem tego robić ale stwierdziłem, że jeden kieliszek nie zaszkodzi.

Brian POV

Freddie i Deacy usiedli na podłodze więc i ja to zrobiłem. Leżały tam jakieś pozginane karteczki.

- Nie Brian, nie tu, tam usiądź, o tam - Freddie wskazał mi miejsce - te kartki są dla ciebie.

- Szkoda, że Roger nie może z nami zagrać - napomknął John.

- No więc tak - zaczął Freddie z zapałem - kręcimy butelką, na kogo wypadnie ten losuje jedną ze swoich kartek i czyta pytanie...

- Chwila moment - przerwałem mu - a więc o to chodzi? Każdy ma swoje pytania po to żebyście sami mieli łatwe a mi daliście najtrudniejsze?

- To nie tak - Freddie spojrzał na mnie jak na dziecko  - Ja pisałem pytania dla Johna, on dla mnie i wspólnie pisaliśmy te dla ciebie.

- Chodzi o to, że są po prostu konkretne, takie, że chodzi o ciebie - dodał John.

- No dobra. I co dalej? - zapytałem bo Fred nie skończył jeszcze tłumaczyć.

- Po prawej stronie masz wyzwania. Zasada jest prosta, jeśli nie odpowiesz szczerze na pytanie musisz zrobić wyzwanie.

- A są ciężkie uwierz - znów dodał John.

- Zwłaszcza te dla ciebie - Freddie uśmiechnął się do mnie wyzywająco.

Zaczynało mi się to wszystko mocno nie podobać ale stwierdziłem, że nic nie mam do stracenia. Zobaczę co wymyślili, najwyżej oleję tą ich głupią grę.

- Gdzie jest butelka? - zapytał Fred.

John wyciągnął rękę po pustą butelkę leżącą na podłodze pod drzwiami.

- Oto i ona. Zaczynamy - tymi słowami John rozpoczął grę.

Kręciła się przez chwilę a ja patrzyłem na nią z nadzieją, że nie będę pierwszy. Zatrzymała się pomiędzy mną a Johnem.

- Kręć jeszcze raz skarbie! - zarządził Fred.

John zakręcił i tym razem padło już definitywnie na mnie.

- No losuj Brian - wokalista uśmiechnął się do mnie złośliwie.

Wylosowałem, otworzyłem i przeczytałem na głos.

- Czy jesteś zakochany w Rogerze? Słuchajcie, jeżeli chcecie sobie ze mnie robić jaja to...

- Odpowiedz - powiedział Freddie bezwzględnie.

- Wszedłeś w to - oznajmił John skupiając na mnie swój wzrok rządny odpowiedzi.

A więc tak. Ukartowali to, już wiem jakie będą pytania. Chociaż z drugiej strony może akurat na pierwszy ogień wylosowałem najtrudniejsze. Te przebiegłe hieny coś wiedziały. Coś chciały ode mnie usłyszeć. Nie bez powodu przecież dali to pytanie.

Może zauważyli to jak się zachowuję przy Rogerze... To oczywiście jeszcze o niczym nie świadczy... Ale czuję, że tylko się pogrążę jeśli powiem, że nie. Wezmę wyzwanie, nie mogą być aż takie złe. Bez żadnego słowa wyciągnąłem rękę po jedno z nich. John miał lekko zawiedzioną minę ale w oczach Freddiego malowała się ekscytacja.

Patrzył co wylosuję i pocieszał Johna uśmiechem tak jakby chciał mu powiedzieć ,,stary, zaraz będzie musiał zrobić coś gorszego niż przyznać się, że kocha Rogera, czekaj tylko na to''.

Już wiedziałem dlaczego tak ochoczo wciągnęli mnie w tą grę akurat gdy Rogera nie było. Mam 27 lat a grając w to czuję się jakbym miał znów 12. No nic, muszę przeczytać to cholerne wyzwanie.

- Oddaj Red Special Freddiemu na cały jeden dzie... Freddie nie! To chyba są jakieś kpiny... W życiu nie oddam Red Special w twoje ręce na cały dzień! Po co wymyślałeś takie głupie wyzwanie?!

- To nie ja je wymyślałem ale cóż, gra to gra - powiedział z dumą.

- Ja je wymyślałem - powiedział niewzruszony Deacy.

- Wolę zrobić inne wyzwanie - powiedziałem wyciągając rękę po kolejną kartkę.

- Brian! Wylosowałeś to, więc to musisz zrobić.

Nie wiedziałem co powiedzieć Freddiemu. Jeśli powiem ,,nie'' - będzie źle, jeśli powiem ,,tak'' - też będzie źle, jeśli odejdę od gry będzie to dla nich jednoznaczne z ,,tak'' i będą mnie tym męczyć przez najbliższy czas, a jeżeli powierzę Red Special w ręce tego wariata na cały dzień będzie... NAJGORZEJ!

- To ja odpowiem na to pytanie - powiedziałem.

- Dobry wybór - odparł Freddie - nigdy nie wiesz co moje ręce zrobiłyby z twoim skarbem.

Maylor - Love Of My Life - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz