Brian POVCzekaliśmy na kontakt od policji. Każda minuta dłużyła się w nieskończoność. Pojechaliśmy z Rogerem do mieszkania Johna czekając na telefon, czuliśmy się okropnie, że nie możemy nic zrobić ani szukać Carrey.
Przecież dziewczynka, która miała wypadek to nie musiała być ona.
Freddie i John zostali na zewnątrz i szukali za co byliśmy im strasznie wdzięczni nawet jeśli to ich chodzenie po miejscach, w których już byliśmy nic nie dawało.
Roger siedział na kanapie zakrywając twarz rękami. Nie wiedziałem czy coś powiedzieć czy lepiej nie.
- Roggie, wszystko będzie dobrze - usiadłem obok niego i objąłem go ramieniem, powiedziałem to chodź sam nie do końca w to wierzyłem.
- A co jeśli nie, Brian? - spojrzał na mnie i zapytał z pełną powagą.
Nie wiedziałem za bardzo co powiedzieć.
- To ja mówiłem, że nic się nie stanie. Trzeba było jej w ogóle tam nie puszczać - dodał.
- To nie twoja wina, większość dzieciaków w jej wieku biega całymi dniami po dwo...
- Więcej już napewno nie wyjdzie sama - przerwał mi.
- No, do Sophie już napewno nigdy nie pójdzie - powiedziałem chcąc sprowadzić rozmowę na inny tor i trochę rozluźnić atmosferę.
Stres i tak nic nam nie pomoże.
- Co ty mówisz Brian? - w oczach Rogera pojawiły się łzy.
To nie tak miało zabrzmieć.
- Nie o to chodziło Rog... Słuchaj, miałem na myśli to, że ten ojciec Sophie raczej nie lubi gejów... Z tego co widać... No i sam powiedział, że nie chce już nikogo z naszej rodziny więcej widzieć.
- I tak oto Carrey straci przyjaciółkę przez to jacy jesteśmy.
Teraz rozpłakał się już na dobre i rzucił mi na szyję. Ja też nie mogłem już robić dobrej miny do złej gry. Wybuchnąłem płaczem i przez chwilę oboje płakaliśmy przytulając się.
- Co jeśli się okaże, że to ona? - zapytał.
- Roger, cokolwiek by się nie działo poradzimy sobie.
- Nie boisz się?
- Cholernie się boję.
Roger POV
Tego wieczora to nie my dostaliśmy wiadomość a państwo Johanson.
Okazało się, że to Sophie walczy teraz o życie. Pozostaje tylko pytanie gdzie jest nasza córka? Zgłoszenie o jej zaginięciu zostało przyjęte. Następnego dnia rano wszyscy mieliśmy być przesłuchani w tej sprawie.
Kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że nie musimy już czekać na żadną wiadomość poczuliśmy jakbyśmy stracili sporo cennego czasu.
Freddie i John zwerbowali jeszcze Veronikę i Mary do poszukiwań. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce przyłączyliśmy się do nich.
Szliśmy już chyba po raz dziesiąty tą samą ulicą mając nadzieję, że znajdziemy Carrey. Przecież nie mogła się aż tak bardzo oddalić.
Staram się nie myśleć o najgorszym ale nie mogę. Brzuch boli mnie ze stresu cały czas. Owszem, gdy usłyszeliśmy z Brianem, że to nie Carrey została potrącona przez samochód ulżyło nam. Kamień spadł mi z serca ale tylko na chwilę. Teraz martwiłem się chyba jeszcze bardziej i bardziej z każdą kolejną sekundą.
Było już naprawdę późno. Około trzeciej w nocy. Freddie namawiał nas żebyśmy poszli się przespać albo przynajmniej odpocząć.
Z początku nie chcieliśmy ale byliśmy już tak zmarnowani, że nie zaszkodziłoby pójść na chwilę do mieszkania, załatwić się o czym nie mogliśmy nawet myśleć przez ostatnie godziny, może się przebrać i coś zjeść. Coś na szybko. Zajęłoby nam to góra dziesięć minut, później reszta mogłaby pójść się ogarnąć a my szukalibyśmy Carrey.
Postanowiliśmy tak zrobić mimo, że bardzo zwlekaliśmy.
Idąc na górę po schodach usłyszeliśmy coś jakby cichy płacz dziecka. Przyspieszyliśmy.
Naszym oczom ukazała się Carrey siedząca na jednym stopniu schodów tuż obok naszych drzwi. Odsłoniła zapłakaną twarz rękami i gdy tylko nas zobaczyła rzuciła się na Briana. Stał bliżej. Zaraz potem na mnie.
Tak bardzo się cieszyliśmy, że nie zapytaliśmy nawet jak to wszystko się stało. W tamtym momencie cieszyłem się tylko, że Carrey jest cała i zdrowa.
Otworzyłem drzwi do mieszkania i weszliśmy, Brian pobiegł na dół żeby dać znać reszcie, że nie trzeba już szukać i zaprosił ich do nas. Wykonał też telefon na policję żeby powiedzieć, że córka się znalazła.
- Przepraszam - powiedziała tylko Carrey gdy zostałem z nią sam na sam a Brian szedł już z Freddiem, Johnem, Veroniką i Mary do nas - ale ja się spóźniłam tylko chwilę a was już nie było.
- Kochanie, zaraz możesz powiedzieć jak to było od początku. Poczekamy tylko na Briana.
Usiedliśmy wszyscy w salonie a Carrey zaczęła opowiadać.
- Ja byłam u Sophie i widziałam na zegarku, że za chwilę jest ósma więc muszę wrócić. Ale Sophie nie chciała mnie puścić.
- Dlaczego nie chciała - zapytał Brian.
- Mówiła, że nie możemy teraz wyjść z pokoju bo widziała jak jej tata wrócił z pracy i trzymał w ręku piwo.
Mary i Veronica wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
- Czyli Sophie nie może wyjść z pokoju kiedy jej tata pije piwo? - zasugerował Brian.
- Tak!
- A wiesz może dlaczego dokładnie?
- Nie...
- No nic, opowiadaj dalej - powiedziałem.
No a ja jej mówiłam, że muszę wrócić i była już prawie ósma i próbowałyśmy coś wymyślić jak mam wyjść.
I nagle była już ósma i kilka minut po aż Sophie powiedziała, że możemy wyjść przez okno bo ona już kiedyś wychodziła. I, że mi pokarze skrót i dojdę szybciej do domu bo i tak już wtedy bym się spóźniła. To ja jej powiedziałam, że okej i wyszłyśmy, to okno jest nisko. Potem ona szła w krzaki a ja poszłam za nią. I już prawie doszłyśmy i faktycznie było szybciej i już widziałam nasz dom ale tam od drugiej strony nie dało się przejść bo były kraty. Więc musiałyśmy się cofnąć. Ale Sophie powiedziała, że można je ominąć i kiedyś już omijała. Więc poszłam za nią. To trwało tak długo a szkoda było się cofać! Myślałam, że już jestem bardzo spóźniona. W końcu doszłam do domu a Sophie poszła do siebie. Ale jak weszłam na górę to was nie było i nie wiedziałam co się stało. Czekałam tak długo i chyba nawet na chwilę zasnęłam. Aż w końcu przyszliście.
- Spojrzeliśmy po sobie i wiedzieliśmy, że ktoś musi jej powiedzieć. Nie wiedziała co się stało jej przyjaciółce, zapewne w drodze powrotnej.
Wyglądało na to, że gdy jej szukaliśmy była bardzo niedaleko od nas, siedziała cały czas pod mieszkaniem. O mały włos jej nie znaleźliśmy, przecież prawie się z nią minęliśmy zapewne parę razy. Ale najważniejsze, że się znalazła.
Nikt nie palił się żeby jej powiedzieć więc ja zacząłem:
- Słuchaj Carrey...
W tym momencie zadzwonił telefon. Podniosłem się żeby go odebrać, mógł być ważny jakby nie było a ja siedziałem najbliżej.
Nie wiedziałem co powiedzieć a tym bardziej jak to przekazać mojej córce.
- Kto dzwonił? - zapytał Brian - Coś się stało?
- Tak.
- Wszyscy spojrzeli na mnie pytająco.
CZYTASZ
Maylor - Love Of My Life - tłumaczenie
FanfictionZabieram się za tłumaczenie pierwszego fanfika Maylor znalezionego w internecie :)