Rozdział 9

316 15 14
                                    


Roger POV

Nie miałem pojęcia dlaczego Rose tak zależy żeby się spotkać i powiedzieć mi wszystko na żywo. Mógłbym ją olać ale brzmiała o tyle poważnie, że chyba na prawdę coś złego się stało.

Tylko co?

Oto było pytanie. Ja nie denerwowałem się aż tak, pamiętałem, że Rose może przesadzać i wcale nic strasznego się nie stało ale nie Brian.

Umówiliśmy się w południe u nas a Bri od rana chodził po mieszkaniu i tylko się zamartwiał.

W końcu przyszła. Brian nie był z tego zadowolony ale zaproponowała mi, że się przejdziemy i sam na sam wszystko mi opowie.

Niechętnie się zgodziłem.

- No więc... - zaczęła mówić gdy już wyszliśmy z budynku.

Ja szedłem przed siebie nie patrząc na nią nawet z rękami w kieszeniach. Czekałem co powie, chciałem mieć już to z głowy.

- Powiem prosto z mostu. Jestem w ciąży.

Pomyślałem, że żartuje. Liczyłem, że zaraz powie, że żartuje ale tak się nie stało. Milczała czekając na moją reakcję.

- Jaja sobie ze mnie robisz? - zapytałem.

- Nie... - powiedziała - byłam już u lekarza i to pewne. Skoro jesteśmy oboje dorosłymi odpowiedzialnymi ludźmi to... Chyba musimy coś ustalić.

Przed chwilą dowiedziałem się, że zostanę ojcem i był to dla mnie szok. Ale to co właśnie powiedziała Rose wyprowadziło mnie z równowagi.

- I czego ode mnie oczekujesz Rose?! - wybuchłem.

- No... Coś trzeba z tym zrobić - powiedziała speszona.

- Coś, to znaczy?! Usunąć?! Czy może wspólnie wychować?! Na co liczyłaś?! Że będę się cieszył, że zostanę ojcem?! Może mam ci pogratulować?! Dosypujesz mi kurwa jakieś gówno do drinka i zaciągasz do łóżka a potem zachodzisz w ciąże, myślisz, że trochę popłaczesz i sprawa załatwiona? I założymy szczęśliwą rodzinkę?! Nie ma opcji!

- Ale... Roger ja nie mogę usunąć dziecka...

- Super. Więc je wychowaj. I nie licz ode mnie na nic więcej niż pieniądze. I tak nie powinnaś ich dostać!

- Wychować też nie mogę...

- Oddaj do adopcji - powiedziałem obojętnie.

- Miałabym to zrobić naszemu dziecku? - zapytała z przerażeniem.

- A na co liczysz, że zamieszkamy razem i je wychowamy?! Proszę cię, bądź poważna.

- Właściwie to...

- Nie będziemy rodziną. Mów jaki masz plan a potem spadaj.

- Roger ja nie mogę być matką - zaczęła jeszcze bardziej płakać - nie mam do tego warunków. Mieszkam w kawalerce ze swoją matką i już nie starczy nam miejsca. Matka jest chora i wszystko muszę sama robić. Po tym co mówisz... To już chyba oczywiste, że razem nie wychowamy dziecka. Ale ja nie mogę tego zrobić więc może ty...

Chciała coś jeszcze mówić ale dla mnie to było za dużo. Istny absurd, ja miałbym wychować to dziecko?! Odszedłem bez słowa.

Potrzebowałem to wszystko przemyśleć więc przeszłem się samotnie wzdłuż ulicy i z powrotem.

Mógłbym jeszcze dwie godziny tak chodzić ale wiedziałem, że Brian się denerwuje i czeka aż przyjdę i wszystko mu powiem.

Biedny Brian. Zamieszkaliśmy razem i pewnie myślał już, że wszystko nam się ułoży. Tak złych informacji napewno się nie spodziewa. Uświadomiłem sobie jak bardzo zależy mi na Brianie.

Nie wiem co on na to wszystko powie ale zasługuje na prawdę. Przynajmniej on mnie wesprze a tego najbardziej teraz potrzebuję.

Brian POV

Czekałem z niecierpliwością aż Rog wróci. Nie było go już godzinę. Czytałem książkę ale nie mogłem się na niej za bardzo skupić.

Nareszcie. Usłyszałem, że wchodzi do mieszkania. Wyszedłem na korytarz. Spojrzeliśmy na siebie i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, on odezwał się pierwszy.

- Brian, musimy porozmawiać.

- Aż tak źle? - zapytałem tylko.

Rog bez żadnego słowa usiadł na kanapie i kiwnął mi głową żebym zrobił to samo.

- No więc... - zaczął po krótkiej chwili - Rose jest w ciąży.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Roger wyglądał na strasznie przygnębionego ale po chwili nakręcił się na ten temat i zaczął wręcz krzyczeć.

- Ona jest bezczelna! Daje mi coś do drinka, zaciąga do łóżka, ja nie byłem nawet kurwa świadomy! A teraz sugeruje żebym to ja sam wychował to dziecko! Rozumiesz, Brian?! Nie chce go usunąć, nie chce go oddać do adopcji i twierdzi, że nie może wychować sama. Niby nie ma warunków. Boże jaka ona jest głupia... Wcześniej jeszcze chciała żebyśmy zamieszkali razem i...

Tu urwał. Chyba nie miał już siły. Przytuliłem go po prostu i tak siedzieliśmy kilka chwil.

- Zobaczysz, znajdziemy jakieś rozwiązanie  - powiedziałem - ale najpierw chyba potrzebujesz czasu żeby odetchnąć.

- Masz rację Bri - blondyn nawet lekko się uśmiechnął.

Minęły dwa dni. Z Rogerem nawet nie poruszaliśmy tego tematu. Ja myślałem o tym dużo i Roger pewnie też. Wpadło mi do głowy jedno rozwiązanie. Absolutne szalone ale nikt nie byłby poszkodowany, ani ja ani Rog, ani Rose ani dziecko. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Nie sposób przewidzieć reakcję Rogera. Nie wiem czy to ma prawo wypalić ale lepsze to niż nic nie robić. Muszę z nim jak najszybciej porozmawiać.

Maylor - Love Of My Life - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz