Ostatnia noc w Warszawie

1.6K 40 5
                                    

Obudziłem się z bolącą głową, kolejna noc nieprzespana. Wstałem z łóżka i jak zawsze je zaścieliłem, to była pierwsza rzecz, którą robiłem każdego dnia. Zawsze musiałem mieć wszystko na miejscu inaczej taka bzdura jak pościelenie łózka nie dawała mi spokoju.  Ostatniego czasu, rzadko czuje głód, jakby mój organizm tego nie potrzebował, całe dnie pracuje. Wydaje mi się, że bycie kapitanem Gestapo sprawia mi przyjemność, robię to co musze i reszta mnie nie obchodzi. Moja gospodyni zostawiła wczoraj kolację, której nie zdążyłem zjeść, dlatego teraz naszła mnie ochota by to zrobić. Nie byłem dobry wy gotowaniu, w ogóle nic nie umiałem ugotować. Niby kiedy miałbym czas na gotowanie, w dzieciństwie odpada, a teraz mam od tego ludzi. Mój posiłek był zimny, nie potrafiłem go podgrzać, a moja gospodyni, nie mieszkała ze mną. Przychodziła tylko kiedy ja pracowałem, a ona wtedy robiła swoje. Była Niemką, szczerze mówiąc rzadko z nią rozmawiałem, nie była zbytnio interesująca. Zimny posiłek zjadłem szybko ubrałem mundur i powędrowałem na drugą stronę mojej willi, zobaczyć przez okno czy strażnicy są przed wjazdem na posesję. Wróciłem się do biura i zasiadłem przy w swoim brązowym biurka na którym znajdowały się sterty papierów. Nienawidziłem tego, wypełniania papierkowej roboty, wolałem katować bezczelnych polaczków, ale niestety dzisiaj został mi tylko stos papieru...

****

Dźwięk telefonu oderwał mnie od mojej pracy. 

- Krause słucham? 

- Leon przyjacielu drogi, co porabiasz? Poznałem od razu po głosie kto do mnie telefonuje, mój starszy przyjaciel, a właściwie przyjaciel mojego ojca, który wziął mnie pod swoje skrzydła kiedy, przyjechałem do Warszawy. - Pracuje, w domu- odpowiedziałem. Byłem ciekawy czy ma do mnie jakiś interes czy tak po prostu zdzwoni. Stefan kiedyś był kapitanem Gestapo, a ja byłem, można tak powiedzieć jego uczniem, nauczył mnie dużo. Jako dziecko byłem cały czas szkolony przez ojca, ale kiedy zginą, on zaopiekował się mną. 

- Ty zawsze pracujesz, może czas się trochę rozerwać- Był taki wyluzowany, jak gdyby nigdy nic się nie działo.

- Mam naprawdę dużo pracy, a nie mam ochoty by iść na kobiety.

- Nieee, słuchaj musimy się spotkać, jutro wyjeżdżam, a to moja ostatnia noc w tym mieście.

Szczerze to mu zazdrościłem, nie lubiłem tego miejsca, choć praca była w porządku, to ci ludzie mnie irytowali, czasem było nudno. Nigdy nie byłem na froncie , głównie przez mojego ojca.  Tam mógł bym zabijać ludzi nie musieć na nich patrzeć. Po prostu strzelać i iść dalej. A tu czasem mam tyle stresu i nudnych obowiązków, jedyne co to wieczory kiedy grałem na fortepianie uspokajały mnie.

- Leon, dzisiaj odbywa się bal w hotelu ,,Rote Rose'', jest to hotel mojego znajomego Volkdeuscha, pewnie wiesz o który chodzi.

- Tak wiem

- No widzisz, o 19 przyjedź tam, będę ja inni nasi znajomi, upijemy się pożartuje, po za tym jest tam świetne jedzenie i świetni muzycy.

- Na pewno polscy muzycy są znakomici, dobra postaram się przyjechać, ale robię to ze względu na ciebie.

- No to do zobaczenia- powiedział i się rozłączył, po czym ja odłożyłem słuchawkę i wróciłem do swojej papierkowej roboty, musiałem jeszcze zajechać do pracy, by przesłuchać jakiegoś więźnia. 

****

Zakładając mundur, patrzyłem się na swoje odbicie w lustrze, ubrałem swój najlepszy mundur, ponieważ taka była tradycja przy pożegnaniach swoich kompanów. Zostało mi tylko równe ułożenie włosów, oczywiście musiała być u mnie dokładność, ale szczerze nie lubiłem żelu na włosach, choć w dzisiejszych czasach jest to dosyć modne. Nałożyłem tylko trochę, tak aby moje włosy nie były ulizane, założyłem buty oraz czapkę pasującą do munduru. Na podjeździe przed willą czekał samochód z kierowcą.

~~~~Wojenna melodia~~~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz