Stara kamienica

1.2K 42 0
                                    

~~Elze~~

Milena weszła do swojej sypialni i otworzyła skrytkę w podłodze, gdzie chowała pistolet. W tym samym czasie mówiła, że schowamy się w piwnicy bo tam jest wyjście na ulice po drugiej stronie. - Chodźcie! Schodziliśmy szybko po schodach, gdy nagle wypadły mi moje dokumenty. Obróciłam się i je podniosłam, a dziewczyn już nie było. Irka- krzyknęłam.

~~Irena~~

Milena mieszkała na samej górze, schodząc do piwnicy mało nóg nie połamałam. Zamykałam drzwi i zobaczyłam, że nie ma Elzy.

- Gdzie ona? - Zapytałam się Mileny. - Była za nami- odpowiedziała, a ja krzyknęłam jej imię.

- Chodź musimy już iść po zaraz nas złapią. - Pociągnęła mnie, biegnąc po wąskim i ciemnym korytarzu. - Poradzi sobie, nie jest poszukiwana. - Odpowiedziała, żeby mnie pocieszyć. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby Elze coś się stało.

- Już jesteśmy, jest tu takie tajne przejście. - Powiedziała tak jakby już przez nie przechodziła. Przez małą szparę wyszliśmy na powierzchnie, były tam krzaki i jakieś zarośla. W kamienicy Mileny, była piwnica, w której znajdował się tunel, prowadzący do kamienicy obok. Dzięki temu uniknęłyśmy spotkania z Gestapo, ale co się stało z Elzą? 

~~Elze~~

Słyszałam głos Irki, ale nie mogłam iść, niemieccy żołnierze weszli do środka budynku. Musiałam się ukryć, tylko gdzie? -Pomyślałam. Szybko pobiegłam po schodach do mieszkania niżej i zapukałam.

- Słucham? - Spytała kobieta stojąca na przeciwko mnie. Miała około czterdzieści lat, brązowe kręcone włosy, upięte w warkocza i charakterystyczne zielone oczy.

- Ja, próbował coś powiedzieć.- Musi mi Pani pomóc. Na moje szczęście kobieta od razu wpuściła mnie do mieszkania. 

- Co się stało? - Spytała.

- Niemcy szukają kogoś, ja po prostu się wystraszyłam- Musiałam skłamać, nawet prawdy bym nie wiedziała jak powiedzieć. Nagle moją uwagę przykuło stojące w pokoju pianino.

- Proszę Pani, nazywam się Elze Winiarska, przyszłam tu uczyć Panią gry na pianinie.- Dobrze? - Spytała przekonującym głosem.

- Jaaa, dobrze, Nazywam się Helena Mirska, jestem Polką. - Dziękuje za pomoc. -Odpowiedziałam uciskając dłoń kobiety.

Hałas było słychać przy zamkniętych drzwiach, odgłos uderzających o podłogę niemieckich butów. Z hukiem drzwi do mieszkania pani Mirskiej zastały otwarte.

- Wychodzić i zabrać dokumenty! - Krzyknął jeden z niemieckich żołnierzy.

Popychał nas a byśmy szybciej schodziły, przed starą kamienicą stało kilkoro osób, mieszkańców. Ustawili ludzi w jednym rzędzie i wycelowali w nas swoje karabiny, pewnie po to jakby ktoś chciał uciec. Nikt nawet słowem się nie odezwał. Oprócz mnie i pani Heleny stało kilka mieszkańców, głównie starsi wiekowo i dwóch młodych chłopców.

Nagle z czarnego samochodu wyszedł jakiś wyższy rangą żołnierz, chyba major i stanął na przeciwko nas. Z kamienicy również wyszli jacyś żołnierzy, którzy przekazali, że budynek jest czysty, z tego co usłyszałam.

- No proszę, kogo my tu mamy- zaczął się zbliżać blondyn, podszedł do tych młodych chłopców.

- Papiery dawaj! - Krzyknął. Obaj mu dali, a ten spoglądnął na nie i je oddał po czym się obrócił. Usłyszałam tylko wystrzał z pistoletu i krzyk pani Mirskiej.

- fałszywe dokumenty, parszywe polaczki. - Powiedział, a ja widziałam tylko dwóch młodych ludzi, którzy mieli jeszcze całe życie przed sobą, tylko, że już leżeli martwi.

Obleśny zabójca podszedł i popatrzył się na Mirską. Krzyknęła i to zwróciło na nas uwagę. Może to i dobrze. Mężczyzna zbliżył się do niej, ale kątem oka spojrzał na moją twarz, po czym zrobił krok bliżej mnie i wpatrywał się we mnie.

Dałam mu dokumenty zanim mi kazał. Patrzył na mnie i a, potem na nie i tak ze trzy razu. Po czym oddał mi je i powiedział.

- Co pani tu robi.

- Pracuję -odpowiedziałam

- Tak, a czym się pani, zajmuję? - Spytał parszywym głosem

- Uczę gry na pianinie.

- Taka piękna i jeszcze gra na pianinie. Uczysz tą niewychowaną kobietę? Wzrokiem pokazał na panią Mirską.

- Tak - odpowiedziałam patrząc, się w jego oczy. Widziałam dobrze, nie musiał nic mówić a jego oczy robiły to za niego. Nienawiść, złość, na przemian bez końca.

- Proszę państwa- mówił do mieszkańców kamienicy. -Znacie tą kobietę. Zna ją pan? - Zwrócił się do starszego, siwego mężczyzny.

- Nie, pierwszy raz ją widzę.

- Ona nie kłamie uczy mnie grać, dzisiaj przyszła pierwszy raz. - zaczęła bronić mnie, dzisiaj poznana kobieta. Moja twarz nadal była poważna, a wzrok był skierowany na tego bandytę. Jego uroda była aryjska, ale nie był przystojny, raczej obleśny.

- Zabrać, te dwie! - Krzyknął już w swoim języku. Mnie i panią Heleną zabrano do ciężarówki. Tak jak wyszliśmy to tak nas zabrano.

- Gdzie nas wywiozą?- Spytała mnie kobieta.

- Nie wiem, ale ci którzy zostali, pewnie zginą. - Odpowiedziałam. Czułam złość do siebie, dlatego nigdy wcześniej nie działałam w konspiracji, przez nasze spotkanie zginęło sześć osób i pewnie mi też coś zrobią i kobiecie siedzącej, obok, która bez zawahania pomogła mi, a ja jej życie odbieram. Niewinni ludzie zginęli za jakiś napadł na broń. Walczymy z okupantem a zabijamy własnych ludzi, jaki sens ma życie na tym świecie...?  

~~~~Wojenna melodia~~~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz