Epilog

995 33 8
                                    


    Wieczorami uwielbiam rozkładać koc trawie w pobliżu mojego domu. Cisza i spokój. Siadam wygodnie i czekając na zachód słońca, zaczynam czytać książkę. Kiedy poczułam ciepłe promienie zachodzącego słońca od razu oderwałam wzrok z lektury, aby spoglądnąć na nie. Niespodziewanie moje uszy wychwyciły dobiegający z domu dźwięk. Wstałam i obróciłam się w stronę okna, które było otwarte. Podchodząc bliżej, byłam pewna, że ktoś gra na pianinie. Mój mąż nie jest uzdolniony muzycznie, a moja córka nigdy nie uczyła się gry na pianinie. Po otwarciu tylnych drzwi domu, słyszałam wyraźnie melodię. W mojej głowie pojawiła się wtedy myśl, że skądś znam ten utwór. Sama go kiedyś grałam.

-Możliwe, że mogłam go dawno temu skomponować, a nuty zastały zachowane i upchane po szafkach-pomyślałam.

Moja ręka delikatnie złapała za klamkę od drzwi i nacisnęła na nią. Lekko uchyliłam drzwi po czym ujrzałam, siedzącą przy instrumencie moją córkę. Na widok takiego obrazu momentalnie zostało mi przypomniane wspomnienie. Widziałam świat swoimi oczyma, które patrzyły na jego, grającego na fortepianie. Wtedy oboje to robiliśmy. Jeszcze przed wojną pisałam własną melodię, ale to on pomógł mi ją skończyć. Tak bardzo mu się ona spodobała, że graliśmy ją cały czas. Ja na skrzypcach on na fortepianie.

Z oczu wypłynęła mi łza, sama nie wiem, dlaczego, przecież to było dawno temu. Rozmyślając tak, nawet nie zauważyłam, jak muzyka ucichła.

-Mamo, przepraszam, nie powinnam ruszać. - Przestraszona na mój widok, odskoczyła od instrumentu.

-Nic się nie stało-odpowiedziałam. Usiadła na taborecie, a ja zbliżyłam się do niej, po czum ukucnęłam, głaszcząc ją po policzku.

-Czemu płakałaś? -Zaniepokojona spytała.

-Kiedy tak patrzyłam na ciebie coś mi się przypomniało.

-Przepraszam, ale bardzo mi się podobało jak John, mój przyjaciel grał na pianinie. Kiedy nie było cię w domu, przychodziłam do tego pokoju. Przeglądałam różne nuty, aż natknęłam się na nie. - Wzięła do ręki kartkę i mi ja pokazała.

-Mamo, dlaczego ta melodia nie ma nazwy? I jeszcze co to jest za melodia? Pokazałam ją Johnowi, ale powiedział, że pierwszy raz ją widzi.

-Kochanie, na tym świecie tylko dwie osoby mogły ją znać. - Czułam, jak moje oczy robią się szklane.

-Dlaczego? - Dociekliwie spytała.

-Ponieważ jest to mój utwór- odpowiedziałam. Przełknęłam ślinę i zobaczyłam jak grzecznie czeka aż dopowiem resztę historii.

-Tą drugą osobą był mój przyjaciel. Miał wielki talent muzyczny, grał na fortepianie. Kiedy dawałam koncert i grałam tą melodię, wówczas był bardzo ciekaw co to za utwór. Przyjaźniliśmy się, ale potem musiałam wyjechać. - Nie mogłam się powstrzymać przed wzruszeniem się, ale nie chciałam płakać przy niej.

Złapała mnie za rękę i spojrzała w oczy.

-Musiałaś go bardzo kochać. - Stwierdziła, nie odrywają swojej dłoni.

-Tak, ale wiesz to były bardzo trudne czasy. Poznaliśmy się podczas wojny. - Widziałam, jak posmutniała, jej twarz była również zamyślona. Miała dopiero siedem lat, a ja nie chciałam opowiadać jej całej historii, bo mogła by tego nie zrozumieć. Czułam się dziwnie, z jednej strony było mi smutno, a z drugiej, kiedy ją zobaczyłam poczułam, że jest to dobre wspomnienie. Mówiąc jej o Leonie, czułam ulgę, w końcu nikomu nigdy o nim nie mówiłam, nawet Irenie.

-Gdzie on teraz jest, ten twój przyjaciel? - Kolejne pytanie, tym razem mnie zamurowało.

- Wiesz... Mówi się, że prawdziwe pytania nie mają odpowiedzi. Myślimy, że sensem zadanego pytania jest odpowiedź na nie, ale to nie prawda. To tak samo jak z życiem. Nie rodzimy się po to, żeby umrzeć. Rodzimy się po to, żeby żyć. Żeby cieszyć się życiem teraz, nie myśleć o właściwych odpowiedziach. Po prostu być dzisiaj...

-Jest to dobre pytanie, ponieważ nie mam pojęcia, gdzie on teraz jest. Kiedy cię dzisiaj usłyszałam, jak grasz, poczułam coś niezwykłego. Czułam, że on jest bardzo blisko mnie.

-Rozumiem. - Odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Wstała z taboretu i wybiegła z pokoju. Nagle coś ją zatrzymało, wróciwszy się, stanęła w drzwiach i spojrzała na mnie

- To jest... Wojenna Melodia, prawda? - uśmiechając się, czekała na moją odpowiedź.

Odwzajemniłam jej uśmiech i pocałowałam ją w czoło. Wyleciała z pokoju a ja, nie pamiętając, kiedy ostatni raz grałam swój utwór, ponownie dotknęłam klawiszy pianina.

Po skończeniu utworu, czułam jak moja twarz promienieje. Byłam szczęśliwa, spoglądnęłam za okno, widzą piękny świat. Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam na głos- Nasza Wojenna Melodia. 




Dziękuje wszystkim czytelnikom, którzy czytają, albo przeczytali moją książkę. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie ją czytał, a tu jednak znaleźli się tacy. ,,Wojenna melodia" jest pierwszą moją książką, która została wyłożona na świat, dlatego jestem bardzo z siebie dumna, że coś takiego osiągnęłam. Oczywiście to nie koniec mojej przygody z wattpadem, będą kolejne dzieła mojego wykonana. Mam nadzieje, że i one wam się spodobają. Jeszcze raz bardzo dziękuje!!!!

~~~~Wojenna melodia~~~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz