Wiersz

996 34 0
                                    

~~Elze~~

Kwiat


Kwiecie gdzieś ty podziewasz? Mój kochany, utęskniony, co z mych oczu znikłeś nagle. Na wędrówkę się wybrałeś gdzieś po ciemnym lesie. Szukam, szukam i nie mogę znaleźć. W którą drogą poszedłeś? Gdzie skręciłeś, w lewo, w prawo? Może stoisz tu rogu, obserwując wszystko. Nawet w lesie jest tak ciemno i ponuro. Jak w mym domu, w moim mieście, w pięknej willi na podwórku, gdzie kiedyś z moich ust padały dla ciebie miłe słówka. Teraz, jak jest teraz? Gdy zniknąłeś, chciałam wierzyć, ocierając oczy. Może śnię, może ślepa jestem. To fikcja? Tak myślałam sobie, lecz potem rozumu doznałam. Huki, strzały, zamiast wiatru, co me włosy pchał do tańca. Płacze, jęki panoszące się w moim małym sercu. Gdzie jesteś kwiecie mój? Gdzie są twoje złote płatki? Byłam dobra, nadal jestem, ciebie nie ma i znów łza na mojej twarzy zagościła. Poczuć pragnę twych zapachów, co nasycą mnie nadzieją...

- Elze! Co robisz? - Krzyknęła Irka, podchodząc od tyłu. Siedziałam w bujanym fotelu w ogrodzie i pisałam wiersz. Właściwie dawno tego nie robiłam, pewnie nie miałam na to czasu.

- Coś tam pisałam-odpowiedziałam

- Nie coś tam, widziałam dobrze te skupienie, pokaż co tam piszesz- zaprotestowała

- No dobra, miałam natchnienie, więc postanowiłam coś popisać, ale jeszcze nie jest skończone. Fragment, który napisałam, był bardzo osobisty, sama nie wiem, dlaczego. Nigdy nie miałam powodów, żeby nie pokazywać czegoś Irce, ale teraz nie chciałam, żeby to widziała.

- Nie będę naciskać, ale powiedź co to za natchnienie? - Hm, a może kto to? - Szturchnęła mnie ramieniem i uśmiechnęła się szeroko. Niestety moja twarz dała oznaki i dziewczyna od razu zrozumiała o co chodzi.

- Na pewno tym natchnieniem był ten przystojny... KAPITAN GESTAPO. Jak on tam miał hm...

-Leon-odpowiedziałam

- Wiedziałam, gdyby nie był faszystą, brałam by go- stwierdziła Irka

- Uważasz mnie za polską świnie? - spytałam, byłam trochę podburzona przez słowa dziewczyny.

-Oj nie przesadzaj, tylko żartuje. - Na tą odpowiedź od razu mi ulżyło. Szczerze to nie poznałam za dobrze Leona Krause, ale gdybym nie widziała go w niemieckim mundurze i w innych okolicznościach, mogłam bym uważać go za dobrego człowieka.

Dziewczyna usiadła obok mnie i zaczęła wpatrywać się przed siebie. Nagle dostrzegłam na jej twarzy uśmiech.

- O czym myślisz-spytałam, przez chwile panowała między nami cisza, po czym Irka odtworzyła usta i zaczęła mówić.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? -zapytała, szczerze zdziwiło mnie takie pytanie, ponieważ ona rzadko kiedy wspominała o czymś. Teraz z jej twarzy można było wyczytać głęboką refleksję.

-Pamiętam, jakby to było wczoraj. Byliśmy wtedy takie niewinne- odpowiedziałam, a w mojej głowie pojawił się obraz z całego wydarzenia. - Co cię naszło na wspominki?

- Sama nie wiem, tak jakoś. Po prostu teraz zrozumiałam jak bardzo się zmieniłyśmy.

- Moim zdaniem ty się nie zmieniłaś zbytnio. - Na jej twarzy pojawiła się oznaka zdziwienia, dlatego postanowiłam, że rozwinę stwierdzenie.

-Odkąd cię znam, zawsze byłaś taka odważna, pewna siebie i pełna energii. Dzięki tobie odnalazłam się w szkole.

-Może masz rację i miło, że tak uważasz. Ja zawszę ceniłam w tobie te zamiłowanie do różnych rzeczy. Jak dajesz z siebie wszystko, twoje starania i chęci. - Po tych słowach zrobiło mi się ciepło na sercu. Uśmiechnęła się szeroko, a Irena przytuliła mnie moc po czym dodała.

~~~~Wojenna melodia~~~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz