27. Ja, zdrajca

7 1 0
                                    

Dzień po wojnie siedmiu Potterów...
-Lily, Draco chodźcie Astoria przyszła - krzyczała z dołu, niechętnie wstałam i zeszłam na dół nienawidziłam ją.
-Hej Lily-powiedziała swoim przesłodzonym głosem.
-Witaj Astorio - wysyczałam i z niechęcią podałam jej rękę.
Astoria rzuciła się Draconowi na szyję, wkurzona postanowiłam, że pomogę Narcyzie w obiedzie.
Powędrowałam do kuchni i powoli kroiłam marchewki. Zaczęłam myśleć, może byłoby lepiej gdybym uciekła do tego wszystkiego, od śmierciożerców i zaszyła się w jakimś miejscu. Musiałabym najpierw iść do Harrego i wszystko mu wytłumaczyć, zrobię to gdy spotkam się z nim na ślubie Fleur i Billa.
-Coś się stało - poczułam dotyk na mojej dłoni.
-Nie nic, zamyśliłam się poprostu - uśmiechnęłam się mimowolnie do kobiety.
-Drogie dziecko wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć - Narcyza także się uśmiechnęła. - Draconem się nie przejmuj na pewno nie zrobi nic co by tobie i jemu jak kolwiek zrobiła przykrość.
-A jeśli wybierze Astorie? - spytałam cicho.
-Nie zrobi tego uwierz- Później przestałam ją słuchać znowu zaczęłam myśleć o tym wszystkim miałam mętlik w głowie.
-Ja pójdę się położyć, głowa mnie boli - uśmiechnęłam się i poszłam na górę.
Ani na dole ani na górze nie spotkałam Draco i Astorii więc gdzieś odeszli,nie obchodziło mnie to wolałam iść się położyć.

Obudziłam się koło godziny 18,zeszłam na dół i cała zgraja śmierciożerców była już po bitwie pod Little Whinging. Słychać było gdzieś przeraźliwe krzyki Voldemorta.
-Lily, możemy porozmawiać? - spytałam zestresowany Blondyn.
-Oczywiście.
Podążyliśmy razem do Wielkiej biblioteki w lewym skrzydle.
-Co się stało - złapałam jego rękę ale ten nic nie zrobił tylko spuścił głowę.
-Nie możemy być razem przykro mi, to dla twojego bezpieczeństwa nie chce cie narażać - przerwałam mu.
-Mnie narażać, jak byś nie wiedział też jestem śmierciożercą- wysyczałam wkurzona. W tym momencie weszła zadowolona młodsza panna Grengrass.
-Ah już widzę co się dzieje, kiedy ślub? - spytałam z obrzydzeniem i odeszłam. Straciłam Draco, nie zamierzałam już więcej czasu spędzać w tym domu i z tymi ludźmi, pakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Akurat wtedy spotkałam Blaisa, podbiegłam do niego i przytuliłam. - Przepraszam, muszę to zrobić żegnaj - wyszeptałam i cicho odeszłam do pani Malfoy która stała obok Pana Malfoy'a. Pożegnałam się jeszcze z nią i zaczęłam wymykać się z domu.
-Gdzie ty idziesz - zatrzymał mnie mój ojciec.
-Nie twój interes, puść mnie- wypowiedziałam.
Mężczyzna zaczął się przeraźliwie śmiać, z tego powodu zbierali się śmierciożercy, na końcu sam Czarny Pan.
-Lily, Stevie co wy robicie? - wyskoczył z pytaniem Voldemort.
Mój ojciec wyjął różdżkę i krzyknął - Difgindo-moje ramię całkiem się rozcięło, nie byłam dłużna sama wyjęłam różdżkę wycelowałam i krzyczałam bez zawahania - CRUCIO! - CRUCIO! - powtórzyłam a mój ojciec zwijał się z bólu, zanim cokolwiek inni śmierciożercy mogli coś zrobić ja powtórzyłam kilkanaście razy to samo zaklęcie. Zamierzałam już odejść spojrzałam jeszcze na Steve i szybko przeteleportowałam się w nieznane mi miejsce.
Wychodząc całą zabłocona i w krwi rozejrzałam się w około i moim oczom ukazał się wielki dom rodziny Weasley, po cichu zmierzałam w stronę drzwi. Podeszłam i zapukałam kilka razy, aż ktoś otworzył mi drzwi, była to Molly Weasly.
-Lily, wchodź do środka - spojrzała na mnie i na moją ranę.
-Przepraszam, że zrobiłam takie zamieszanie przebiorę się tylko i odejdę- odpowiedziałam jąkając z zimna.
-Lily?! - krzyczała z radości Ginewra.
Po chwili już zjawiło się całe,, Golden Trio''.
-Ja naprawdę pójdę- spostrzegłam, że mój znak był całkiem widoczny.
-Nigdzie się stąd nie ruszasz - wspomniała Hermiona. - Chodź opatrzę ci to.
W parę sekund znaleźliśmy się w pokoju który dzieliła z Ginny.
-Nikt cię nie wini Lily - rzekła szukając czegoś w swojej torebce.
-Nie licząc Harrego.
-On też nie poprostu jest wkurzony wyjaśnicie to sobie i ci wybaczy.
W tym momencie Harry wszedł do pokoju, chwilę na nas popatrzył i poszedł.
-Widzisz - szepnęłam.
Postanowiłam, że wieczór w gdy wszyscy zasnął odejdę z tego domu, ale do wieczora musiałam trochę poczekać.
23.40
Od kilkunastu minut światła były zgaszone więc, wyszłam z pokoju i po cichu powędrowałam przez schody na sam dół, zamierzałam już wychodzić aż usłyszałam cichy średni , miękki głos.
-Gdzie ty idziesz?
-Śmierciożercy prędzej czy później tu przyjdą, nie chce nikogo narażać.
-Przestań, to jest wojna.
Rozchyliłam bardziej drzwi i wyszłam z domu, poczułam dotyk na mojej dłoni. Odwróciłam się i lekko podniosłam głowę do góry,moja twarz była kilka centymetrów od jego.
Harry postanowił skrócić tą odległość, czule musną moje usta, ja nie byłam dłużna i też go pocałowałam.
Po tym odsunęliśmy się od siebie a ja wróciłam zszokowana do domu.
=Malfoy Pov=
Wstałem z łóżka lekko zmieszany, ubrałem spodnie koszule i czarną marynarkę, na końcu jeszcze przeczesałem ręka włosy.
-Czarny Pan prosi cie do gabinetu.
Przed wyjściem spojrzałam w tył na łóżko na Astorię.
-Ubierz się.
Po nie całych 2 minutach byłem już przed jego gabinetem, zapukałem aby po chwili wejść do środka.
-Wzywałeś mnie, Panie.
-Zapewne wiesz dlaczego panna Lily uciekła i nas zdradziła?
-Tak panie, rozstałem się z nią.
-Ah tak, dobrze zrobiłeś Draconie.
-Mh
-Ta dziewczyna jest niebezpieczna, jeśli ją złapiemy ty ją zabijesz.
-Dobrze panie.
Chwilę później ruchem ręki rozkazał mi wyjść, więc to zrobiłem.
-I jak Dracusiu, o czym rozmawialiście - usłyszałem. Piskliwy głos blondynki, przeżycia swoje ręce na moje ramię. Była taka sztuczna, była że mną tylko ze względu na moje pieniądze.
-O niczym co by cię interesowało - odsunąłem ją lekko od siebie i powędrowałem w stronę wyjścia.
=Lily pov=
-Naprawdę ładnie Fleur - wyjąkałam z zachwytu. Suknia Fleur była białokremowa. Od góry miała normalny materiał, a w dół był materiał, który przypominał pióra ptaków. Była ona zdobiona czarną koronką, odącą od klatki piersiowej, aż po prawie sam kraniec. Koronka także przypominała kształtem pióra ptaka.
-Ty też pięknie wyglądasz, wszystkie wyglądacie przepięknie- odszepnęła pełna łez Fleur. Przez płacz jej francuski akcent stał sie jeszcze bardziej wyraźny.
-chodźmy - pisnęła Ginny.
Fleur wyszła pierwsza wraz ze swoim ojcem ja usiadłam jak najdalej gości i usiadłam bez szelestnie.
Chwilę później Fleur wraz z Billem składali sobie przysięgę, niewiedząc skąd pojedyncza łza spłynęła mi po policzku
Ceremonia była bardzo nudna jak i sam pierwszy taniec, nie interesowało mnie to.
-Coś się dzieje, odkąd przyjechałaś, jesteś jakąś smutna nieobecna, coś z Malfoy'em.
-Nic poprostu nie jesteśmy razem, już ostatecznie .
-Przykro mi- głośny hałas przerwał jej zdanie, w kilkunastu miejscach znaleźli się śmierciożercy.
-Harry, Ron Lily-krzyczała z całych sił Hermiona. Podbiegła do mnie i razem w 4 przeteleportowaliśmy się w nieznane miejsce. Pożegnałam się z całą trójką i zmierzyłam w stronę mojego starego domu, z zewnątrz wyglądał dość normalnie, ale gdy weszłam do środka zobaczyłam na ścianach pełno krwi.
-Znowu się widzimy - poczułam dotyk na mojej szyi, lekko ze strachem przesunęłam się aby widzieć oprawcę był to Steve Travers mój ojciec.
-Zostaw mnie- wysyczałam i próbowałam wyrwać się z uścisku.
-Przykro byłoby umierać z rąk byłego chłopaka co? - mężczyzna się zaśmiał,nie wiedziałam o co mu chodziło.
-Co? - spytałam spokojnie a wtedy on rozluźnił uścisk tak abym mogła oddychać. Całą siłą wyszarpała się i zaczęłam biec w stronę kanałów, na szczęście były otwarte. Wślizgnęłam się do środka i usłyszałam krzyk mojego ojca z góry. Przez szparę w wejściu spostrzegłam mojego ojca i paru innych śmierciożerców.
-Ona musi gdzieś być - krzyczał.
Wtedy zdałam sobie sprawę że mogę się przenieść, ale tego nie zrobiłam. Oh, głupia ja. Cała zgruzgotana siedziałam jeszcze w tym kanale. Nagle usłyszałam świst teleportacji. To był mój ojciec. Inni też się przenieśli do tych cholernych kanałów. Znowu mogłam przenieść, ale tego nie zrobiłam.Oh, głupia ja. Cała zgruzgotana siedziałam jeszcze w tym kanale. Nagle usłyszałam świst teleportacji. To był mój ojciec. Inni też się przenieśli do tych cholernych kanałów. Znowu mogłam przenieść, ale tego nie zrobiłam.
- Szukajcie jej.- usłyszałam niski głos mego ojca.
Postanowiłam się w końcu przeteleportować.

The Boy don't know loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz