31. Znaleźli nas

11 2 1
                                    

Rano obudziłam się. Wyszłam z namiotu i poszłam ku miejscu na ognisko. Daphne jeszcze spała, więc postanowiłam zrobić coś na obiad. Nie miałyśmy jedzenia na więcej posiłków niz obiad, któraś z nas musiała iść do jakiegoś mugolskiego sklepu i kupić jakieś jedzenie.W lesie upolowałam zabiłam sarne i przytargałam ją pod ognisko. Poćwiartowałam ją, i oprawiłam, przynajmniej próbowałam. Dobrze, że tego mama mnie nauczyła. Mięso zaczarowałam tak, aby lewitowało i czekałam . 10 minut później wstała Daphne.
- Hej Lily, ty już obiad robisz? - spytała.
- Tak, później nie będe miała czasu- rzekłam- Któraś z nas musi iść do sklepu po jedzenie i po leki do apteki.
- Ja pójdę- zaproponowała Daphne.
- Dobra, ja w tym czasie posprzątam i ugotuję obiad.
- Dobrze, mam teraz iść?
- Tak. Pamiętaj, kupuj oszczędnie i w małych ilościach. Nie mamy pieniędzy i pomnożymy sobie tutaj jedzenie.
- To ja lecę, papa.- teleportowała się Daphne. Nawet nie zdażyłam się pożegnac. Ja i Harry byliśmy najbardziej poszukiwanymi osobami w całej Wielkiej Brytanii. Zaczęłam sprzatać, gdy nagle usłyszałam szelest liści i łamanie gałęzi. Wyciągnęłam różdżkę i poszłam sprawdzić, co to. Dobrze, że miałyśmy rzucone zaklęcia obronne. Nie słyszeli nas, ani nie widzieli. Podeszłam i ujrzałam szmalcowników na czele z Greybackiem. Przstraszyłam się niezmiernie. Znaleźli nas. Chwilę później poszli. Gdy Daphje wróciła, opowiedziałam jej wszysko.
- O Boże! Znaleźli nas?!- przestraszyła się.z- Zjemy i uciekamy stąd.
- Tak.- potwierdziłam. -Nie zowtaniemy tu ani chwili dłużej. Jak nas znajdą, zabiją nas.
Zdedliśmy i zaczeliśmy się pakować. Gdy się zapakowaliśmy, przeteleportowaliśmy się na jakąś wyspę na jeziorze. Nie zostałyśmy tam, ze względu na słaby grunt. Drugi raz przeniosłyśmy się na mała polanę. Też tam nie zostaliśmy. Za trzecim razem znaleźliśmy się w lesie. W pobliżu była jakaś wioska. Na tablicy było zapisane Little Hangleton 1 mila. Kojarzyła mi się juz ta miejscowość. Czyli bylismy w okolicy Little Hangleton. Poszłyśmy skrajem lasu i dotaryrłysmy do jakiegos pouszczonego domu. Był cały zarośnięty, okna były powybijane, drzwi wywarzone. Zajrzałyśmy do środka. Nikogo tam nie było, nie dziwiło mnie to. Wnętrze zarosło trawą.
- To dom Gauntów.- stwierdziła Daphne.
- Gauntów?
- To stary ród pochodzący od Slytherina. Wszyscy zmarli. Należeli do Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki. Stracili swój majatek na przestrzeni wieków, przez rozrzutność. Gauntowie mieli skłonnośc do kadzirodczych związków, aby podtrzymać czystośc krwi i było duzo tutaj przemocy. Nie możemy tutaj być.
- Czemu?- spytałam ze zdziwieniem.
- Czarny Pan jest spokrewniony z tym rodem. Z tego co wiem, jego matka nalezała do tego rodu.
- Idziemy stąd .- postanowiłam.
Poszłyśmy spowrotem do tabliczkki. Postanowiłysmy sie przeteleportować do Little Whinging. Tam Czarny Pan nas nie znajdzie. Ukryłyśmy się w lesie. Rozstawiłyśmy namiot i rzuciłyśmy zaklecia obronne dookoła nasszego lokum.
- Uff, teraz nas Voldemort nie znajdzie.- powiedziałam bezmyślnie.
- LILY, NA TE SŁOWO NA "V" JEST RZUCONY NAMIARM ZNAJDĄ NAS. ZMYWAMY SIĘ STĄD.- pouczyła mnie przestraszona Daphne.
- No proszę, proszę. Co tak piękne dziewczyny robią tutaj?- powiedział y/n, przywódca szmalcowników.
Znaleźli nas! Przeze mnie! Co ja najlepszego zrobiłam?!
- C-czego chcecie?
- Ty, panienko zostajesz, za to ty, idziesz z nami. Zdradziłaś Czarnego Pana. Zdradziłaś Pana Harremu Potterowi.
- Nidgdzie nie idę!- postanowiłam. Wyedy złapał mnie za przedramię. Niestety był silniejszy i nie udało mi się wydostac z jego rąk. Zaczął mnie obmacywać.
- Y,n, ona należy do Czarnego Pana.
- No dobrze. Idziemy.
-Daphne, Daphe!- zaczęłam wolac, ona pobiegła za mną, ale złapał ją jakiś koleś. Przenieśliśmy się do Dworu Malfoyów.
Leżałam na tej ziemi od dobrych kilku godzin, usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Wyjrzałam przez kratę i zobaczyłam Scabiora-czarodziej czystej krwi bądź półkrwi; szmalcownik, który w siódmej części serii działał w gangu wilkołaka, Fenrira Greybacka.
-Lily Travers, piękne imie- Mężczyzna podszedł do mnie i dotknął mojego policzka, ja wyszarpała się i uciekłam jak najdalej od niego.
-Widzę, że lubisz się bawić-Szmalcownik ukucnął przede mną - Twój ojczulek pozwolił mi się z tobą zabawić, więc skorzystam-przerażona jego słowami odsunęłam się jak najdalej od niego.
Przygniótł mnie do ściany swoim ciałem, Próbowałam się wydostać ale to na nic, był dużo silniejszy, jednym ruchem rozpiął moją bluzę i zdjął ramiączka od mojego stanika. Zdjął moje spodnie a następnie przechyli bieliznę którą miałam aby bardziej dostać się do mnie. Błagałam, płakałam, krzyczałam ale to nic nie dawało, do ostatniej chwili starałam się jeszcze wydostać ale mężczyzna z całej siły naparł na mnie, ja zrezygnowana i cała we łzach poddałam się. Co jakiś czas z mojej celi było słychać pojękiwanie Scabiora i mój płacz, wiele ludzi przechodziło koło nas ale nikt nie zamierzał mi pomóc. Po kilkunastu minutach przestał, odsuną się ode mnie a ja upadłam na podłogę. Gdy szmalcownik wyszedł jeszcze bardziej się rozpłakałam, nie miałam już siły, wolałam umrzeć niż dłużej żyć na tym świecie. W nocy nie mogłam zasnąć, cały czas bałam się ze ktoś znowu przyjdzie i mnie zgwałci, ale również bałam się o Dafne, nie wiedziałam co z nią jest.

Kilka godzin później....
- Po co tobie to było hłupia dziewucho?!- krzyczała Bella- PO CO TO ZROBIŁAŚ?
- Ja niechciałałam zdradzić Pana. O-oni knie zmusili. - mówiłam cicho.
- KŁAMIESZ! - ryknęła Bellatrix. Machnęła różdżką. Poczułam niesamowicie mocny ból.
- AAAAA!- krzyczałam z bólu. Lestrange w ten sam sposób machnęła różdżką z 13 razy. Ciągle był ten sam skutek- okropny ból.
- MÓW PRAWDĘ!- krzyknęła, pociągając mnoe za włosy.
- Ja nie chciałam. - mówiłam.
- CRUCIO!- wrzasnęła Lestrange, celując we mbie różdżką. Poczułam ól kat wielki, że porównałam go do rozcinania każdej komórki ciała. -DRACOO! AAAAAAA!
- Nikt tobie nie pomorze!
- AAAAA!
Ból ustąpił jednakże paraliż pozostał. Nie mogłam się ruszyć. Bella rzuciła mną o ścianę i podniosła. Znów rzuciła mną i wylądowałam na podłodze twarzą.
- GADAJ WSTRĘTNA DZIWKO CZEMU TO ZROBIŁAŚ!
- Ja nie chciałam.
AKURAT!- Bellatrix ponownie zaczęła machać różdżką zadając mi niewyobrażalny ból.
- AAAAAAA! RATUNKU! DRACO! AAAAAA!
Ból odrobinę ustąpił.
- POWIESZ PRAWDĘ?!- Bellatrix krzyczała, ja leżałam nie mogąc poruszyć palcem.
- J- J- ja nie chciałam zdradzić Voldemorta przysięgam - łkałam od bólu, gdy Bellatrix wgryzała mi się w rękę.
-Zabiłabym cie od razu, ale Czarny Pan by mi nie pozwolił - Wspomniała kobieta śmiejąc się. Po tym jeszcze raz wgryzła mi się w skórę, bolało mnie niemiłosiernie, nie mogłam już wytrzymać aż nagle usłyszałam znany mi głos.
-Ciociu puść ją - Malfoy uchylił się nademną i podał mi rękę.
-Ale to jest zdrajca, trzeba ją zabić - Bella wrzeszczała.
Nie zwarzając na słowa swej ciotki chłopak podniósł mnie i poszliśmy w stronę jakiegoś pomieszczenia.
-Co oni ci zrobili - chłopak spojrzał na mnie, a ja odwróciłam wzrok, byłam cała Brudna poobijana i ranna. - pójdziemy do mojego pokoju opatrzę ci to- wskazał na moje poranione ręce.
-Po co mi pomagasz? - spytałam powoli zatapiając się w jego szarych oczach. Nie widziałam go przez kilka miesięcy- tęskniłam, tęskniłam za moim blondynem. Przez całą drogę byłam oparta na ramieniu Draco, nie miałam siły na dłuższą drogę, więc chłopak podniósł mnie o poprowadził do pokoju
-Chodź już jesteśmy niedaleko - wtem znaleźliśmy się przed jego pokojem.
Weszliśmy do środka on położył mnie na łóżko i skierował się w stronę wyjścia.
-odpowiedź mi
-Spieprzyłem, wiem ale nadal mi na tobie zależy- chłopak powędrował po coś do łazienki, i po minucie wrócił z opatrunkami.
-Lily, posłuchaj- próbował powiedzieć blondyn, ale ja mu przerwałam.
-Nie to ty mnie posłuchaj, gdybyś wtedy nie zrobił się dla mnie taki miły nie byłoby teraz zdrajczynią, moja matka by żyła, i nigdy bym się w tobie... Nie zakochała - nie mogłam już ukrywać łez.
Dracon usiadł przy mnie i dotknął mojego policzka, na co ja przesunęłam się od niego na sam skraj łóżka, bałam się jakiegokolwiek dotyku ze strony mężczyzn. Draco mógłby mi zrobić krzywdę tak jak ten szmalcownik.
-Ja, jej nie kocham i nigdy nie kochałem, zrobiłem to tylko i wyłącznie dla ciebie, zabiliby cię - ślizgon znowu przybliżył się do mnie i przytulił lekko moje roztrzęsione ciało.
-Tylko ciebie kocham, i to się nie zmieni - Lekko gładził moje włosy, wtedy ja zrozumiałam i odsunęłam się od Malfoy'a.
-Nie, ty to robisz specjalnie abym ci uwierzyła i ty wtedy zostawisz mnie dla Astorii tak jak to było teraz, jesteś podły - wrzasnęłam i uciekłam usiłując znaleźć moje rzeczy I różdżkę. Na szczęście były niedaleko wyjścia

The Boy don't know loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz