38. Ucieczka

4 2 0
                                    

18 kwietnia 1997
Przez kilka tygodni dobrze dogadywałam się z Pansy, wieczorami spotykałyśmy się na picie ognistej. A Czarny Pan coraz bardziej coś podejrzewał .
Wstałam wcześnie rano z łóżka, ubrałam się i zeszłam schodami na dół, odziwo nikogo nie było , dom był zupełnie pusty. Zdziwiona poszłam do kuchni spotkałam w niej Dracona, spojrzałam na niego i podeszłam bliżej .
-Gdzie wszyscy- spytałam spoglądając w jego oczy.
-Była jakaś misja i wszyscy pojechali, dziwne ,że nie wiesz jesteś najbliżej Czarnego Pana- Blondyn usiadł i rozpoczął jedzenie jajecznicy.
-Już nie jestem - opuściłam głowę a Draco złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie- co ty robisz?- szepnęłam , a on wpił się w moje usta jak gdyby nigdy nic. Szybko od niego wstałam i walnęłam go mocno z pięści w nos.
-CO TY KURWA ROBISZ- krzyknął łapiąc się za nos. Przestraszona uciekłam do swojego pokoju i zaczęłam pakowanie swoich ubrań. Gdy kończyłam do pokoju wszedł mój ojciec.
-Tyle na to czekałem , w końcu mogę cię zabić - wycelował różdżkę w moją stronę, ja po cichu też wyjęłam różdżkę.
-Jestem twoją córką nie możesz mnie zabić-wypowiedziałam
-Niszczyłyście mi tylko życie
-Nie my tobie pijany byłeś w głowie ci się pomieszało- wtrąciłam przez co on rzucił się na mnie i podduszał.
-puść- szeptałam tracąc oddech, próbowałam wyciągnąć różdżkę która mi spadła i ledwo mi się udało.-Petrificus totalum
Upadł na ziemie przez co ja mogłam uciec.
Wybiegłam niespostrzeżona z domu i przeteleportowałam się do domu Weasleyów, dom wygląda cały czas tak samo. Podeszłam bliżej do drzwi i spokojnie zapukałam, po chwili drzwi otworzyła mi Pani Molly.
-Dziecko wejdź do środka
Ja nie czekając zrobiłam co kazała ale od razu rzucił się na mnie Prof. Lupin
-Co Panu- spytałam
-Remusie przestań to ona - Nimphadora podeszła i mnie przytuliła.- Lily
-Nimphadora- odwzajemniłam uścisk
-Skąd się tu znalazłaś- spytała
-Byłam u Voldemorta dowiedzieć się co planuje i wiem ,że są słabi myślą ,że Harry i cały zakon jest dużo słabszy niż jest naprawdę.
-Skąd mamy ci ufać- spytał Lupin.

- Znam każdy sekret Sami-Wiecie-Kogo- odparłam- Mogę zdradzić każdy sekret, każdy plan. Zrobię to, jak mi uwierzycie. Chcę wstapić do Zakonu.

- Nie ufam ci- syknął Lupin- Chodziłaś ze śmiercioż....

- JAKO SZP...

- NIE PRZERYWAJ MI!- wrzasnął były profesor- Chodziłaś ze śmierciożercami w jednym szeregu, i mamy ci wierzyć? Skąd mam wiedzieć, czy nie jetseś szpiegiem i nie pójdziesz do "V" paplać.?

- POWTARZAM!- wrzasnęłam- NIE JESTEM SZPIEGIEM!
- NIE WIERZE CI!- wrzasnął Lupin- Zabrać ją! Zamknijcie gdzieś.
Bill złapał mnie za rękę i pociągnął.
- ZOSTAW MNIE! ZOSTAW MNIEEE! - zaczęłam krzyczeć. Zabrał mnie na strych. Usiadłam w kącie, gdy nagle coś zawyło. Nie miałam różdżki, zabrali mi. Po co ja tutaj przyszłam?! Nie mogę stąd uciec. Coś zawyło drugi raz. Wstałam i postawiłam bezsilny krok. Ujrzałam Ghula. Uff... kamień z serca... nic mi na strychu nie grozi.
4 godziny później.

Siedząc na tym strychu przemyślałam sobie to, że nie mogą mnie tutaj przetrzymywać. Wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi, szarpnęłam za klamkę ale to nic nie dało. Proboealam zepsuć je rękoma ale to na nic.
-Otwórzcie te drzwi- krzyknęłam przez co usłyszałam szmer pochodzący ze schodów.
-Nie możemy tego zrobić - dwa głosy odezwały się zza drzwi. Byli to Fred i George.
-Otwórzcie te pieprzone drzwi - Krzyknęłam coraz bardziej waląc w owe drzwi
Po moich słowach nikt się nie odezwał. Wycieńczona z sunęłam się na podłogę. - Ja nic nie zrobiłam - szeptałam przerażająco nie wiem co ze mną było zachowywałam się strasznie. Po nie więcej niż 10 minutach wrota się otworzyły.
-Przepraszam, że to zrobiłem myślałem, że jesteś zdrajcą- profesor Lupin podał mi rękę abym wstała.

- Dobrze. Chodźmy do salonu. Mamy trudną sytuację.

Poszliśmy do salonu. Usiadłam na kanapę i zaczęłam mówić.

- Więc tak, mamy trudna sytuacje. Sami-Wiecie-Kto prawie wie, że Harry szuka horkruksów. Próbuje go złapać jednakże nie udaje się to. Bellatrix szaleje, wiem co mówię- torturowała mnie. Szmalcownicy szukają mugolaków. Musimy diałać.

- Ale jak?- spytała pani Weasley, odgarniając włosy.

- Zacznijmy się przygotowywać na wojnę. Zbliża się nieubłaganie.

Nagle coś zaszeleściło. Ktoś zapukał do drzwi. Lupin wyjął różdżkę i podszedł do drzwi i otworzył je. W drzwiach stała Daphne.

- Daphne?- zapytałam.

- Moge wejść?- spytała- Mam złe wieści z Dworu.

- Siadaj.- powiedział pan Weasley. Daphne usiadła.

- Harry był w Dworze

- CO?- wszyscy wytrzeszczyli oczy- ZŁAPALI ICH?

Tak, ale uciekli. Wszyscy. Zabrali Olivandera, Lunę oraz goblina. Szykuje się wojna. Trzeba się szykować.

- Byłaś tam, czego mamy się spodziewać?- spytała Tonks

- Cała armia, szmalcownicy na czele z Greybackiem. Bellatrix stała się bardziej szaleńcza niz bardziej. Krwawa bitwa. Musimy zadbać o bezpieczeństwo szkoły, pier...

- O tym nie możemy decydować,  McGonagall musi podjąć decyzję.- ptrzerwał Daphne Lupin- Musimy opracować strategię działania. Zapewne będzie to chaotyczne, lecz ustalmy mniej więcej, jak będziemy działać. 

- Nie wiemy. Okaże się podczas potyczki. - powiedział Kingsley.- Najpierw ustalmy, gdzie najpierw pójdziemy. Jak dostaniemy się do szkoły? Nie wejdziemy głównym przejściem.

- U Aberfortha Dumbledore'a jest tajne przejście, jedyne niezablokowane. Warto tamtędy wejść.- podsunęła pomysł Pani Weasley.

- Kto to jest Aberforth?- spytałam.

- Młodszy brat Dumbledore'a. Kiedyś sie pokłócili o coś i jad pozostał na długo.- opowiedział Kingsley. 

The Boy don't know loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz