36. Victor Lockwood

4 1 0
                                    

-Bardzo chętnie, zaraz kończę pracę - Chłopak wydał się na serdecznego, podał nam drinki i odszedł za ladę. Lekko uśmiechnęłam się pod nosem co nie umknęło blondynowi.
-Coś Ci się nie podoba? - spytałam z kpiną. Draco wstał podszedł do mnie, złapał mój nadgarstek i pociągnął do łazienki.
-Oco ci chodzi - spytałam rozdrażniona.
-Czemu to robisz? - Chłopak spojrzał mi w oczy.
-Co?
-Nie mów mi że lecisz na jakiegoś mugola.
-A jeśli tak to co?
Draco wbił się w moje wargi muskając je. Nie chciałam znowu mu się oprzeć, odepchnęłam go i walnelam w twarz.
-Co ty robisz? - wrzasnęłam i wyszłam z łazienki poprawiając sukienkę.
Przede mną ustał mój nowy znajomy Victor, wzięłam go pod rękę i wyszłam z lokalu.
-To co, idziemy do ciebie? - spojrzałam na mężczyznę, on uśmiechnął się i odpowiedział - Jasne, to niedaleko.
To tyle co pamiętam pamiętam, obudziłam się na łóżku w obcym miejscu. Podniosłam się ubrałam i wyszłam z mieszkania aby przenieść się do domu Blaisa. Przeteleportowałam się na ulicę gdzie był właśnie dom mojego przyjaciela, otworzyłam lekko drzwi i weszłam do środka. Przeszłam przez hol do salonu gdzie świeciło się światło. Przytrzymałam się framugi i zauważyłam, że na sofie leży Malfoy.
-Gdzie byłaś, nie mów że się z nim.
-Tak przespałam się z Victorem.
-Jesteś głupia - Chłopak wstał i poszedł do kuchni i po 2 minutach wrócił z dwoma szklankami wody.
-Poprostu staram się z ciebie wyleczyć, właśnie gdzie Blaise i Daphne.
-Poszli na górę, musimy spać razem nie ma nigdzie indziej miejsca.
-My razem, Malfoy nie ma mowy- wysyczałam. Chłopak wstał i podszedł do mnie.
-Czemu Lily, przecież nic ci nie zrobię - Draco dotknął lekko mój policzek.
-Masz dziewczynę, poza tym my siebie nienawidzimy - wspomniałam.
-Jak to nie a nasz związek - chłopak odsunął się i wypił łyk ognistej ze szklanki.
-Zdradzałeś mnie z Nott, poza tym jak ty to powiedziałeś na balu miałeś każdą tylko nie mnie - zaśmiałam się wspominając tamten moment.
-I tak cie kocham Travers- szepnął nie usłyszalnie.
Blondyn odłożył szklankę i rzucił się na mnie, musną moje usta i uniósł za uda. Zaprowadził nas do pokoju rzucił mnie na łóżko, a sam rozpoczął zdejmowanie ubrań.
-Malfoy my jesteśmy pijani, będziemy tego żałowali - szepnelam gdy on zawisł nademną.
-Trudno - chłopak rozchylił moje uda aby mieć większy dostęp do mnie. Wszedł we mnie bez wielkiego problemu. Ja zgięłam się z rozkoszy, wzięłam jego twarz i pocałowałam go z czułością, na co on niedbale oddawał pocałunek. W pokoju było słychać jęki moje i Draco, w tej chwili nie było nic ważne tylko ja i Draco..

Rano obudziłam się najwcześniej od wszystkich, podniosłam moje ubrania ubrałam je i pobiegłam do kuchni, postanowiłam że na śniadanie zrobię naleśniki. Wyjęłam patelnie wymieszałam składniki i powoli smażyły się piękne naleśniki. Po schodach zszedł Malfoy.
-Dzień dobry Kochanie - przeciągną się lekko i usiadł na krześle naprzeciw mnie.
-Nie mów tak do mnie, to co było wczoraj nie powinno się zdarzyć.
-Jak nie powinno, Travers nie pieprz chciałaś mnie widziałem to.
-Nie, byłam pijana zapomnijmy o tym, przypilnuj naleśników idę obudzić 2 gołąbki.
Gdy blondyn mnie zastąpił ją poszłam przez korytarz aż do pokoju Blaisa, bez pukania weszłam i widziałam jak Blaise przytula ją swoim nagim ciałem.
-MALFOY - krzyknęłam na co oboje się obudzili. Blondyn zjawił się od razu obok mnie.
-Widzisz mówiłam Ci, zadziałało aby zostawić ich samych - spojrzałam na Fredkę.
-Miałaś rację - chłopak lekko się do mnie przybliżył.
-Moglibyście wyjść- spytała Daphne zażenowana całą tą sytuacją.
-Co ty myślisz, że nie widziałam ciebie nago albo ciebie Blaise? - roześmiałam się na co Blondyn zrobił to samo.
-Nie tylko między nami coś się zadziało z tego co widzę - Czarnoskory uśmiechnął się.
-Zamknij się kurwa - wysyczałam i odeszłam.
-Miałeś kurwa pilnować tych naleśników - wrzasnęłam widząc że całe moje danie jest spalone.

Daphne Blaise Draco i ja wróciliśmy po śniadaniu do razu do Malfoy Monor gdzie miało odbyć się spotkanie śmierciożerców.
-Mamy niestety problem Potter zdobył już 4 horkruks, czyli zostało mu jeszcze 3 - Stwierdził Snape.
-Ale nie ma broni aby ją zniszczyć- wtrąciłam się- Potter i jego zgraja przyjaciół nic nie wskórają z niezniszczonymi horkruksami.
-Lily ma rację Panie- Snape zgodził się ze mną.
-Więc mamy jeszcze dużo czasu aby zbierać siły - Stwierdził Voldemort.
Po zakończonym spotkaniu pomyślałam że pójdę do Charlotte, w liście jaki od niej miałam powiedziała że jest w ciąży. Przeniosłam się na ulicę gdzi mieszkała i weszłam bez pukania do tego pięknego domu.
-Lily - Przyjaciółka uśmiechnęła się i przytuliła mnie przy dzwiach.
-Jak się czujesz, co to jest - dotknęłam jej policzka gdzie miała wielkiego siniaka - kto ci to zrobił i co z dzieckiem.
-Nie żyje, Victor wkurzył się i mnie walnął ja spadłam ze schodów i-i straciłam je- kobieta posmutniała.
Zamarło mnie zdałam sobie spraw, że pieprzyłam się z narzeczonym i oprawcą mojej Charlotte, jestem okrutna.
-Muszę iść coś załatwić - krzyknęłam i wybiegłam z domu przeteleportując się do siedziby Voldemorta.
Zapukałam do gabinetu na co od razu otworzył mi Piter Petigrew.
-Oco chodzi Lily- spytał spokojnie.
-Panie chciałabym zabić jednego mugola, naśmiewa się z magii i dręczy czarodziejów czystej krwi - skłamałam.
-W takim razie niech Draco ci pomoże, odejdź proszę.
Ukłoniłam się i poszłam w kierunku pokoju blondyna.
Siedział w nim całkiem sam pijąc ognistą.
-Jesteś mi potrzebny, musimy zabić mugola - wysyczałam.
-Co z tego - powiedział i spojrzał na mnie obojętnie.
-To jest misja od Czarnego Pana musisz to zrobić nie masz jebanego wyjścia!

The Boy don't know loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz