33.List

12 1 0
                                    

1 styczeń rok 1997

Razem z Daphne uciekałyśmy prawie co tydzień smierciożercy wiedzieli gdzie jesteśmy, nie wiedziałam jak Daphne także. Naszą kolejną kryjówką był las nieopodal
następną kryjówkę jaką wymyśliliśmy z Daphne była niewielka wioska pod Londynem. Mieszkał w niej Blaise Zabini. Przeszłyśmy na ulicę Bridgetown, i tam znajdował się wielki biały dom z ciemno dębowymi okiennicami. W tym samym kolorze były piękne duże drzwi, podeszłam do nich i zadzwoniłam dzwonkiem który był przy oknie. Czekałyśmy kilkanaście minut i nikt nie otwierał, az do momentu gdy usłyszałam otwieranie drzwi.
-Lily, Daphne co wy tu robicie? - spytał ciemnoskóry chłopak przytulając mnie czule.
-Uciekamy, pomóż nam Zabini-poprosiła nastolatka stojąca obok mnie.
Blaise wpuścił nas do środka i usiadłyśmy na kanapie przy ogrzewającym nas ognisku.
-Gdzie twoja mama, powinna być tu razem z tobą? - spytałam.
-Ona, uciekła dowiedziała się że ja jestem jednym z nich i uciekła, a wy co tu robicie przecież ktoś mógł was zobaczyć i wezwać smierciożerców- chłopak wypowiedział jak by w pośpiechu.
-Musiałam ciebie zobaczy, jak się czujesz dawno się nie widzieliśmy - odpowiedziałam patrząc na niego.
-Wszystko jest dobrze, czasami Draco mnie tu odwiedza z Astorią- Zabini przytulił mnie lekko- Wiem, że Ci ciężko, ostatnio jak był u mnie zostawił ten list.
Wtedy podał mi jakiś list była na nim pieczęć rodziny Malfoy, lekko rozchyliłam pieczęć i zaczęłam czytać list :

Droga Lily

mam nadzieję, że gdy to czytasz jestem jeszcze żywy. Chciałbym cię tylko przekazać że nigdy nikogo tak bardzo nie kochałem jak ciebie Jesteś moim jedynym szczęściem jak miałem w życiu mimo to, że żenię się z Astorią. Chciałbym abyś wiedziała, że nigdy o tobie nie zapomnę i jesteś moją największą miłością. Wiem że już nigdy się nie spotkamy, ta myśl bardzo rozrywa moje serce. Chciałbym abyś znalazła sobie kogoś i rozpoczęła nowe życie, kocham cię i nigdy nie przestanę o tobie myśleć Jesteś już na zawsze w moim sercu kocham cię i nigdy się to nie zmieni będę cię kochać aż do końca mojego życia.
Twój na zawsze
Draco

List wypadl mi z ręki, a łzy spływały mi po policzku. Nie mogę w to uwierzyć, że go straciłam. Moi przyjaciele patrzyli na mnie ze smutkiem. Dziewczyna dotknęła mojej dłoni.
- Będziecie razem ja w to wierzę - pisnęła Dafne.
Ciemnoskóry, pokiwał głową na znak zgody ze słowami mojej przyjaciółki.
-Tworzyli byście świetną parę - wspomniałam. Oboje spojrzeli na siebie i roześmieli się spadając z kanapy.
-Prawdę mówię, tylko Zabini uważaj bo to moja najlepsza przyjaciółka nie dam ci jej skrzywdzić.
-Tak jak ciebie Draco, Wiem- Blaise powiedział to nie patrząc na słowa. Wtem usłyszeliśmy głośne pukanie do domu.
-Przeteleportujcie się.
Razem z Dafne zrobiłyśmy to oco prosił nas chłopak, tym razem byliśmy w niedalekiej chatce w górach. Było bardzo spokojnie, Świerże powietrze, piękne widoki.
12 stycznia

-Lily to niebezpieczne, przecież wiesz, że na cmentarzu ktoś może ciebie rozpoznać, nie rób tego - Blondynka ustała nademną.
-Dafne uspokój się, pojadę na cmentarz i spotkam się z moją przyjaciółką ze starej szkoły - odpowiedziałam i wstałam z kanapy kierując się w stronę drzwi.
Niebieskooka podbiegła do mnie i przytuliła moje przestraszone ciało.
-Uwarzaj na siebie.
Jak gdyby nigdy nic przeteleportowałam się do Londynu na cmentarz Gunnersbury na
143 Gunnersbury Avenue.
Powędrowałam na sam koniec tego miejsca aby iść do grobu mej matki, przysiadłam na ławce i zapaliłam znicz.
-Mamo, gdybyś była wszystko byłoby łatwiejsze- łzy spływały mi po policzkach - Obiecuje pomszczę cie
Zanik ktokolwiek mógł mnie zobaczyć. Przeszłam z ulicy Gunnersbury na Tudor. Kamienice były bardzo bogate, szłam kilka minut aż spostrzegłam dobrze mi znajomą białą kamienicę.
Była to dzielnica gdzie mieszka moja koleżanka Charlotte Davidson - Była Włoszką mieszkała od 12lat w Wielkiej Brytanii. Uczy się w Instytucie Magii Durmstrang, gdy chodziłam z nią do szkoły przed Hogwartem była bardzo zdolna. Wyglądała bardzo przeciętnie, była pół krwi, lekko zadarty nos czarne mocno kręcone włosy i szare oczy. Jednak jej oczy nie były podobny do tych Draco, bo blondyn ma srebrne zimne oczy a Charlotte wręcz prawie niebieskie. Policzki dziewczyny były bardzo różowe a usta piękne i cały czas uśmiechnięte. Tak ją sobie zapamiętałam, niestety teraz nie wiem co z nią jest gdyż nie widziałam się z nią parę lat. Zanim do niej poszłam odwiedziłam mały sklepik przy jej domu, kupiłam żywność i podeszłam do drzwi
Lekko zapukałam do drzwi, nikt nie otwierał, aż w tych samych drzwiach ustała moja przyjaciółka.
-Lily, nie spodziewałam się ciebie tutaj, wchodź - widziałam zmieszanie na jej twarzy.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że nic się nie zmieniło wszystko było jak wtedy gdy byłam u niej po raz ostatni...

.....
Dziewczynki siedziały na pięknej skurzanej sofie w domu Państwa Davidson, obiw żywo o czymś rozmawiały.
-Lily nie chce aby nasza przyjaźń się urwała - wspomniała Charlotte.
-Nie urwie się Obiecuje - Brunetka uśmiechnęła się i ujęła przyszłą uczennicę Durmstrangu.
....

-Nie widziałam cie tyle lat co u ciebie, opowiadaj, ja w tym czasie zaparzę herbatę - smoja przyjaciółka popędziła do kuchni.
-Miałam przyjaciół, matkę, miłość życia, ale wszystko popsułam
-Jak to
-Gdybym nie zdradziła sama wiesz kogo mój chłopak Draco nadal by że mną był a nie zostawił dla tej Grengrass. A moja matka zmarła rok temu.
-Tak mi przykro, a ten Draco to musi być jakiś dupek.
-Ehh nie mówmy o tym a co tam u ciebie?
-Mam narzyczonego po wojnie zaproszę cię na mój ślub.
Spędziłyśmy tak z godzinę na żywej rozmowie.
-Przepraszam ja musze iść moja przyjaciółka Dafne się o mnie martwi pewnie, miło było cie znowu spotkać Charlotte-krzyknęłam na odchodne.
-Do zobaczenia kochana Lily.
Szybko przeteleportowałam się w moją starą kryjówkę, na szczęśnie nadal Blondynka tam była, i nie uciekła.
Od razu padłam w jej ramiona.
-Witaj Dafne - Lekko rozluźniłam uścisk-Przyniosłam nam jedzenie.
-Jak byo z twoją koleżanką.
-Bardzo dobrze wychodzi za mąż, ale proszę nie mówmy o tym jestem zmęczona.
Od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam w mgnieniu oka.
Rano wstałam i ubrałam się. Ciagle przed oczami miałam widot tego zawszonego faceta. Ciągle miałąm przed oczami jak mnie gwałcił. Nie mogłam tego zapomniec. Nie mogłam.

18 stycznia

Dzien jak codzień. Wstałam, ubrałam się , lecz ciagle myślałam o tym, co się wydarzyło w lochach Dworu Malfoyów. Tego nie można było zapomnieć. Wyszłam z małego pokoiku z łóżkami i poszłam do Daphne, która upita jak świnia leżała na stole. Wczoraj dowiedziała się, że jej rodzice nie żyją. W szale zniszczyła pół namiotu, ale go naprawiłam.
- Daphne, kochana. Wszystko dobrze?- spytałam.
- A jak myślisz?- zapytała. - Jakbyś się czuła, jakby siostra zabiłaby twoich rodziców, co?
- Wiesz, tak się składa, że ojciec zabił mi matkę.- rzekłam. Daphne w momencie odwróciła się do mnie. - To dlatego go nienawidzę. Niby ojciec, niby największy wróg. Chciałabym go kiedyś zabić.
- To samo czuje do Astorii- zaśmiała się przez łzy Greengrass. Zaczęła szlochać, więc ją przytuliłam.

22 stycznia, noc

- Witaj Lily.- rzekła Astoria w dzwiach.
- Co?... Jak ty tu...
- Wiesz- spojrzałą się na swoje paznokcie. - MAm swoje źródła. Zginiesz marnie. Chce patrzeć jak umierasz. Widze, że moja kochana siostrzyczka jest z tobą. Z miłą chęcią też popatrzę, jak ginie.

Młodsza Greengrass podwinęłą sobie rękaw i złożyła 3 palce. Miałą dotknąć swojego Mrocznego Znaku, ale w pewnym momencie Daphne ryknęła- Crucio! Astoria upadła na ziemię i zaczęłą krzyczeć.

- LILY, PAKUJ RZECZY. UCIEKAMY!

***********************************************************************************************

Zerwałam się na równe nogi. Daphne obudziła się również.

-Wizja?- zapytałą zaspana.

- Tak- odrzekłam zdyszana.- Astoria nas znajdzie. Musimy uwarzać.

The Boy don't know loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz