Składzik na miotły, Hogwart – po niefortunnej sytuacji przy śniadaniu, rozmowa Harry'ego z Draconem
On naprawdę sobie ze mnie żartował?
- Chyba żartujesz, Malfoy! – krzyknąłem z niedowierzaniem.
- Jestem całkiem poważny. Ten mecz wygrywają ślizgoni i tyle.
- Nie rozumiem – oznajmiłem w końcu.
- Jesteś idiotą – powtórzył Draco, ale po chwili zrozumiał, że musi mi to dokładniej wytłumaczyć – Zawzięliśmy umowę. Coś za coś, prawda? Ja ci pomogłem, teraz oczekuję tego od ciebie. Zgodziłeś się zrobć wszystko, co powiem. Więc albo poddajesz się od samego początku meczu, albo grasz tak, żebyście przegrali. Proste.
Na dobre kilka sekund odjęło mi mowę. Nie wierzyłem w to, co usłyszałem. Przegrać? Specjalnie? To niemożliwe. Nie mogłem tego zrobić, przecież tyle osób na mnie polegało...
- Nie zrobię tego – odrzekłem stanowczo.
- Zrobisz – odpowiedział Malfoy – Przyrzekłeś.
Załamałem się. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Nawet jeśli była jakaś szansa na wycofanie się z tej sytuacji, ja jej nie zauważyłem. Wzruszyłem ramionami i odetchnąłem smutno.
- Nie możesz wymyśleć czegoś... mniej wymagającego?
- Co w tym trudnego? Po prostu dajesz mi wygrać. Nie łapiesz znicza, i tyle - bąknął, po czym dodał odpowiedź na moje pytanie: - I nie, nie mogę.
Westchnąłem. Sam nie wiem, czemu to zrobiłem.
- Niech będzie.
Malfoy od razu się uśmiechnął.
- Super. Pamiętaj tylko, że przyrzekłeś, Potter – odparł – Więc umowa postawiona.
- Dalej nie wierzę, dlaczego to robię – stwierdziłem.
- Bo musisz. Takie są konsekwencje.
- Podpadłem w ręce jakiegoś... jakiegoś...
- Sprytniejszego od ciebie ślizgona? To miałeś na myśli?
Zakląłem po nosem. Nie obchodziło mnie już to, że Draco to usłyszał. Chciałem tylko wstać w tym momencie i wyjść z tego głupiego składziku na miotły.
- Nie – odpowiedziałem, jednak on nie zwracał na to uwagi.
- Świetnie. Liczę na ciebie, Potter. Ten złoty znicz będzie mój.
Po tych słowach Malfoy dał mi ostatnie wymowne spojrzenie, dając ostro we znaki, że jestem skończony. Miał rację – byłem skończony.
Draco otworzył drzwi i wypuścił mnie na zewnątrz.
- A ty nie wychodzisz? – zapytałem, kiedy widziałem, że ślizgon stoi w miejscu i się nie rusza.
- Wolę zaczekać. I cieszyć się zwycięstwem – wycedził.
- Nie tak szybko, Malfoy.
- To powiedzenie trochę do ciebie nie pasuje, co? Tylko nie próbuj się wykiwać. Nie tak się umawialiśmy.
Nie odezwałem się.
- O i jeszcze jedno, Potter – zawołał mnie, gdy już miałem wychodzić – Masz nikomu nie mówić. To zostaje miedzy nami.
- Bo co mi zrobisz?
- To część naszej umowy.
- „Aha, no tak" – pomyślałem – „To już koniec"
- Jasne, jasne, panie wygrany – westchnąłem i zamknąłem drzwi do składziku zostawiając go samego. Trochę dziwnie to wyglądało, musiałem przyznać.
Odetchnąłem. Ten dzień naprawdę był okropny. Miałem przegrać na pierwszym meczu z Malfoyem? Masakra. Co ja mam teraz z tym zrobić? Po prostu poddać się na starcie i powiedzieć, że nie będę jutro grał? Przecież od razu mnie obleją. Gdybym udawał niezdarę, która nie potrafi polecieć za zniczem, albo oddaje go przeciwnikowi, byłoby jeszcze głupiej. Co sobie pomyśli mój tata? Tyle treningów zmarnowanych! Chyba nie mogło być gorzej.
Fuknąłem ze złości i zakląłem pod nosem. Miałem nadzieję, że nikt tego nie słyszał. Nie zdążyłem wrócić do Wielkiej Sali, a już spotkałem Rona i Hermionę. Szli sobie spokojnie w moją stronę. Wyglądali na zdziwionych, gdy zobaczyli mnie nagle przed drzwiami do pomieszczenia gospodarczego. Rzeczywiście, nie wyglądałem najlepiej. Po wpadce z Draconem i upadku na miotły miałem wykrzywione okulary i potargane włosy. Do tego moje czoło pulsowało od uderzenia kijem. Ja niestety (a może i stety) tego nie widziałem.
- Harry! – krzyknęła Hermiona i podbiegła do mnie. Dotknęła mojego policzka i poprawiła fryzurę. – Co się stało?
- Co mówił Malfoy? – zapytał z ciekawością Ron.
- Wiecie... nie chcę o tym mówić. Mieliśmy po prostu... ważną rozmowę. Trochę śmiał się z tego artykułu, ale da się przeżyć...
- No weź! Powiedz!
Westchnąłem.
- Nie mam czasu. Przepraszam, ale muszę iść do dormitorium. Nie mam ochoty na gadanie – wycedziłem przez zęby. Mój ton był chyba zbyt zdenerwowany.
- Dobra, stary, wiem, że Malfoy potrafi dać nieźle w kość, ale że aż tak? Wyluzuj, nie musisz się denerwować! – powiedział Ron.
- Nie przejmuj się nim, Harry. Pewnie już znowu mu odbija.
- Eh... Nic nie rozumiecie. To... to już nie ważne.
Po tych słowach odwróciłem się i ruszyłem szybkim krokiem przed siebie, prosto na schody prowadzące do góry. Przyjaciele najwyraźniej nie chcieli odpuścić, bo powoli podążyli za mną. Kątem oka widziałem, jak szepczą między sobą i mają zaskoczone miny.
- Harry! O co chodzi? – zawołała za moimi plecami Hermiona.
Nie chciałem jej słuchać.
- Dajcie mi spokój! Chcę pobyć sam, okej? – zdenerwowałem się.
- Ej!
Miałem tego dość. To był ten moment, w którym miałem ochotę tylko na siedzenie w dormitorium w samotności. Opuściła mnie chęć do robienia czegokolwiek. Pragnąłem tylko pobiec i zamknąć się na cztery spusty przed wszystkim... I tak zrobiłem. Bez żadnego pożegnania pobiegłem szybko po schodach. Nie widziałem już reakcji przyjaciół, ale nie obchodziło mnie to.
Przeszedłem korytarz i udałem się prosto do portretu Grubej Damy i wejścia do pokoju wspólnego Gryffindoru. Po drodze spotkałem kilka uczniów z mojego roku. Na szatach mieli zielone krawaty i znaki domu węża. Wyglądali na bardzo ucieszonych na mój widok. Rzuciłem im groźne spojrzenie.
- O, Harry Potter! Widziałeś co piszą o tobie w gazetach? Słynny chłopiec, który przeżył cieszy się, że ma rodziców! – śmiali się przekrzykując się nawzajem.
- Zamknąć się – syknąłem, ale oni najwyraźniej mnie nie słuchali.
- Naprawdę się popłakałeś? Uuuu, jaki wzruszony!
Dlaczego nie mogłem zniknąć z tamtego miejsca? Musiałem niestety szybko przebiec i się nie odzywać. Było to trudne, ale na szczęście udało mi się wydostać z chmary uczniów.
- Wredni ślizgoni – powiedziałem pod nosem do siebie – Dlaczego ja ich tak nienawidzę?
Dalej nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. Teraz przynajmniej nie musiałem już o tym myśleć, bo dotarłem wreszcie do pokoju wspólnego. Kręciło się w nim parę osób, lecz nie zwracali na mnie uwagi. Co za ulga! Wszedłem po małych, krętych schodkach na górę i znalazłem drzwi do mojego dormitorium. Zamknąłem się w nim na cztery spusty i upadłem na łóżko.
CZYTASZ
Czworo Potterów // Harry Potter fanfiction
FanfictionPiąty rok w Hogwarcie dla Harry'ego Pottera zaczyna się dosyć niezwykle. Już przy ceremonii przydziału dzieciaków z pierwszego roku, jego uwagę przykuwa jedna dziewczynka. Jak się dowiaduje, jej imię brzmi Eveline Potter. Czyżby był to zbieg nazwisk...