Rozdział 18

478 38 2
                                    

Wielka Sala Hogwartu – najgorszy poranek, jaki mógł być dla Harry'ego Pottera w całym jego życiu (może bywały gorsze, ale w tym momencie on nie zwracał na to uwagi)

Od razu znienawidziłem ten dzień. Nie dość, że głupia Rita Skeeter napisała o mnie nieprawdziwy artykuł w Proroku Codziennym, to jeszcze teraz wszyscy będą się ze mnie śmiać. Jednak teraz zaczepił mnie Draco Malfoy.

- Czekaj, czy przypadkiem jeszcze kilka dni temu nie mówiłeś mi po imieniu? – spojrzałem na niego ze zdziwieniem przypominając sobie, jak ostatnio sam mi pomógł.

- Co? Ha, to już przeszłość, Potter.

- Mieliśmy umowę – syknąłem – Nie pamiętasz, co?

Draco znowu się zaśmiał.

- Nie, przepraszam. Jasne, mieliśmy umowę, ale dostałeś to, co chciałeś. A ja jeszcze nie – powiedział spoglądając tym samym na Rona i Hermionę. – Mamy chyba coś do pogadania.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Zrozumiałem, że muszę porozmawiać z Draconem na osobności, gdzie nikt nie będzie nas słyszał. Ja też zerknąłem na przyjaciół i pochyliłem się nad nimi.

- Zaraz wrócę – szepnąłem.

- Harry... - zaczęła niepewnie Hermiona – Uważaj.

- Spokojnie, poradzę sobie. Do zobaczenia na lekcjach.

Dałem im ostatnie wymowne spojrzenie i wstałem z ławki, rzucając gazetą na stół. Poprawiłem krawat w szacie i zrobiłem kilka kroków do przodu. Malfoy od razu poszedł szybkimi ruchami do wyjścia z pomieszczenia, a ja postanowiłem za nim podążyć. Wybiegłem z Wielkiej Sali.

- Czego chcesz? – krzyknąłem, ale ślizgon mnie nie słuchał. Stanął przy drzwiach spoglądając na mnie z szyderczym uśmiechem.

Nie zdążyłem zareagować, a on wziął mnie za szatę i poprowadził do przodu zaciągając siłą. Na takie ingerencje nie mogłem sobie pozwolić.

- Ej! Uspokój się! Idę, idę...

Draco nie zwrócił na to uwagi i dalej ciągnął mnie niczym jakąś szmatę przed siebie. W końcu stanął przed drzwiczkami do składziku na miotły i wepchnął mnie do niego. Poleciałem na podłogę zahaczając swetrem o kij jednej z mioteł. Przewróciłem się.

Chłopak bez słowa zamknął drzwi i stanął przede mną gapiąc się z dziwną radością na mnie z góry.

- Mogę się dowiedzieć o co chodzi? – zapytałem.

- Jesteś żałosny, Potter. – Wyciągnął zza pazuchy gazetę otwierając ją na artykule mówiącym o mnie. Cała moja rodzina stała na zdjęciu w objęciach – Na zdjęciu możemy zobaczyć tulącą się, szczęśliwą rodzinę Potterów. Okazało się, że chłopiec, który przeżył nie jest aż taki twardy, za jakiego zawsze się podawał. Naprawdę? Ha!

- Nie, to nie tak. To nie była prawda...

- Dobra, dobra. Rozumiem, że się cieszysz, ale bez przesady. Serio dałeś sfotografować się w takim momencie, Potter? Kiedy ściskaliście się z rodzinką?

Machnąłem głową i stęknąłem, bo dopiero teraz poczułem ból łokcia po uderzeniu o ziemię.

- Wredna Skeeter znowu zamieniła się w żuka. Wiesz... nawet teraz zastanawiam się, czy przypadkiem nas nie obserwuje....

Nerwowo rozejrzałem się dookoła. Nie mogłem tego powstrzymać, to był już odruch. Na szczęście nigdzie nie widziałem żadnego wstrętnego robaka. Od razu odetchnąłem z ulgą i spróbowałem wstać.

Czworo Potterów // Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz