Pokój wspólny Gryffindoru – coraz późniejszy wieczór
Eveline Potter
Eveline nie wierzyła własnym oczom i uszom. Od początku miała nadzieję, że Harry się odnajdzie. Ale teraz w jej głowie był totalny mętlik. To dobrze, że jego miotła się odnalazła? Sama nie wiedziała, co o tym sądzić. To było jakimś znakiem, pomocą w jego poszukiwaniach i ta wiadomość ją ucieszyła. Ale jednak widząc złamaną miotłę znalezioną przy boisku do quidditcha zaczęła się mocno niepokoić. Mogło mu się coś stać. Tylko co? I dlaczego nigdzie go nie było. Bała się o niego, a nie potrafiła odpowiedzieć sobie na te pytania.
James cały czas był zamyślony. McGonagall już dawno wyszła z pokoju wspólnego zostawiając szczątki Błyskawicy razem z nimi. Było już późno, ale Potterowie nie zamierzali iść spać. Po prostu nie mogli.
- Tato, wszystko dobrze? – zapytała Eveline przerywając kilkuminutową ciszę.
- Tak... To znaczy nie. Nie wiem.
Dziewczynka uśmiechnęła się.
- Jak chcesz go odnaleźć, James? – odezwała się Lily, która miała wielką nadzieję na powrót syna, lecz nie wiedziała jak może się to stać.
- Jeszcze coś wymyślimy, tak myślę – odparł mężczyzna w zamyśleniu – Ta miotła musi coś znaczyć...
- Trochę jej szkoda, prawda? Harry będzie zawiedziony, gdy zobaczy, że jego Błyskawica jest złamana. Kolejna miotła... - zastanawiał się rudzielec.
- Ron! – Hermiona powstrzymała się od zdzielenia go książką, którą trzymała w ręce. Po chwili jednak usiadła na swoim miejscu i głośno odetchnęła – Na razie Harry'ego z nami nie ma, rozumiesz? Zaginął! Weź się ogarnij, albo...
- Spokojnie – przerwała jej Lily – Miotła to akurat najmniejszy problem w tym momencie. Gdy tylko Harry się odnajdzie, obiecuję, że dostanie nową.
James spojrzał na żonę w lekkim uśmiechu, jakby z zazdrością, że jego syn dostanie nową miotłę, a on nigdy nie miał takich świetnych modeli w jego wieku. Od razu otrząsnął się z tej myśli i zaczął myśleć poważnie.
- Słuchajcie... Zastanawiam się tylko, gdzie może on może się teraz podziewać.
- Może dalej jest nawet na terenie Hogwartu? Albo... gdzieś pomiędzy czasoprzestrzenią, a Hogwartem... - Eveline załamał się głos.
- Właśnie! Miałbym nawet wspaniały pomysł, jak go znaleźć... Szkoda, że nie ma z nami moich dawnych przyjaciół ze szkoły. I że nasz wspaniały wynalazek już dawno przepadł – zaczął powoli James.
- Co ma pan na myśli? – Hermiona najwyraźniej nie wiedziała, dokąd zmierza.
- Co mam na myśli? Ha! To i tak nie ma żadnego związku z naszą sytuacją. Gdy byliśmy w waszym wieku, razem z Remusem, Syriuszem i Peterem, moimi... kolegami mieliśmy różne pomysły. Czasem nawet bardzo szalone. Długo pracowaliśmy i wymyśliliśmy mapę przedstawiającą cały Hogwart. Była wspaniała, naprawdę!
W tym momencie młodzi gryfoni zamarli. Eveline przyglądała im się z uwagą. Przez chwilę myślała, że coś im się stało. Wyglądali jakby byli spetryfikowani. Nie wiedziała o co chodzi i od razu się przeraziła.
- Ej! Coś się stało? – odezwała się patrząc na Hermionę i Rona.
- Mapa huncwotów! – wykrzyknął Ron. Nie był w stanie powiedzieć nic więcej.
- Chwila... Wy ją znacie? Jak? – zdziwił się James.
Długo czekał na jakąkolwiek odpowiedź. Hermiona wpatrywała się w jeden punkt na ziemi nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Eveline wiedziała już jedno: albo wpadła na genialny pomysł, albo uświadomiła sobie coś strasznego. Miała nadzieję, że to pierwsze. Wreszcie odważyła się odezwać.
- Tak! Jasne, że ją znamy. Harry dostał ją na trzecim roku od Freda i George'a, bliźniaków-Weasleyów. Ma... miał ją do teraz. Kompletnie o niej zapomnieliśmy! Naprawdę nic panu nie mówił?
James bardzo się zaskoczył, ale jednocześnie ucieszył.
- Chyba zapomniał, żeby coś o niej wspomnieć. Chętnie dowiedziałbym się więcej... Ale nie będę dochodził do tego, jak chłopaki ją znaleźli. Wiecie, gdzie teraz jest?
Eveline czegoś tutaj nie rozumiała. Od razu postarała się wtrącić do rozmowy, żeby wyjaśnić wszystkie wątpliwości.
- Chwila... Co za mapa huncwotów? O co tu chodzi?
Tata westchnął i popatrzył się z politowaniem na córkę.
- Za dużo tłumaczenia, kochanie. Może później...
- Tak poza tym, Eveline, jest już późno – wtrąciła Lily pokazując zegar – Musisz chyba już pójść spać. Hermiono, odprowadzisz ją do dormitorium?
Hermiona uśmiechnęła się i potaknęła. Wstała obejmując dziewczynkę.
- Co? Teraz? Kiedy wy właśnie opracowujecie plan jak odnaleźć Harry'ego? Dlaczego nie mogę wam pomóc? – oburzała się Eveline.
Nie chciała iść spać. Nie mogła. Nie w tym momencie. Miała wrażenie, że może się zaraz obrazić na cały świat. Dlaczego rodzice zawsze musieli tacy być?
- Jesteś jeszcze młoda, kochanie... Zostaw to dorosłym – odpowiedziała Lily. W jej głosie słychać było troskę.
- Ale... Przecież nawet pomogłam was uratować! Myślicie, że się do niczego nie przydam, bo jestem dopiero w pierwszej klasie? A co oni – wskazała na Rona i Hermionę – zrobili w moim wieku? No właśnie. Doszli do kamienia filozoficznego. Sami. Bez pomocy dorosłych. Nie jestem już dzieckiem!
Eveline nie wiedziała, dlaczego wszyscy się śmieją. Dla niej sytuacja była w pełni poważna. Zaczęło się od niewinnego, pełnego miłości uśmiechu taty. Potem wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ej! Dlaczego się ze mnie śmiejecie?
- Na ciebie jeszcze przyjdzie czas – oznajmił James – Ale na pewno pomożesz w poszukiwaniach.
- Obiecujesz? – upewniła się dziewczynka.
James westchnął.
- Obiecuję. Ale teraz idź spać.
Po tych słowach Eveline poczuła, że naprawdę robi się senna. Może jednak powinna już opuścić pokój? Wiedziała, że opieranie nie będzie miało najmniejszego sensu. Wstała i poszła z Hermioną do dormitorium.
- Myślisz, że Harry się odnajdzie? – szepnęła do niej, gdy wyszły już z pokoju wspólnego.
- Jesteśmy na dobrej drodze, Eveline. Tak. Harry już jutro będzie z nami – odpowiedziała z rumieńcem na twarzy Hermiona.
- Jak to: jutro? Chcecie go szukać teraz? W nocy?
Dziewczyna już się nie odezwała. Najwidoczniej nie znała odpowiedzi na to pytanie. Wszystko musieli zawierzyć Jamesowi, który najlepiej wiedział, co robić. Szybko zmieniła temat rozmowy i po cichu weszły do dormitorium.
Wkrótce Eveline została sama w ciemności, leżąc na łóżku. Wszystkie jej współlokatorki dawno już spały. Z pokoju wspólnego przez ściany nie dobiegał żaden dźwięk. W momencie przekroczenia drzwi odgłosy rozmowy ucichły. Nie wiedziała więc, co robią rodzice, Ron i Hermiona ani o czym mówią. A tak bardzo chciała...
Zaczęła zastanawiać się o co właściwie w tym wszystkim chodziło. Jasne.. Harry zaginął w niewiadomych okolicznościach. Odnalazła się tylko jego miotła. To już wiedziała. Dręczyła ją jednak myśl, co mogło się z nim stać. Był jeszcze na terenie Hogwartu, jak przypuszczała Hermiona? A może w kompletnie innym miejscu? Mógł się jakoś przypadkowo przemieścić, przeteleportować, czy coś takiego. Magia działała na różne sposoby.
Nie wiedziała też, o co chodziło z mapą huncwotów. Harry nigdy jej o tym nie wspominał, tak samo jak tata. Nie miała zielonego pojęcia co to jest, ani jak działa. Wiedziała tylko, że to może jakoś pomóc w odnalezieniu brata. A to było najważniejsze. Tata obiecał jej, że będzie mogła w tym uczestniczyć. A chyba James Potter nie powinien okłamać własnej córki, prawda? Postanowiła więc czekać na następny dzień. On na pewno przyniesie coś dobrego.
W końcu po długim czasie bezczynnego leżenia w ciemnościach pokoju, udało jej się. Zasnęła. Spała spokojnym, głębokim snem. Aż do czasu...
CZYTASZ
Czworo Potterów // Harry Potter fanfiction
FanfictionPiąty rok w Hogwarcie dla Harry'ego Pottera zaczyna się dosyć niezwykle. Już przy ceremonii przydziału dzieciaków z pierwszego roku, jego uwagę przykuwa jedna dziewczynka. Jak się dowiaduje, jej imię brzmi Eveline Potter. Czyżby był to zbieg nazwisk...