Rozdział 33

304 21 8
                                    

Skrzydło szpitalne, Hogwart – dwie pełne zdziwienia i szoku minuty później

Nie wiedziałem, co mam robić, ani co powiedzieć. Postanowiłem siedzieć cicho i się nie odzywać. Każdy z obecnych milczał, by zachować ciszę. Najwyraźniej wszyscy powielali moje uczucie.

Wkrótce do sali weszła Hermiona. Za nią szedł Draco Malfoy. Dziewczyna usiadła na swoim krześle, a ślizgon stanął przed Dumbledore'm. Ku mojemu zdziwieniu, nie zachowywał się aż tak wyniośle, jak zwykle. Spuścił głowę w luźnej pozycji, a jasne włosy opadły mu na twarz.

- Draco Malfoy... – zaczął poważnie profesor – Wiesz, po co tu przyszedłeś?

Draco obrzucił mnie spojrzeniem, lecz ostatecznie odezwał się do Dumbledore'a:

- Wydaje mi się, że wiem.

- Jesteś zamieszany w sytuację Harry'ego. I to dość mocno. Obaj musicie ponieść konsekwencje.

Znowu się zdziwiłem. Malfoy pokiwał z pokorą głową. Od kiedy on przyjmuje w ten sposób takie wiadomości? To było do niego kompletnie niepodobne. Może naprawdę zrozumiał swój błąd? To by wyjaśniało list, który przysłał mi tej nocy.

- Więc...? – Draco nie wiedział, co ma powiedzieć. Odsunął się kilka kroków i spojrzał na moją rodzinę, Rona i Hermionę.

- Chłopcy, chyba rozumiecie, że postąpiliście bardzo nieodpowiedzialnie – kontynuował profesor.

- To już wiemy – wypalił Malfoy – Możemy przejść do rzeczy? Zaraz mam lekcje.

- Lekcje poczekają – powiedział szybko James spoglądając na ślizgona znad okularów-połówek.

Dumbledore wstał i podszedł do mojego łóżka. Wystraszyłem się. To zwiastowało coś poważnego.

- Harry Potterze – zaczął, a ja się wzdrygnąłem – złamałeś kodeks quidditcha wnosząc na boisko niepożądany przedmiot, jakim była peleryna niewidka. Użyłeś jej, tym samym nie stosując się do zasad gry. Z przykrością muszę stwierdzić, że musisz zostać zdyskwalifikowany na dalsze mecze quidditcha w naszej szkole. Nie możesz już grać jako szukający Gryffindoru.

Zamarłem.

Nie mogłem się już więcej poruszyć. Spojrzałem na moją białą kołdrę i wpatrzyłem się w nią. To nie mogła być prawda. Nie. Może to kolejny straszny sen, z którego wystarczyło się obudzić... Nie mogłem w to uwierzyć.

Bałem się spojrzeć na przyjaciół, a tym bardziej na rodziców. Mój tata od zawsze na mnie polegał, ćwiczył ze mną do meczów, dopingował... Myślał, że będę wielkim zawodnikiem, tak jak on. Ja kochałem quidditch. Nie mogłem wyobrazić sobie życia bez sportu czarodziejów. To było moje przeznaczenie! Mogłem zostać zawodowym graczem, mistrzem łapania złotych zniczów, ale... Teraz to wszystko przepadło. W jednym momencie, jak pstryknięcie palcem. Od razu to zrozumiałem.

- Harry...? – Hermiona zaczęła się martwić, bo przez długi czas nie odpowiadałem.

- Nie – szepnąłem – Niemożliwe.

- Przykro mi, Harry – odparł Dumbledore – Takie są zasady. Nie możesz już grać.

Jasne, zrozumiałem mój błąd. Wiedziałem, że postąpiłem źle, ale nie spodziewałem się tego. Myślałem, że dostanę jakiś szlaban, albo co najwyżej zawieszenie w quidditchu na następny mecz... Ale nie. To było zawieszenie na zawsze.

- Ja... ja – nie mogłem wydusić z siebie słowa – Jeszcze raz przepraszam.

W sali nastała cisza. Nikt nie odważył się odezwać.

- Nie da się tego jakoś zmienić? – zapytała Eveline – Przecież Harry nie przeżyje bez quidditcha!

- Bardzo bym chciał, Eveline, ale nie – odpowiedział profesor – To nie ja ustalam kodeks quidditcha. Ja po prostu muszę się do niego stosować.

W tym momencie James wstał. Jeszcze tego brakowało. Kochałem mojego tatę i ufałem mu w każdej możliwej chwili, ale teraz obawiałem się jego reakcji. On jednak usiadł na moim materacu i spojrzał mi w oczy.

- Tato... Nie jesteś zły? – mruknąłem.

- Zły? Nie. Trochę zawiedziony. Dalej cię kocham, Harry i nie przestanę. Dalej jesteś moim najlepszym synem. I wspaniałym graczem.

Westchnąłem. Sam nie wiedziałem, czy to dodało mi otuchy, czy wręcz przeciwnie.

- Nawet... nawet jeżeli splamiłem honor naszej rodziny i już nigdy nie wsiądę na miotłę?

- Nawet wtedy – zaśmiał się James – Przyjmij to jako stosowną konsekwencję, z której na pewno wiele wyniesiesz.

- Nie będziesz chciał mnie jakoś bronić? Naprawdę? Nie sprzeciwisz się? – zacząłem się denerwować.

Tata wziął głęboki oddech.

- Synu, broniłbym twojej posady w grze w każdym możliwym momencie. Ale słyszałeś, nie ma już ratunku. Musimy to jakoś znieść.

- Profesorze, naprawdę nie ma już żadnej innej możliwości? Mogę zrobić wszystko, dosłownie wszystko – zapewniłem zwracając się do Dumbledore'a.

- No... Jest jedna inna opcja, żebyś mógł uniknąć dyskwalifikacji do końca nauki w Hogwarcie. Musi znaleźć się jakaś osoba, która sama zrezygnuje z gry, za ciebie.

Zamilkłem. Uświadomiłem sobie, że to raczej niemożliwe. Jest jakiś gracz, który byłby w stanie zrobić to dla mnie? Szybko uznałem, że nie. Dla każdego zawodnika quidditch jest czymś więcej niż tylko sportem. Nikt nie zrezygnowałby z niego na lata, tylko dlatego, żeby uchronić przed tym mnie; Nic-niewartego Harry'ego Pottera.

Spojrzałem w oczy taty, a potem mamy i Eveline. Wszystkim nagle zrobiło się smutno. Dawali mi swoim spojrzeniem znak, że już wszystko przepadło. Że muszę się jakoś z tym pogodzić.

Potem przeniosłem wzrok na przyjaciół. Ron zrobił wymowną minę, a Hermiona spuściła głowę. Wszyscy łączyli się ze mną w smutku, ale nikt nie sądził, że można to jakoś odratować.

Draco Malfoy chyba nie zwracał na to wszystko uwagi. Znalazł sobie krzesło w tylnej części sali, chowając się w rogu. Słyszał wszystko to, o czym rozmawialiśmy, ale nie odpowiadał. Patrzył się w ziemię w milczeniu.

- Harry, zrozum, że musisz jakoś to przyjąć... - zaczęła powoli moja mama.

Nie wiedziałem, co mam mówić. Czy zrobić tak, jak podpowiadają mi wszyscy, czyli znieść karę z pokorą, czy może bronić się szukając rozpaczliwie wyjścia?

- Quidditch jest dla mnie wszystkim – odparłem wreszcie – Ciężko będzie mi się rozstać z tym na zawsze. Nie mogę wyobrazić sobie, że już nigdy nie wsiądę na miotłę i nie będę trzymał w rękach złotego znicza. Że od teraz będę mógł tylko dopingować naszym zawodnikom... Ale już wiem, że to był mój ostatni mecz. Zakończyłem swoją karierę w nietypowych okolicznościach... Mogę to przyjąć.

Nastąpiła chwila ciszy. Nawet Dumbledore wyglądał na smutnego.

- Czyli nie będziemy szukać osoby, która byłaby w stanie oddać za ciebie swoją posadę? – upewnił się profesor.

Pokiwałem smutno głową. Nie liczyłem, że ktokolwiek byłby odważny to zrobić. W tym momencie stało się jednak coś, czego absolutnie się nie spodziewałem.

- Nie musimy szukać – usłyszałem cienki głos za sobą – Ja mogę to zrobić.

Odwróciłem się i od razu przetarłem oczy. Słowa wybrzmiały z ust osoby, która nigdy w życiu by czegoś takiego nie powiedziała.

Draco Malfoy wstał i podszedł do mojego łóżka z podniesioną głową. 


Notka od autorki

Bardzo przepraszam za takie zakończenie rozdziału, ale nie mogłam się powstrzymać. Mam nadzieję, że wybaczycie! Jeszcze raz dzięki za to, że mam tak wspaniałych, choć nielicznych czytelników. Będę to powtarzać aż do końca: jesteście po prostu świetni! <3

Czworo Potterów // Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz