Rozdział 27

336 22 3
                                    

Pokój wspólny Gryffindoru – piątek, wieczór

Eveline Potter

Zwykły, niczym niewyróżniający się wieczór. Tak powiedziałby prawie każdy o tym dniu i tej porze. Ale nie Eveline Potter. Dla niej wszystko było wręcz odwrotnie.

Zaczęło się od meczu quidditcha. Był to pierwszy mecz w tym roku szkolnym, pewnie dla wielu zapowiadał się bardzo ciekawie. Tak samo dla niej. Pierwszy raz w życiu w ogóle oglądała mecz tego niesamowitego sportu. Zrobiłby na niej dobre wrażenie, gdyby nie to, co wydarzyło się zaraz później.

Dalej to do końca do niej nie docierało. Była zdruzgotana. Jej brat zaginął. Nikt nie wiedział co się z nim stało. Po prostu w pewnym momencie gry zniknął i już się więcej nie pojawił. Mimo, że miała wielką nadzieję na jego odnalezienie, podświadomość podpowiadała jej, co może się stać. Otrząsnęła się z tej myśli. „Nie. Harry wróci. On żyje" – próbowała sobie wmawiać. Musiała trzymać się właśnie takiego nastawienia.

James Potter wydawał się trochę zaniepokojony, jednak on też starał się być optymistycznie nastawiony do tej sytuacji. Nie przejął się tym aż tak, jak jego żona i córka. Wiedział, że to właśnie jemu uda się odnaleźć Harry'ego.

Siedzieli właśnie w pokoju wspólnym Gryffindoru razem z rodziną Potterów oraz Hermioną i Ronem, którzy postanowili również zostać. Robiło się już późno. Wszyscy gryfoni dawno pozamykali się w swoich dormitoriach by szykować się do spania. Jednak oni dalej opracowywali plan na poszukiwania Harry'ego.

- Musimy jeszcze raz przeanalizować całą sytuację – odrzekł stanowczym głosem James moszcząc się wygodnie na fotelu.

- James... myślisz... że to się uda? – zapytała niepewnie Lily.

- Uda się, kochanie. Mam swoje sposoby.

Kobieta popatrzyła na niego z uprzejmością i westchnęła. Eveline uśmiechnęła się szeroko do mamy.

- Widział ktoś moment, w którym Harry znikał? Może coś się stało w momencie akcji w meczu, czy coś takiego? – zastanawiał się Ron.

- Nie wiem dlaczego, ale nie zwracałam na niego większej uwagi. Starał się nie wyróżniać, by w dobrym momencie złapać znicza. Myślałam, że sobie poradzi... Jak zawsze... - Hermionie załamał się głos i schowała głowę w dłoniach. Ron natychmiast zaczął ją pocieszać.

- Nie załamujmy się – odparł James – Może macie coś, co pomoże w poszukiwaniach? W końcu musimy od czegoś zacząć.

- Ja nie mam żadnych pomysłów – powiedziała od razu Eveline – Zresztą, bardzo nie pomogę. Nie znam się na tym.

Ojciec popatrzył na nią z politowaniem.

- Ty też się przydasz, Eveline. Na pewno. Ron? Hermiona? Co chodzi wam po głowach?

Gryfoni posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia. Eveline wiedziała już, że nie mają żadnych nowych pomysłów. Tak samo jak ona, mają pustki w głowach. Nie dziwiła im się, choć musiała przyznać, że oni prędzej wymyślą sposób na odnalezienie Harry'ego, niż ona. Są starsi, a przede wszystkim mądrzejsi. No i, nie oszukujmy się, znają go lepiej niż ona. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, rodzeństwo poznało się zaledwie kilka tygodni temu.

- Na brodę Merlina! – wykrzyknął Ron – Nadal nie wiem, co się stało, a co dopiero o myśleniu, jak temu zaradzić! Nie mam pojęcia.

James opuścił ręce. Myślał, że może najlepsi przyjaciele jego syna wpadną na jakieś pomysły. Od razu z tego zrezygnował.

Czworo Potterów // Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz