Wielka Sala – 4 września, poranek
- A więc o to chodzi! – krzyknął uradowany Ron – Teraz już rozumiem!
Wraz z dwójką przyjaciół siedziałem właśnie w Wielkiej Sali, przy śniadaniu. Większość uczniów opuściła już pomieszczenie, więc byliśmy sami i mogliśmy spokojnie rozmawiać.
Zeszłego wieczoru długo rozmyślałem nad spotkaniem z Dumbledore'em. Wahałem się bardzo, ale ostatecznie odważyłem się przeprosić Rona i Hermionę za poprzedni wybuch złością. Odetchnąłem z ulgą, gdy od razu mi wybaczyli i zrozumieli. Teraz już wiem, że tak właśnie postępują prawdziwi przyjaciele, wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Przeprowadziliśmy szczerą rozmowę, powtórzyłem im każde słowa dyrektora. Właśnie o tym dyskutowaliśmy.
- Harry – zaczęła troskliwie Hermiona. Wiedziałem, że gdy tak się do mnie zwraca, chce dać mi jakąś życiową radę, czy coś w tym stylu. Średnio chciało mi się tego słuchać – Nie będziesz ich szukał, prawda?
- Sam nie wiem – odparłem, choć w głębi serca pragnąłem odnaleźć rodziców – To byłoby raczej trudne, ale...
- Harry, proszę cię, nie rób tego. Może znajdzie się jakiś inny sposób na uzyskanie informacji.
- Niby ghaaaaki? – zapytał Ron z ustami pełnymi jedzenia.
- Tego jeszcze nie wiem – odpowiedziała oburzona dziewczyna – A ty musisz się tak najadać? I gadać z pełną buzią?
Uśmiechnąłem się. Typowa Hermiona.
- Chodzi mi tylko o to, żeby mieć pewność, że oni żyją. Inaczej nic nie miałoby sensu – mruknąłem smutno.
Przyjaciele już nie odpowiedzieli. Nastała grobowa cisza tak, że poczułem się niezręcznie.
Nagle zobaczyłem moją siostrę, Eveline wchodzącą do Sali i rozglądającą się dookoła. Stanęła przy jednym ze stołów i nie wiedziała, co ma dalej robić. Otrząsnęła czarnymi włosami i jeszcze raz przyjrzała się niepewnie całemu pomieszczeniu. Wyglądała na zdezorientowaną, więc postanowiłem do niej podejść.
- Harry! – ucieszyła się i wtuliła się w moje ramiona.
- Coś się stało? Zgubiłaś się?
Dziewczynka lekko się zmieszała.
- Zaraz mam eliksiry. – Spojrzała na zegarek – Ale odłączyłam się od grupy i teraz nie wiem gdzie mam iść.
Westchnąłem.
- Chodź, zaprowadzę cię – wziąłem siostrę za rękę wyprowadzając ją z Wielkiej Sali.
Dałem niemy znak Ronowi i Hermionie, żeby wiedzieli, że zaraz do nich wrócę.
- Pierwsze eliksiry, tak? – zacząłem temat – Moje pierwsze spotkanie ze Snape'em nie było zbyt przyjemne. Uważaj na niego, może dać ci popalić.
- Sprawia wrażenie strasznego gbura. Jest aż taki zły?
- Wiesz, profesor Snape jest, no... dosyć... nietypowy. Łatwo może się na kogoś uwziąć i nigdy nie odpuszcza. Nie przepada za gryfonami, a zwłaszcza naszą rodziną.
- Dlaczego? – zdziwiła się Eveline próbując dotrzymać mi kroku.
- Miał złe relacje z naszym tatą – próbowałem streścić wszystko jak najbardziej ogólnikowo – Mnie też zawsze nienawidził, niestety ciebie też może nie polubić. A w szczególności, kiedy spóźniasz się na pierwsze zajęcia – zaśmiałem się.
Dotarliśmy do lochów i właściwej sali lekcyjnej. Przepuściłem Eveline i otworzyłem drzwi. Wszyscy uczniowie siedzieli już w ławkach, a Snape spiorunował nas wzrokiem.
- Przepraszam, panie profesorze, ale przyprowadzam Eveline. Zgubiła się po drodze. Obiecuję, że to się nie powtórzy.
Dziewczyna spojrzała na mnie przestraszonymi oczami i zrobiła parę kroków w stronę stolików.
- Ah, Pan Potter i panna Potter, cóż za wspaniały zbieg okoliczności!
Wolałem się nie odzywać.
- Siadaj! – krzyknął do Eveline i zwrócił się do mnie – A z tobą jeszcze się zobaczymy.
Już miałem wychodzić, gdy usłyszałem głos Snape'a, lecz tym razem nie wiedziałem już do kogo mówi.
- Zapomniałbym! Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru.
Odwróciłem się ze złością.
- Za co?! Nie może pan... - wypaliłem, ale nie zdążyłem dokończyć. To było chyba trochę zbyt ostre.
- Za spóźnianie się i wtargnięcie na nieswoją lekcję, panie Potter. Ciesz się, że nie odjąłem wam osobno. – mruknął – I jeszcze minut pięć za pyskowanie do nauczyciela. Podoba się?
Postanowiłem już nie protestować. Wyszedłem z sali trzepiąc drzwiami. Snape znowu mnie wkurzył, nie wiedziałem na kogo jestem bardziej zły: Na siebie czy na niego.
- „Jak można podpaść nauczycielowi już drugiego dnia szkoły? I to na zajęciach dla pierwszorocznych! – pomyślałem – Jestem kretynem."
Wiedziałem już, że Snape potrafi zepsuć mi cały humor. Ale ten dzień chyba nie mógł być jeszcze gorszy.
Na końcu korytarza zobaczyłem nie kogo innego jak samego Dracona Malfoya.
- Uuuu – krzyknął, gdy tylko mnie zobaczył – Kogo my tu mamy? Słynny Harry Potter, oczywiście! Jak tam siostrzyczka?
- Zamknij się, Malfory – syknąłem. Zacząłem się zastanawiać, że chyba stać mnie było na więcej niż samo „Zamknij się, Malfoy." To było już... przereklamowane.
- Ha, wiesz już wszystko? Ten przygłup Dumbledore powiedział ci całą prawdę, no nie? Nie rób sobie nadziei, twoi kochani rodzice już dawno nie żyją – dmuchnął na swoja dłoń z pogardą.
- A ty skąd niby to wiesz?
Wyciągnąłem różdżkę z kieszeni. Malfoy nie odpowiadał, tylko patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Gadaj! Wiesz coś na ten temat! – krzyknąłem i wycelowałem w niego różdżkę. Nie chciałem zrobić mu krzywdy, tylko trochę nastraszyć. Draco zrobił zdziwioną minę. – Gdzie oni są? Gdzie są moi rodzice?!
- A co mi zrobisz, Potter?
W tym momencie musiałem przyznać, że chłopak mnie zgasił. Musiałem jednak mu cos odpowiedzieć.
- Jesteśmy w szkole. Nie chcę znowu podpaść nauczycielom, dobrze? Więc po prostu powiedz i tyle. Żaden problem!
Draco zezłościł się, ale też powstrzymał się od wystrzeleniem we mnie zaklęcia. Dalej nie opuszczał różdżki, trzymał ją wysoko, wycelowana prosto w moją twarz. Stanął przede mną i nie odzywał się. Ręce mi opadły.
- Proszę cię, współpracujmy. Ten jeden raz. – Sam nie wierzyłem w swoje słowa, ale to była ostatnia szansa na namówienie go.
- Od kiedy ty się tak do mnie odzywasz?
- Jak widać, od teraz.
- Robisz to tylko dlatego, że chcesz się jak najwięcej dowiedzieć. Muszę mieć coś w zamian – mruknął.
- I tu mnie złapałeś. Zrobię co chcesz, tylko przejdźmy na kompromis. I opuść różdżkę.
Ku mojemu zdziwieniu, Draco powoli schował ją do kieszeni, więc ja zrobiłem to samo. Dalej nie dochodziło do mnie to, co zrobiłem. Czy ja właśnie zawarłem jakąś umowę z Malfoyem? To szalone.
- Niech ci będzie – odparł rozglądając się nerwowo dookoła. Zbliżył się do mnie na kilka kroków. Najwyraźniej nie chciał, żeby ktoś go usłyszał – Mam kilka informacji. Wiem, gdzie są.
CZYTASZ
Czworo Potterów // Harry Potter fanfiction
FanfictionPiąty rok w Hogwarcie dla Harry'ego Pottera zaczyna się dosyć niezwykle. Już przy ceremonii przydziału dzieciaków z pierwszego roku, jego uwagę przykuwa jedna dziewczynka. Jak się dowiaduje, jej imię brzmi Eveline Potter. Czyżby był to zbieg nazwisk...