Rozdział 7

654 48 3
                                    

Dwór Malfoyów, salon - podczas niefortunnej sytuacji

Draco nie wiedział co dalej robić. Właśnie został nakryty przez swoich rodziców i ciotkę na włamaniu się do własnego domu. (trochę szalone, co nie?) Był wstrząśnięty.

- Draco? – Narcyza wyszła zza drzwi.

- Oh.. kogo my tu mamy? Szlama i zdrajca krwi! – zaśmiała się Bellatriks towarzysząca siostrze – Dawać no tu ich!

Ron i Hermiona nie zdążyli uciec. Widzieli, jak Harry i Eveline pobiegli prędko pod peleryną niewidką, ale zrozumieli że tak właśnie ma być. Rodzeństwo poszło ratować rodziców, a oni muszą walczyć z Malfoyami. Jednak mieli świadomość, że będą raczej bezbronni.

- Expeliarmus! – krzyknęła Narcyza i zabrała im różdżki, nim w ogóle zdążyli się obejrzeć.

Szybko zostali siłą zaciągnięci na środek dużego pokoju urządzonego w staromodnym stylu. Teraz byli już kompletnie bezbronni. Hermiona chciała wytrącić swoją różdżkę, albo chociaż kopnąć kogoś z napastników, ale została obezwładniona. Kobiety wypowiedziały nieznane im zaklęcie. Nagle magiczne sznury związały Ronowi i Hermionie razem ręce, a potem całe ciała tak, że nie mogli się poruszać. Próbowali się wyrywać, ale nic z tego. Musieli siedzieć na podłodze w niewygodnych pozycjach, tyłem do siebie. Ich udział w walce był już zakończony.

- Ładnie to włamywać się do czyjegoś domu? – zapytała szyderczo Bellatriks.

- Draco! – zawołał donośnym głosem Lucjusz stojący obok. Chłopak niepewnie pojawił się w pomieszczeniu. Cały drżał ze strachu i przerażenia. – Ty ich tu sprowadziłeś prawda? Jednocześnie łamiąc ustalone zasady, oczywiście. Mów!

- Tak... tak ojcze – odparł cicho spuszczając głowę.

Mężczyzna wyciągnął rękę w stronę syna. Skierował różdżkę prosto na niego.

- Nie! Lucjuszu nie rób tego! – wykrzyknęła Narcyza.

- Podsłuchałeś naszą rozmowę, wkradłeś się do domu w środku nocy razem z bandą nic niewartych gryfonów, podczas gdy powinieneś być w szkole. Chciałeś na nas napaść? Ty rozumiesz co robisz, synu? Pytam się ciebie! Dochodzi coś do tej twojej mizernej łepetyny...? – powtarzał, gdy Draco nie odpowiadał. W końcu chłopak skinął ponuro głową. Bał się ojca, więc starał się go słuchać, nawet teraz.

- Tak – odważył się wreszcie odezwać – Wiem, co robię i nie będę stosować się do tych twoich wymyślonych zasad.

- Synu... - martwiła się matka.

- Cicho! Oni – Draco wskazał na Rona i Hermionę – mi w tym pomogą. Jesteś okropnym ojcem, nie zamierzam cię już więcej widzieć! Nie mogłem dobrze z tobą żyć. Zepsułeś mi całe życie! I nie tylko mi! Mam tego dość. Nie. Będę. Ci. Już. Poddany. Nigdy! Uwięziłeś, torturowałeś bezbronnych ludzi... Jesteś straszny, nigdy nie chcę być taki jak ty!

- Chodzi o Potterów, czy o czymś nie wiem? – zapytała Bellatriks – Nagle kochany Dracuś zaczął się nimi interesować, czyżbyś znalazł sobie nowych znajomych, co? – śmiała się.

- Zamknij się – warknął blondyn.

- Już nie jesteś moim synem – wycedził Lucjusz złowrogim tonem – Nie ma już dla ciebie miejsca w moim domu. Zdradziłeś nas ty... ty...

Na twarzy Dracona malowało się przerażenie, jednak starał się jak najmniej to ukazywać. Spojrzał na nich. Jego matka była zapłakana, Bellatriks zaś morderczo się uśmiechała. Lucjusz był wściekły. Gryfoni leżący bezwładnie na podłodze obserwowali to wszystko ze strachem, jednak spojrzeniami dopingowali Draconowi.

Czworo Potterów // Harry Potter fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz