2-2.1

993 97 109
                                    

W następnym rozdziale czeka was taki płot twist, że się kurwa zesracie. Jestem geniuszem.

Alenoten... Enjoy?

*

Jedno było w stu procentach pewne.

America nienawidziła światła słonecznego, brutalnie wyrzucającego ją z błogiej nicości. To było popieprzone.

Najpierw spędziła ponad pół roku w celi, następnie zesłano ją kapsułą na Ziemię - zapewne sądząc, iż czekać ją mogła jedynie rychła śmierć - potem pozwolono jej poczuć słodki smak wolności i brak zmartwień, by na koniec - i tu niespodzianka, bo nie było w tym nic dobrego - zniszczyć ją doszczętnie. Wojna, ból, śmierć bliskich...

Dla nikogo nie byłoby zaskoczeniem, gdyby okazało się, że wreszcie postradała rozum.

Być może tak się właśnie stało. Być może zwyczajnie przesadzała, była zmęczona.

Jednak nie zamierzała się poddawać. Musiała być silna. Dla Xana. Tylko on jej pozostał na tym pojebanym świecie.

Nie potrafiła rozpaczać za Kanem, babcią, Finnem, Raven, Bellamym, Octavią czy Montym. Nie było czasu na żałobę, więc zdusiła w sobie cały ten ból, dokładnie tak, jakby pozbyła się namiastki swego człowieczeñstwa.

- Ami?

Blondynka zamrugała, ocierając czoło z kropel potu. Jej poszarzałe, niegdy śniade, policzki zaczerwieniły się nieco, gdy spojrzała na Xana ze wstydem. Odkąd się zbudził, nie zapytała nawet jak się czuł.

- Tak, skarbie?

- C-czemu nikogo tu nie ma? - zapytał, krzywiąc się z bólu.

America westchnęła głęboko, o mało nie zakrztuszając się powietrzem. Nie wiedziała. Nie miała pojęcia, gdzie, do chuja pana, podziali się wszyscy i dlaczego postanowili odejść. Co miała mu odpowiedzieć?

- Nie przemêczaj się, błagam - wyszeptała wreszcie, ignorując metalową łapę, zaciskającą się wokół jej gardła. - Chcesz się napić, skarbie?

- Proszę, Ami, nie unikaj odpowiedzi. J-jestem już duży. Powiedz mi...p-prawdę.

Zacisnęła powieki, wyciągając z plecaka bidon z wodą, po czym odkręciła go i przystawiła do jego ust. Chłopiec napił się z ulgą, a następnie jęknął, kładąc głowę na kurtce, którą Mer podłożyła mu wczeniej pod głowę.

- Nie mam pojęcia, skarbie - odparła, upijając ostatni łyk wody, jaki im pozostał. Westchnęła ponownie, przecierając zmęczone oczy. - Naprawdę nie wiem... Tak ba-ardzo cię prze-przepraszam, t-to mo-oja w-wi... - Nie była w stanie dokończyć zdania, gdyż jej głos załamał się żałośnie, a z oczu popłynęły łzy bezsilności.

Nie miała już siły.

- Ami, nie płacz, proszę - wyjęczał ciemnowłosy, marszcząc twarz z bólu.

Pociągnęła nosem, ocierając twarz. Skrzywiła się, gdy mroczki po raz kolejny zaatakowały jej oczy.

- Dlaczego to zrobiłaś, Ami?

Zamrugała szybko, zwracając ku niemu swoje niebieskie oczy, przepełnione niezrozumieniem i rozpaczą.

- Co?

- D-dlaczego do mnie strzeliłaś, Ami?

Mer rozszerzyła oczy w panice, a oddech ugrzązł gdzieś w dole jej gardła. Wyrzuty sumienia zaatakowały serce blondynki, sprawiając, iż przyspieszyło ono swe bicie.

𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz