2-1.1

1.2K 95 44
                                    

Hello my old friends!

Przyznać się. Kto nie mógł się doczekać?

*

Plecak zaszeleszczał głośno, gdy Mer zaciągnęła jego szelki. Zignorowała ból pleców i kroczyła dalej, zaledwie krzywiąc się lekko.

Przysiadła przy jednym z drzew, otaczających ją z każdej strony, nie przejmując się, iż z jej policzka na nowo zaczęła sączyć się krew.

Przymknęła oczy, marszcząc nieco czoło, kiedy promienie słoneczne zaczęły nieprzyjemnie szczypać ją w ranę. Kilkugodzinna wędrówka nie przyniosła żadnych rezultatów. Ani śladu Xana. Nawet najmniejszego. Żadnego śladu zerwanego skrawka bluzki, małej stópki odbitej na ściółce, czy cholernej kropelki krwi. Nic.

Nie pozwoliła jednak, aby w zakamarki jej umysłu wkradł się obraz porwanego chłopca. Ziemianie bowiem zginęli w ich pierścieniu ognia. Co do jednego. Cóż... Może za wyjątkiem Anyi, ich -  rzekomej - liderki.

Xan gdzieś tu był. A ona go znajdzie. Za wszelką cenę. Choćby miała się wykrwawić.

Na całe szczęście wciąż potrafiła myśleć racjonalnie - a przynajmniej tak sądziła - więc miała się na baczności z każdym kolejnym krokiem. Wiedziała, że musiała odpocząć i zebrać siły na dalsze poszukiwania, choć ta wizja wcale jej się nie podobała. W tym celu ułożyła głowę na plecaku, który zdjęła z pleców i oparła o konar, a następnie zamknęła oczy.

Odpoczywała i jednocześnie nasłuchiwała otoczenia. Nie mogła bowiem pozwolić sobie na żaden najmniejszy błąd.

Gdzie jesteś, skarbie?

America przełknęła z trudem, starając się zahamować łzy bezsilności. Co jeśli Clarke nie była wcale tak daleka od prawdy? Co jeśli Mer postąpiła niesłusznie? Co jeśli Xan nie żyje? Co jeśli...

Pokręciła głową, zakrywając oczy dłonią.

Nie miała już nic do stracenia. Jej ojciec nie żył. Nie zdążyła się z nim nawet pożegnać, czy choćby powiedzieć, że mu wybacza. Może lepiej się stało, ponieważ czuła, że nie umiała mu wybaczyć. Finn...

Chryste Finn...

Tym razem nie była już tak silna i pozwoliła łzom zalać jej policzki. Niemalże od razu poczuła piekący ból, ale dziwnym trafem sprawiało to, iż czuła nieco większy spokój. To koiło jej doszczętnie zszargane nerwy.

Gdyby tylko została grzecznie w kapsule... Bellamy nie musiałby jej ratować, w związku z czym Finn byłby bezpieczny.

— Kurwa — Zajęczała, krzywiąc twarz. Jej broda drżała niebezpiecznie, a umysł zdawał się przejaśniać. — Kurwa... Oni nie żyją. O-oni naprawdę nie.... Oni nie żyją, kurwa.

Zdawać by się mogło, że do Americi dopiero w tym momencie dotarło, co tak naprawdę się stało. Jej najlepszy przyjaciel, Bellamy, Raven... A teraz jeszcze Xan.

W głowie krzyczała przeraźliwie, gdyż nie miała sił, aby zrobić to własnym gardłem, które pozostało zaciśnięte przez metalową rękę.

Gdyby tylko posłuchała Clarke...

Co jeśli była niepoczytalna? Zbyt zdenerwowana, by działać pod wpływem takiej emocji? Przez jej chorą upartość zginął Finn i Bellamy. Zginęła jej mama...

𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz