Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
*
America wyciągnęła dłoń, by następnie odsunąć na bok gałązkę drzewa i tym samym utorować sobie bezpieczne przejście.
Ich wędrówka trwała niecałe dziesięć minut, więc przez ten czas postanowili iść w ciszy, jednak została ona przerwana.
— Wiesz, Bellamy — zaczęła Clark, która szła jako pierwsza — niedługo przyleci do nas pierwszy statek.
Kane zmarszczyła brwi, rozmyślając intensywnie nad tym, co miała na myśli dziewczyna. Jasnowłosa postanowiła jednak nie wdrażać się w jakąkolwiek rozmowę i skupić się na otoczeniu. Wolała wypatrywać potencjalnego drapieżnika, aniżeli wdawać się w towarzyskie rozmowy.
Jednak znała już trochę Gryffin i podejrzewała, że chciała o coś podpytać Blake'a, a gdy nie otrzymała odpowiedzi, jakby się tego spodziewając, dodała, schylając się pod kolejnymi gałązkami.
— Nie możesz wiecznie unikać Jahy.
— Spróbuję — odparł zdawkowo. Mer wyczuła, że ta rozmowa skończy się jedynie jedna wielką kłótnią.
No bo jak trzy niecierpiące się osoby, miały porozmawiać na tak osobisty temat? Choć America nie potrafiła zapomnieć, że Bellamy ratował własne siedzenie, zabijając tym samym ponad trzyta osób, to już dawno zeszła z niej całkowicie cała złość. Może i brzmiało to egoistycznie, ale miała inne sprawy na głowie.
Nagle za ich plecami rozszedł się nieprzyjemny trzask. Kane szybko odwróciła się ze ściągniętymi brwiami, lecz niczego nie dostrzegła.
— Co jest? — usłyszała z boku. Przekręciła głowę w stronę czarnowłosego, który, jak przypuszczała, musiał zatrzymać się razem z nią.
— Słyszałeś? — zapytała, patrząc uważnie na jego twarz.
— Zaczyna ci odbijać, księżniczko — odparł z uśmiechem i dodał — Mogliśmy cię zostawić w obozie.
— Wiesz co? Weź idź się rzuć do wulkanu, czy coś? — zaproponowała, odwzajemniając uśmiech.
Bellamy podszedł bliżej i nachylił się do niej.
— Tutaj nie ma wulkanu, księżniczko. — Mer spojrzała mu wojowniczo w oczy, gotowa do ataku, krzyknęła, choć wiedziała, że nie było to rozsądne, ponieważ mogła tym zwabić jakieś dzikie zwierzęta:
— Przestań mnie tak nazywać, Blake!
— Trzeba było ich nie zabierać — westchnęła Clark, cofając się w ich stronę, ale nie zwrócili na nią najmniejszej uwagi, bo wpatrzeni byli w siebie.
— Wiem, że cię to irytuje, księżniczko, więc bądź pewna, że tego nie porzucę. — Blake zaczął iść dalej, ale zatrzymał go głos Americi:
— Ugh! — warknęła, popychając jego ramię — Jesteś takim... takim kretynem, że zabraklo mi na ciebie innych wyzwisk! — wiedziała, że zrobiła się cała czerwona że złości.
— Żyłka ci zaraz pęknie, księżniczko. — Blake uniósł brwi. Już miała coś powiedzieć, ale właśnie zdała sobie z czegoś sprawę. Zapowietrzyła się i otworzyła szeroko usta,szybko się reflektując.
Przecież... on się droczy! Ale... ale po jaką cholerę?
— Idziecie czy nie? — zapytała Clark, wywracając oczami. America zamrugała oczami, zerkając na nią.
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲
Fanfiction𝑚𝑎𝑦 𝑤𝑒 𝑚𝑒𝑒𝑡 𝑎𝑔𝑎𝑖𝑛. ~ 𝐡𝐨𝐰 𝐜𝐚𝐧 𝐢 𝐠𝐢𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐥 𝐨𝐟 𝐦𝐞, 𝐰𝐡𝐞𝐧 𝐢'𝐦 𝐨𝐧𝐥𝐲 𝐡𝐚𝐥𝐟 𝐚 𝐰𝐨𝐦𝐚𝐧 ❤︎ [18+]