Enjoy❤️
*
Nie powiedziała Raven o swoim odkryciu. Wiedziała bowiem, co by usłyszała. Byłaś niepoczytalna, to nie twoja wina. Nie potrzebowała tego. Nie mogła przyjąć takich słów. Nie po tym, co się wydarzyło.
Przez większość poranka siedziała po prostu w swoim pokoju, patrząc w nieokreślony punkt na ścianie. Jej umysł był czysty niczym najspokojniejsze wody pacyfiku.
Pierwsze oszołomienie, rozpacz i poczucie winy minęły. Obecnie nie czuła niczego.
Postanowiła więc wstać na równe nogi i zmierzyć się wreszcie z rzeczywistością. Nierównym krokiem przemierzała korytarze Arki, by następnie zamknąć nagle oczy. Ostre promienie słońca przyćmiły jej pole widzenia, ale tylko na moment. Postawiła mocny krok na trawie, a później następny. Ruszyła w stronę namiotu, w którym najpewniej znajdowała się jej przyjaciółka. Zapewne zajmowała swoją głowę robieniem naboi, co wcale nie dziwiło blondynki.
Odsunęła płachtę namiotu i weszła do środka.
- Nie przyszłaś. Miałaś mi pomóc z chemicznymi pierdołami - sarknęła Raven, udając nieudolnie głos Mer. Nie odwraciła się w stronę Americi, pochłonięta pracą.
Blondynka usiadła na stołku obok swojej przyjaciółki, uśmiechając się pod nosem.
- Kane za bardzo wlazł mi w dupę. Musiałam odpocząć od oddychania - odparła, chwytając w dłonie rękawiczki i zakładając je.
Raven otworzyła usta, aby powiedzieć coś ciętego, jednak przeszkodziło jej w tym poruszenie poza namiotem. Mer zdawała się go nie usłyszeć, kiedy wsypała proszek do pierwszego naboju.
Do pomieszczenia weszło trzech strażników, stając blisko nastolatek. Czoło Reyes zmarszczyło się. Spojrzała na przyjaciółkę, jednak ta zdawała się nie dostrzec trójki ludzi, kiedy wsypała proszek do kolejnego naboju.
- Americo, pójdziesz z nami - powiedziała Mitch twardo, patrząc na blondynkę ostro.
Raven wyczuła kłopoty, więc wstała. Podtrzymała się przy tym na stoliku. Zacisnęła szczękę, gotowa do ataki, ale powstrzymał ją goszki śmiech Mer.
- Dopiero, kurwa, usiadłam. Co Kane chce tym razem, do chuja? - nastolatka przewróciła oczami.
- Pójdziesz z nami dobrowolnie czy zmusisz nas do użycia siły? - odezwał się strażnik po prawej stronie Mitch.
America założyła ręce przed siebie, rozsiadając się wygodniej na krześle.
- Mam wysrane, po co Kane znowu chce się ze mną widzieć, więc raczej odmówię tego jakże uprzejmego zaproszenia.
Straznicy nastroszyli się i ruszili przed siebie z zamiarem chwycenia Mer za ramiona jednak przeszkodziła im Raven. Brunetka stanęła przed przyjaciółka o mało co się nie przewracając, więc blondynka zerwała się na nogi. Chwyciła Reyes za biodra, aby ją podtrzymać. Mitch zamierzała odepchnąć młodą mechanik z drogi, ale Raven stała twardo na miejscu.
- Dobra, kurwa! Pójdę z wami, mątwy jebane! - krzyknęła America i popchnęła strażniczkę do tyłu. Mer osłoniła przyjaciółkę swoim ciałem. Upewniła się, że żaden strażnik nie miał do niej dojścia po czym ruszyła ku wyjściu z namiotu.
- Mer!
America spojrzała przez ramię. Posłała Raven uśmiech oraz mrugnięcie, dostrzegając jej zaniepokojenie.
Nie sprawiło to jednak, aby Reyes poczuła się lepiej. Przeciwnie, przeszył ją jeszcze większy strach. Bowiem America przewróciłaby oczami lub pokręciła głową. Na jej oczach działo się coś dziwnego i strasznego.
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲
Fanfiction𝑚𝑎𝑦 𝑤𝑒 𝑚𝑒𝑒𝑡 𝑎𝑔𝑎𝑖𝑛. ~ 𝐡𝐨𝐰 𝐜𝐚𝐧 𝐢 𝐠𝐢𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐥 𝐨𝐟 𝐦𝐞, 𝐰𝐡𝐞𝐧 𝐢'𝐦 𝐨𝐧𝐥𝐲 𝐡𝐚𝐥𝐟 𝐚 𝐰𝐨𝐦𝐚𝐧 ❤︎ [18+]