1-13.1

1.1K 114 43
                                    

America krzyknęła na całe gardło, kiedy Clarke przystawiła jej do brzucha rozżarzone ostrze noża. Zacisnęła oczy, niemal widząc mroczki, i zacisnęła szczękę, powstrzymując się od ucieczki przed bólem.

Nie była w stanie stwierdzić czy czuła kiedykolwiek taki ból. Finn pozwolił jej potrzymać swoją dłoń, szybko orientując się, iż popełnił horrendalny błąd, kiedy Mer prawie ją zmiażdżyła.

Zapłakała, gdy Clarke skończyła i odsunęła od niej ostrze. Jej głową opadła bezwiednie na stół, ale nawet nie przejęła się hukiem, który sprawił, że zakręciło jej się w głowie.

— To zatamuje krwawienie. — Dodała, po czym potarła jej ramię. — Byłaś dzielna.

— No co ty nie powiesz. — Odparła, lecz zaraz po tym syknęła, ciągle czując piekący ból rany.

Młoda lekarka położyła mokrą szmatkę na spoconego czoło blondynki i oddaliła się do Raven, której parę minut temu zrobiła te same czary-mary.

— Spodziewałem się bluzków, ale jakoś to przeżyłaś. — Wtrącił Bellamy, stojący po jej drugiej stronie.

— No co ty nie powiesz. — Powtórzyła, rzucając mu rozbawione spojrzenie, które odwzajemnił z lekkim uśmiechem.

— Nie rozumiem... — Zaczął poważnie Collins, że zmartwieniem przyglądając się twarzy Mer, pogrążonej w bólu. — Skąd Murphy wciął broń?

— Długa historia. — Rzucił Blake, nim Kane zdążyła choćby zaczerpnąć więcej powietrza i przyznać, że była to jej wina. Jej głupota, przez którą ona i Raven były poszkodowane.

— Mieliśmy fart — Powiedziała Raven, dysząc ciężko. — Gdyby trafił w zbiornik wszyscy by zginęli.

— Czekaj... — Wtrąciła Clarke, marszcząc brwi. — Tam jest paliwo rakietowe? Możemy zrobić bombę?

— Nawet sto. — Odparła Reyes, kiwając głową. — Jeśli znajdziemy proch.

— Może Żniwiarze nam pomogą? — Zapytał Bellamy. Finn i Clarke zerknęli na siebie, najwyraźniej coś sobie przypominając. — Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, prawda?

— Nie ten wróg. — Powiedziała twardo Clarke, kręcąc głową. Bellamy westchnął i ściągnął brwi. — Wierz mi, to nie wchodzi w grę.

— Nie ma na to czasu. — Finn podszedł do Raven i ścianą jej dłoń a w tym czasie Mer wstała i sakryla ranę bluzką. — Czy ona da radę iść?

— Nie. — Odpowiedziała Clarke, czym zasłużyła sobie na przestraszony wzrok samej zainteresowanej. — Trzeba ją nieść.

— Gówno prawda! Dam radę! — Powiedziała Reyes podnosząc się ze stolika.

— Hej, posłuchaj mnie. — Przerwała jej Gryffin, zatrzymując ją. — Masz w ciele kulę. Może jakimś cudem nie dostaniesz krwotoku wewnętrznego, ale chodzenie odpada. Czy to jasne?

Przez chwilę wszyscy patrzyli na mulatkę, która zdawała się zastanawiać nad jej słowami głęboko, a następnie skinęła głową ze zrezygnowaniem.

— Wezmę noszę. — Zaproponował Collins, a później odszedł od nich.

America chwyciła swoją kurtkę, ale zaraz po tym suknęła, z całej siły zaciskając usta. Nie spostrzegła, że Blake podszedł do niej. Zabrał jej własność i rozłożył ubranie, tak aby mogą je założyć bez niepotrzebnego bólu.

— Dzięki. — Skinela mu głową, czego nie skomentował, jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.

— Uciekasz, aż się kurzy. — Mruknął Blake do Finna, będącego przy klapie lądownika.

𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz