1 - 6.4

1.8K 122 52
                                    

Hej skarby. Oto obiecany rozdział (´༎ຶ ͜ʖ ༎ຶ ')♡

Jak się dziś czujemy?

*

Było cicho. Zbyt cicho.

America oddychała równomiernie, ponieważ od paru minut przestali biec i teraz szli przed siebie. Nie zapomnieli jednak o stałej czujności.

Nagle Finn zatrzymał się.

— Tam jest — odezwała się Monroe, nim Collins zdążył otworzyć usta.

America puściła dłoń Finna, robiąc krok w stronę, przyszpilonego do drzewa włócznią ciała Romy. Kolejny raz tamtego dnia, została pociągnięta do tyłu.

— Oszalałaś? — syknął Bellamy, patrząc na nią karcąco. — To może być pułapka. Myślisz, że księżniczki są nieśmiertelne?

Przez chwilę patrzyła mu w oczy, czując dreszcz strachu, spływający po jej ciele. Wiedziała, że miał rację, ale za żadne skarby nie dałaby mu tej satysfakcji, więc nie powiedziała nic, tylko odepchnęła go, wywracając oczami. Podeszła do Finna, słysząc za sobą przeklinającego jej osobę Blake'a.

— Roma! — zawołała szeptem Monroe, ale nikt jej nie odpowiedział.

— Teren wygląda na czysty — odezwał się Finn, robiąc dwa ostrożne kroki w stronę Romy.

— Zapomniałeś już, że oni skaczą po drzewach, jak jebane małpy cyrkowe? — krzyknęła America, równie cicho, co jej poprzedniczka.

Jej przyjaciel przez moment zawahał się, ale kiedy Bellamy znalazł się przy dziewczynie, przybitej do drzewa, jakby była magnesem na lodówce, a jego mina wyrażała strach, Finn poszedł w ślady przywódcy.

Pułapka, co?

— Bawią się z nami — ciemnowłosy nawet na moment nie zaprzestał rozglądania się na boki.

Bellamy dotknął twarzy Romy i zamknął jej oczy. Przełknął z trudem ślinę, po czym odsunął się od jej martwego ciała.

— Straciliśmy już trzech... — zaczęła Mer, myśląc intensywnie. Nieco ochłonęła, lecz ciągle targały nią nowe uczucia. — Grają w jakieś jebane szachy, czy jak? — prawie zajęczała, zakrywając twarz.

Nagle zapragnęła po prostu położyć się na trawie i oddać się walkowerem. Nie miała już sił. Finn, jako jedyny dostrzegając, odbiegające od normalności, zachowanie dziewczyny, podszedł do niej pewnym krokiem. Złapał Americę za podbrudek, zmuszając ją do spojrzenia na niego.

— Wyjdziemy z tego, Mer — uśmiechnął się pokrzepiająco, po czym dodał — Jeszcze będziesz opowiadać o tym wnukom i się z tego śmiać.

— Z tym swoim temperamentem, nasza księżniczka, nie doczeka się raczej chłoptasia — sarknął Bellamy, patrząc na nich znacząco.

— Spierdalaj — blondynka pokazała mu środkowy palec, na co pokręcił głową.

— No dalej! Pokażcie się! Wyłaźcie! — zaczął wykrzykiwać Jasper, jakby był przez coś opętany.

— Zamknij się!

Szybko został uciszony przez chłopaków, którzy podbiegli do niego z mordem w oczach.

— Jeden idzie! — Monroe wyciągnęła przed siebie swoją broń, podczas gdy Jasper, Finn i Bellamy szarpali się, przekrzykując jeden drugiego. Zdawali się jej nie usłyszeć.

𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz