03

9.2K 700 81
                                    

Nie mogłam doczekać się soboty i przez te kilka dni byłam jak na szpilkach. Ciągle rozkojarzona, przez co trafiłam w szkole do kozy, ale kompletnie mnie to nie obchodziło. Mama wciąż powtarzała, że powinnam w końcu przestać trzymać głowę w chmurach i myśleć o niebieskich migdałach.

Oh, mamo, gdybyś tylko wiedziała, o jakim niebie ja myślę.

Ubrałam się dzisiaj niezwykle ładnie. Wyjęłam najlepsze ubrania, które były przeznaczone na te najważniejsze dni w moim życiu. Myślę, że one właśnie się zaczęły. Ta godzina nadeszła, kiedy tylko spotkałam uroczego, bezimiennego sprzedawcę.

Wkroczyłam do sklepu pewnym krokiem i zobaczyłam go siedzącego nad jakąś książką. Powiedzenie, że wyglądał ślicznie, byłoby niedopowiedzeniem, ponieważ wyglądał niczym grecki bóg, który przybył na ziemię.

Szybko przeszłam do działu z płytami gdzie widniał napis "rock" skoro on lubi ten gatunek, nie będę wcale gorsza. 

Spojrzałam na płyty i z niezadowoleniem stwierdziłam, że moje tygodniowe grzebanie w internecie poszło na spacer i nie miałam różowego pojęcia, kim byli ci wszyscy wykonawcy. 

Już wyjmowałam telefon, żeby tylko poszukać w Google coś na temat jakiegokolwiek zespołu, ale niestety niedane było mi zabłysnąć. 

-Cześć, może pomóc? -znowu ten głos, który powodował u mnie gęsią skórkę.

To będzie katastrofa.

-Nie mogę się zdecydować, zbyt dużo dobrej muzyki, rozumiesz -zaśmiałam się nerwowo, ale chłopak chyba się nie zorientował, że zaczęłam się denerwować.

-Znam to! -zaśmiał się. -Kolejny prezent dla koleżanki? -zapytał, ale ja jak największa idiotka nie zrozumiałam, o co mu chodzi. 

-Jakiej koleżanki? -spytałam głupio, patrząc na niego zdezorientowana.

-Tydzień temu pomogłem ci wybrać prezent dla koleżanki -wytłumaczył szybko i posłał mi swój uroczy uśmiech.

-To byłeś ty? -rzuciłam luźno nie chcąc wyjść na zbyt wielkiego prześladowcę. -Więc dziękuję za pomoc, bo Stacy była wniebowzięta.

-Cieszę się. Dzisiaj też płyta dla kogoś? -zapytał, patrząc na mnie uważnie, a mi na chwilę zabrakło tchu.

-Nie, dzisiaj dla mnie. Może coś polecisz? -rzuciłam i uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.

-Nie ma problemu. Więc preferujesz jakiś konkretny gatunek? -spojrzał na moje usta. Moje serce prawie wybuchło.

-Głównie rock -wymamrotałam, patrząc na niego jak zahipnotyzowana.

-Wolisz coś z nowszych płyt czy może nieco starsze? Osobiście myślę, że stare hity nigdy nie rdzewieją -stwierdził, a ja szybko przytaknęłam mu. Spojrzał na rzędy płyt i pochylił się trochę. Miałam idealny wgląd na jego tyłek i cholera nie mogłam tego nie wykorzystać. -Masz może płytę Green Day?

-Zależy którą -skłamałam szybko, ponieważ widziałam wcześniej kilka okładek z tą właśnie nazwą.

-"American Idiot" -wypowiedział tytuł, a ja pomyślałam, że mogę spędzić z nim całe życie.

-Nie, nie mam. Może być -stwierdziłam szybko, chociaż tak naprawdę wolałam tutaj siedzieć do końca swojego pieprzonego żywota.

Ruszyli do kasy i obserwowałam umięśnione ramiona nieznajomego. Przyglądałam się jego ustom i pragnęłam zapamiętać każdą zmarszczkę przy jego oczach, które pojawiały się, gdy tylko posyłał mi uśmiech.

Był taki piękny.

✖✖✖

Haha nasza bohaterka aka kłamczucha życia.

Jem sobie obiad i myślę 'może dodam rozdział' i macie heh

Wybaczcie, że rozdziały są takie krótkie, ale no - takie właśnie miały być od początku więc nic z tym nie zrobię hehe

calum hood // record shopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz