05

7.3K 620 117
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że jedna osoba sprawiła taki przewrót w moim życiu. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Znaczy, czasem koleżanki opowiadały, że wariowały na punkcie przystojnych chłopców, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby któraś z nich z takim poświęceniem jak ja przychodziła do tego tak zwanego "crusha" i w dodatku wydawała na to tyle pieniędzy. Można powiedzieć, że byłam z siebie nawet dumna, że tak wiele potrafię z siebie dać dla słusznej sprawy. Znaczy się; myślę, że jest słuszna.  

Mam tylko jedno marzenie. Niech te pieniądze nie pójdą na marne, bo naprawdę będę cierpieć nie tylko ze względów finansowych, ale i sercowych.

Jednak, żeby dostać kosza, trzeba najpierw zaproponować jakieś wyjście, randkę, spotkanie przyjaciół lub coś więcej, ale nie wiem, czy ja się na to zdobędę, a nie mam bladego pojęcia czy on się tego domyśli. Nawet nie znam jego imienia.

Weszłam do sklepu z raczej optymistycznym nastawieniem, ponieważ naprawdę nie może stać się nic złego.

Jak zwykle był przy lądzie, a jego głowa zwisała nad książką, uważnie śledząc tekst. Musiał być naprawdę mądry, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Chociaż z tych krótkich dialogów, które przeprowadziliśmy, wydawał się naprawdę inteligentny. Poza tym musiał mieć jakieś azjatyckie korzenie, a każdy wie, że zawsze, jeśli jesteś w czymś dobry to znajdzie się jakiś Azjata, który jest od ciebie lepszy. Takie było właśnie moje zdanie. 

Świecił swoją urodą na wszystkie strony niczym jakiś książę. Mój książę. No, prawie mój.

-Cześć, mogę liczyć na twój świetny zmysł do najlepszych płyt? -zapytałam, stojąc tuż przy drewnianej lądzie. Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się wesoło.

-Oh widzę, że jesteś tutaj stałą klientką -stwierdził, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy trochę dłużej niż zwykle. Moje policzki przybrały trochę różowego koloru. -No więc chodźmy coś wybrać.

Stanęliśmy przy tych płytach, które przeglądałam już kilka razy jednak nadal byłam różowa, jeśli chodzi o tę czarną magię. 

-Masz "Nothing Personal" All Time Low? -zapytał, nie odrywając wzroku od rzędów uporządkowanych płyt.

-Nie mam. Myślę, że ją wezmę -powiedziałam, udając przez chwilę, że zastanawiam się nad zakupem. Głupie zachowanie jak na kogoś, kto ma totalnie w nosie, jaką płytę kupi. 

Chłopak nie był zbyt rozmowy, ale jego świetlisty uśmiech wynagradzał mi wszystko. Te oczy nie mogły być piękniejsze. Mam cholerne szczęście, że trafiłam do tego sklepu i mogłam ujrzeć ósmy cud świata na własne oczy.

✖✖✖

Więc powiem jedno: spieprzyłam ten rozdział od początku do końca. W ogóle to zastanawiam się nad usunięciem tego fanfiction, ponieważ jest kompletnie głupie i kompletnie bez sensu. Poza tym nie umiem pisać i nie powinnam tego robić.

calum hood // record shopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz