Kiedy każdy zaczął pytać, dlaczego mój humor uległ tak drastycznej zmianie, po ostatnim weekendzie myślałam, że kogoś zabiję. Naprawdę, co ich to w ogóle obchodziło? Przecież to było tylko i wyłącznie moje życie. Mogłam być smutna lub wesoła, ponieważ chyba posiadam takie prawo, prawda? Nikt nie mógł zrozumieć mojego nagłego przejmowania się tą tajemniczą sprawą, która mnie dręczyła.
Człowiek najwyraźniej nie może zrozumieć u innych tego, czego sam nie przeżył.
Ale nadal mimo wszystko wtrącali się, dociekali. Rodzice wciąż posyłali mi dziwne spojrzenia, kiedy widzieli cień dawnej, wesołej córki. Nie mogłam nic z tym zrobić, ponieważ cóż - moje serce zostało złamane i nie miałam zamiaru słuchać nikogo, ponieważ, proszę, każdy dobrze wie, że inni tylko cieszyliby się z mojego nieszczęścia, z tego, że powinęła mi się noga, że nie jestem wystarczająca, żeby jakiś chłopak zwrócił na mnie uwagę. A jeśli już chcieliby mi coś doradzić, skończyłoby się to na zwyczajowym "będzie dobrze" i do widzenia. Dlatego też postanowiłam zachować sprzedawcę w tajemnicy przed światem. Nadal był moim sekretem, który teraz, niestety, nigdy nie będzie mój w znaczeniu romantycznym.
Ta świadomość uderzyła mnie w piątek, byłam tylko marną klientką, którą zabawiał swoim głupim uśmiechem tylko po to, abym kupiła tą pieprzoną płytę i on miał więcej kasy. Może miał od tego jakąś premię? Od każdego naiwnego klienta.
Jednak wraz z tymi rozważaniami uderzyła mnie może trochę głupia myśl. Może tamta dziewczyna też była jedną z tych, które chciał tylko oskubać z pieniędzy? W końcu, jeśli to okazałoby się prawdą, to przecież nadal mogłam się starać o jego względy i może to by naprawdę zadziałało?
I cóż, może nawet poszłam na autobus i pojechałam do sklepu z płytami na drugim końcu miasta. Może miałam w głowie tysiące za i przeciw, ale jakoś się to w końcu stało, że kolejny raz przekraczałam próg, o mało się o niego nie zabijając.
Wstrzymałam na chwilę oddech, kiedy zobaczyłam pięknego chłopaka, który tak bardzo mnie zranił. Znowu stał z tą blond pięknością, a we mnie wybuchnęła złość. Zaczęła palić i rozprzestrzeniać się. Najgorsze było to, że wcale nie gniewałam się na chłopaka, a na siebie, ponieważ byłam na tyle głupia, żeby tutaj wrócić. Rozbudziłam w sobie złudną nadzieję na coś, co nie będzie miało miejsca w najbliższej przyszłości, a może nawet i nigdy.
Moje oczy zaszły łzami, które starałam się szybko opanować, bo wtedy jego oczy spotkały się z moimi. Nie chciałam, żeby zobaczył, jak rozklejam się i łamię na kawałeczki. Chciałam po prostu, bez konsekwencji, odwrócić się i wyjść. No właśnie, chciałam. To dobre słowo.
-Cześć, mam coś dla ciebie, poczekasz? -zapytał niepewnie azjatycki chłopak, a ja zacisnęłam zęby, żeby tylko powstrzymać się od ryczenia. Skinęłam tylko głową i stanęłam przy ladzie niepewnie. Nie mogłam mówić, bo mój głos prawdopodobnie by się załamał i to byłby koniec.
Nie powinien być dla mnie taki miły.
Blondynka zmierzyła mnie nienawistnym spojrzeniem i zdaje się, że przeciągała rozmowę na jakiś temat z pracownikiem sklepu z płytami, jak najdłużej się dało, ale to przynajmniej dało mi czas, żeby ochłonąć.
Dziewczyna kupiła w końcu jakąś płytę, nie kłopocząc się, żeby przeprosić mnie po tym, jak "przypadkowo" kopnęła mnie tą swoją zgrabniutką nóżką. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, tylko poczekałam, ze wzrokiem wbitym w moje trampki, aż wyjdzie ze sklepu.
-Hej, cóż to za smutna mina? -zadał pytanie chłopak, więc podniosłam niechętnie swoją głowę i zmusiłam się, żeby na niego spojrzeć. Leżał na blacie niczym ta blondynka wcześniej, na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, a jego oczy nadal posiadały te kochane iskierki, w których zauroczyłam się już przy naszym pierwszym spotkaniu.
Moje życie byłoby sto razy łatwiejsze bez niego.
-Nie jestem smutna -zaprzeczyłam szybko i przywołałam delikatny uśmiech. -Jestem po prostu zmęczona tym tygodniem, był trochę ciężki.
-Rozumiem cię, ale no dalej rozchmurz się! -puścił mi oczko i pokazał swoje zęby w szczerym, szerokim uśmiechu. Nie potrafiłam tego nie zrobić. Momentalnie zaczęłam uśmiechać się zawstydzona jego gestem. -Od razu lepiej. Więc mam dla ciebie coś specjalnego, jak już mówiłem.
Oczywiście domyśliłam się szybko, że chodzi mu o płytę, więc momentalnie wzięłam do ręki opakowanie. Okładka albumu była bardzo prosta. Zdjęcie kobiety utrzymane w odcieniach czerni i bieli oraz biały napis "Ultraviolence". Nie mogłam sobie przypomnieć, ale chyba moja przyjaciółka opowiadała mi o niej.
-Przyjaciółka mi o niej mówiła -mruknęłam cicho, a chłopak od razu się ożywił na dźwięk mojego głosu.
-Cóż, może to nie zupełnie może być twój klimat, ale naprawdę polecam -wzruszył beztrosko ramionami azjata.
-Wszystko, co mi poleciłeś, było świetne, więc myślę, że mogę ci zaufać -odpowiedziałam, patrząc w jego oczy. Chciałam, żeby się domyślił, że to tak naprawdę oznaczało, że ufam mu i że nie chcę być odsunięta na drugi plan, nie chcę być, tylko klientką.
-To dobrze, bo tamta blondynka, która przed chwilą wyszła przyszła niby zareklamować płytę, ponieważ wcale nie była taka fajna, jak mówiłem -przewrócił oczami niezadowolony, a ja nadal patrzyłam w okładkę albumu z zaciekłością.
-Ładna -mruknęłam cichutko i kątem oka zobaczyłam, jak chłopak marszczy brwi.
-Co? -zdziwił się.
-Co? -spojrzałam na niego, udając głupią.
-Powiedziałaś...
-Ładna okładka -szybko się zreflektowałam, a on uniósł brwi w rozbawieniu. Uśmiechnęłam się do niego słodko, udając, że wcale nie miało przed chwilą miejsce całkowitego pokazania mojej głupoty. Sprzedawca zaśmiał się.
-Cóż, wracając do tamtej dziewczyny to tak naprawdę przyszła znowu zawracać mi tylko głowę. Jakby nie zrozumiała za pierwszym razem, że nie jestem nią zainteresowany -prychnął, a moje serce zaczęło bić z zawrotną prędkością.
-Co? Myślałam, że się umawiacie czy coś -wypaplałam, zanim zdążyłam pomyśleć o konsekwencjach.
-Nah, ona nie jest moją ulubioną klientką -powiedział, a ja naprawdę poczułam, jak moje nogi tracą podłoże i zaraz się przewrócę. Moje policzki się zarumieniły.
Jednak nie powinnam robić sobie nadziei, prawda?
-Ja ten.. Muszę już iść -powiedziałam niepewnie i szybko wyprostowałam się jak struna. Nadal czułam, że coraz bardziej robię się czerwona. Całe moje ciało piekło, a mój brzuch był w stanie się rozerwać przez te pieprzone motylki.
Tuż przy wyjściu nagle zatrzymał mnie jego głos. -Tak nawiasem mówiąc, jestem Calum.
-Emily -odpowiedziałam, uśmiechając się głupkowato.
Zabawne jak szybko najgorszy tydzień w życiu może zakończyć się czymś tak niesamowitym.
✖✖✖
Mamy ponad 1000 słów więc jest dobrze. Mam nadzieję, że teraz będziecie mnie uwielbiać, ale musiałam ich pogodzić po tym jak ostatnio wszyscy zjechaliście Cal'a od góry do dołu haha ale nie martwcie się (spoiler) to nie koniec dram! :)
Co myślicie o założeniu książki/bloga z recenzjami? nie wiem naprawdę chciałabym po prostu umieszczać tam każde ff, które przeczytam czy jakieś shoty. Dobry pomysł czy raczej lipa?
komentarze i gwiazdki mile widziane! Xx