Piękna pogoda sprzyjała spacerom i wielu innym ciekawym aktywnościom, które mogły być wykonywane na świeżym powietrzu. Mogła to być na przykład jazda na rowerze czy chociażby leniwy piknik w parku. Jednak ja zdecydowałam się na zwykły spacer, który miał mnie psychicznie przygotować na dzisiejszy dzień. Mimo tego pięknego widoku, zapachu drzew, który mnie uspokajał, ja nie mogłam ani trochę wyluzować. Wszystko to za sprawą dwójki denerwujących przyjaciół po obu moich stronach, którzy kłócili się niemiłosiernie o, jak to sprawnie mi wytłumaczyli, moje dobro. Nie bardzo wiedziałam, jak mogliby mi pomóc, ponieważ i tak nigdy ich nie posłucham ich żadnej każdej rady. Oczywiście był to mini poradnik "jak umówić się z chłopakiem twoich marzeń". Nie chciałam brać w tym udziału, ale oni nie pozwolili mi odejść od nich nawet na krok przed tym, jak nie wypowiedzą całej litanii dotyczącej mnie i Caluma.
-Powinnaś iść dzisiaj do niego w jakiejś wyzywającej sukience. Podobno to zawsze działa na chłopaków, którzy są hetero -zaczął Dylan, a ja nadal szłam przed siebie, nie odzywając się niepotrzebnie, ponieważ chciałam to po prostu jak najszybciej skończyć i pójść zobaczyć się z pięknym sprzedawcą, który skradł moje serce.
-Ty się zamknij Dylan! Nie wiesz nic, a odzywasz się najwięcej. Poza tym chciałam ci tylko przypomnieć, że to ty jesteś idiotą, który sprawił, że seksowny Calum, przyszły mąż naszej przyjaciółki, uciekł w popłochu i anulował ich randkę! -Jessica zaczęła kłócić się coraz bardziej. Ci dwoje nie potrafili usiedzieć cicho przez dłuższą chwilę. To strasznie denerwujące, ale po pewnym czasie można się przyzwyczaić. Ja znam tę dwójkę niezwykle długo, więc jakoś potrafiłam wyłączyć się z ich rozmowy. Taka mała umiejętność, która jest niezwykle przydatna w życiu codziennym.
-To nie była randka, daj spokój Jessie. On po prostu zaprosił mnie tam jako przyjaciółkę, sama widziałaś ostatnio, że między nami nie ma nic więcej niż przyjaźń, nie spieszmy się z tym wszystkim. Nie chciałabym, żeby uznał mnie za jakąś dziwną -stwierdziłam poważnie, ale moi przyjaciele uderzyli się w czoło z niedowierzaniem.
-Powiedział tak, ponieważ się przestraszył! -zawołał zdecydowanie zbyt głośno Dylan, a ja westchnęłam.
-Zgadzam się z tym idiotą. Jak nigdy nie mamy takiego samego zdania, tak teraz jest identyczne. Nie możesz poddawać się przez głupie słowa, które nie miały za wiele znaczenia. On może być równie przerażony swoimi uczuciami co ty. Wiesz, jacy są faceci. Wystarczy jedno potknięcie i rezygnują. Dlatego musisz wziąć sprawy w swoje ręce i sama go gdzieś zaprosić -powiedziała Jessica, gestykulując rękami tak bardzo, że oberwałam w twarz z łokcia, ale postanowiłam to przemilczeć, nie chciałam robić kolejnych problemów, a ona zdawała się tego nawet nie zauważyć.
-Tak! Emily, jesteś śliczna, atrakcyjna, błyszczysz wszystkim i jestem pewien, że Calum nie może ci się oprzeć. Zapewne walczy sam ze sobą, żeby tylko nie rzucić się na ciebie w sklepie za każdym razem, kiedy widzi cię w progu -rzekł Dylan, podskakując przy moim boku jak piłeczka, a ja uniosłam rozbawiona brwi.
-Oczywiście, że nie może się powstrzymać, ale od śmiania, ponieważ zawsze przewracam się na głupim progu, gdyż myślę o wszystkim, co mnie rozprasza! Super, naprawdę niesamowite! Z taką pokraką na pewno będzie chciał w ogóle wyjść. Będzie wstydził się mnie przy ludziach, jak wy sobie to wyobrażacie? Kompletna klapa -westchnęłam smutno i spuściłam głowę. Wlepiłam swój wzrok w znoszone trampki.
Taka była bolesna prawda, że Calum zasługiwał na kogoś znacznie lepszego od nastolatki, która szalała za nim jakby był w jakimś celebrytą. To nie mogło się udać, przecież tacy ludzie nie są sobie przeznaczeni. Chociaż nie było to równoznaczne z tym że przestanę do niego chodzić, rozmawiać i myśleć o nim, ponieważ to jest niemożliwe. Będę go kochała nawet po tym, jak złamie moje serce kolejny i kolejny raz. Nic nie liczy się bardziej od niego. Chociaż brzmi to jak nastoletni bełkot, to jakimś cudem wiem, że gdyby nam się udało to, bylibyśmy naprawdę wytrwałym małżeństwem w przyszłości. Jednym z tych, które po pięćdziesięciu latach nadal patrzy na siebie z miłością, oddaniem.
