Mówienie, że byłam przerażona, zawstydzona, zrozpaczona i rozbita byłoby całkowitą prawdą, biorąc pod uwagę zdarzenia z ostatniej, pamiętnej soboty. Zachowałam się wtedy żałośnie i poniżej jakiejkolwiek normy, ale zapewne ja potrafię robić tylko głupie rzeczy, które wołają o pomstę do nieba. Niestety ku mojemu niezadowoleniu nie potrafiłam też temu zaprzestać. Moje całe życie można było opisać jako pasmo nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i wypadków. Kto by pomyślał, że taki chłopak, który zawsze zapierał się, że nie umie wymyślić niczego pożytecznego czy kreatywnego, przejrzy mój diaboliczny plan, który miał za zadanie uwieść go i zaciągnąć do ołtarza. Nigdy nie spodziewałam się, że mogę skończyć, płacząc za tym wiecznie uśmiechniętym chłopakiem. Jednak myślę, że tak właśnie musiało być. Karma mnie dopadła. Poza tym to musiało stać się wcześniej czy później. Calum był w związku od zapewne dłuższego czasu, a ja jedyne czego chciałam to wcisnąć się pomiędzy niego i Alex. Przecież zniszczyłabym miłość dwójki idealnie do siebie pasujących osób. Ja do niego nie pasowałam ani trochę. Daleko mi było od tej radości, którą dziewczyna czerpała pełną piersią. Nie miałam ładnego ciała, ale nigdy nie narzekałam, nie tak, jak w tej chwili. Teraz wystarczyło spojrzeć w lustro, żeby zobaczyć te niedoskonałości. One zapewne decydowały o wyborze. Zbyt duże uda i łydki, zbyt długie ręce, duże stopy, odstający brzuch, brzydki uśmiech i oczy, które wciąż zmieniały barwę, ale nadal pozostawały okropnie szare i odstraszające. Nie podobało mi się samej to, co widziałam. Poza tym mój charakter był równie okropny. Kto chciałby taką wybuchową dziewczynę, która w wielu momentach bardziej przypomina twojego kumpla niżeli damę, która powinna świecić przykładem i urodą. Nie potrafiłam wpasować się w te typowe dziewczyny, które wciąż nosiły sukienki i chichotały, jak ogłupiałe. Nie umiałam ich naśladować. Czasem musiałam zrobić sobie od tego przerwę i posiedzieć z puszką niezdrowego napoju przed telewizorem czy pobić się z młodszą siostrą o pilota, który i tak koniec końców zabierał tata i włączał programy przyrodnicze, a my musieliśmy oglądać to całą rodziną. Cóż, taka już byłam i nie potrafiłam się zmienić. Oczywiście mogłam zacząć ćwiczyć, dbać o siebie, przestrzegać diety, ale jakoś nie bardzo kręciły mnie wyrzeczenia. Za bardzo kochałam hamburgery, żeby z nich zrezygnować. Nie chciałam odmawiać sobie małych przyjemności. Nieważne czy to miało mi pomóc znaleźć księcia z bajki.
-Myślisz, że kiedykolwiek znajdę sobie kogoś, kto pokocha mnie taką głupią, jaką jestem? -zapytałam cicho, wtulając się mocniej w najlepszego przyjaciela, który obejmował mnie opiekuńczo swoją ręką, która naprawdę dawała poczucie bezpieczeństwa. Nie chciałam ruszać się z tego parku, było mi tutaj tak dobrze i nikt nie oceniał.
-Hej, jesteś świetna, nie wiem, dlaczego ten idiota nie potrafi tego dostrzec -mruknął Dylan, delikatnie przejeżdżając swoją ręką po moim ciele, przez co poczułam miłe ciepło.
-Ale skoro jest szczęśliwy to ja też -skłamałam szybko, a ten tylko się zaśmiał sarkastycznie.
-Gówno prawda. Ludzie to powtarzają notorycznie, kiedy wszystkie emocje kumulują w środku i później jest coraz gorzej. Jesteś na nią zła, jesteś zazdrosna, jesteś lwicą, prawda? Chcesz o niego walczyć, a nie poddawać ot, tak -powiedział poważnie i lekko wyprostował się, żeby móc na mnie spojrzeć. Uniosłam głowę niepewnie.
-Chcę, ale to i tak nie ma sensu. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak w mojej głowie wyryła się ta mina, która wyrażała czystą pogardę. Patrzył na mnie z takim obrzydzeniem, jakby chciał powiedzieć, że mnie nienawidzi i nie powinnam nigdy więcej się do niego odzywać. To było okropne. Chociaż wolałabym, żeby krzyczał niżeli musiałam wytrwać tę ciszę między nami. Dziwne rzeczy się znosi dla miłości, czemu to w ogóle jest takie zaplątane? Nigdy nie chciałam brać udziału w takich dziwnych wydarzeniach, nie lubię nawet kłamać! -zawołałam, będąc już na granicy wytrzymałości. Czułam, jak moje oczy ponownie się zaszkliły. Po chwili świat wyglądał, jakbym patrzyła na niego przez denka od butelek.