57.

6.6K 245 84
                                    

Siedzieliśmy dalej w ciszy. Czułam jak bardzo dopadło mnie zmęczenie jednak nie byłam w stanie zmrozić oka. Nie potrafiłam zasnąć. Siedziałam z ułożoną głową na ramieniu Tae. Czułam jak chłopak głaszcze mnie po ramieniu, przez co czułam się troche spokojniejsza. Każdy błąkał w swoich myślach, kiedy nagle drzwi od domu się otowrzyły, a na altance zapaliło się światło. Nagle wszyscy spojrzeliśmy w stronę drzwi i zerwaliśmy się z miejsca. W drzwiach stanął Chungkyun.

RM: Co z nim? - spytał jako pierwszy wstając.

Ja: Żyje prawda? - spytałam, mając nadzieję, że usłysze dobre słowa. Czułam jak Tae trzymał ręce na moich ramionach.

Ch: Wszystko przebiego dobrze. Wyjęliśmy kule, miał szczęście, że kula trafiła w ramie, dlatego nie było to takie groźne jak wyglądało, gorzej gdyby trafiła ona w klatkę piersiową. - wytłumaczył, spoglądając na nas - Na szczęście nie stracił dużo krwi, dobrze, że przywieźliście go tak szybko i uciskaliście ranę. Więc spokojnie wyjdzie z tego. - dodał, uspokajając nas, posyłając delikatny uśmiech. Wszyscy odetchneliśmy z ulgą.

Poczułam ogromną ulgę. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Nie kontrolowanie podeszłam do umięśnionego chłopaka i go objęłam.

Ja: Dziękuję. - rzuciłam, obejmując go. Chłopak wydawało się być zdziowony, ale po chwili odwzajemnił delikatny uścisk.

Ch: Nie ma za co. Bedzie dobrze. - rzucił. Odsunęłam się od chłopaka i na niego spojrzałam.

Ja: Mogę do niego iść? - spytałam

Ch: Narazie radziłbym dać mu spokój, żeby odpoczął. - wytłumaczył - Ale i tak byś z nim nie porozmawiała, jest nieprzytomny jeszcze. Jeśli się obudzi, napewno cię o tym poinformuję. - dodał na co kiwnęłam głową

JH: Kiedy się wybudzi? - spytał brunet

Ch: Myślę, że jutro, maksymalnie 2 dni. Wszystko jest dobrze, więc wszystko na to wskazuję - dodał.

JM: Skąd wiedziałeś co robić? - spytał rudowłosy

Ch: Jestem po studiach medycznych. Kiedyś jak jeszcze pracowaliśmy razem z Wonho robiłem za medyka. Kilka lat się tym zajmuję. - zaśmiał się, patrząc na Wonho

W: Wszyscy się do nas zgłaszali, kiedy jazda do szpitala nie wchodziła w grę. - dodał swoje

RM: Naprawdę ci dziękujemy za pomoc. Jak możemy ci się za to odwdzięczyć. - odparł blondyn, podchodząc bliżej

Ch: Nie musicie mi sie odwdzięczać. I tak byłem winiem przysługę Wonho. - zaśmiał się

RM: Rozumiemy, ale w takim razie możesz zawsze na nas liczyć, jesteśmy ci coś winni. - dodał blondyn

Ch: Będę pamiętał. Chłopak i tak musi tu zostać narazie. - dodał w moją stronę

V: Kiedy będzie mógł wrócić do domu? - spytał brunet obejmując mnie.

Ch: Jeśli się wybudzi i bedzie się czuł na siłach, bedzie mógł wrócić do domu ale tak czy siak bedzie potrzebował czasu aby dojść do siebie. - odpowiedział

...

Kiedy dowiedziałam się, że Yoongi sie obudził, niezwłocznie chciałam go zobaczyć. Chciałam zobaczyć, że nic mu nie jest, przeprosić go za to wszystko, bo jednak nadal czułam się winna za to wszystko. Mimo, że już jest dobrze, nie mogłam przestać myśleć o tym, że jeszcze niedawno mogłam go stracić. Uratował mi życie, narażając swoje, a ja jednak czułam, że to moja wina.

Zeszłam pośpiesznym krokiem na dół po schodach do pomieszczenia gdzie znajdował się Yoongi. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zatrzymałam się w wejściu i spojrzałam na chłopaka. Siedział na łóżku, tak że zwisały mu nogi. Chłopak nie miał na sobie koszulki, na jego ranie znajdowal sie duży opatrunek, a całe ramie było owinięte bandażem. Od razu chłopak spojrzał na mnie, kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy, od razu podeszłam do chłopaka przytulając go ostrożnie w zdrowego ramię.

Ja: Yoongi.. Tak cholernie się bałam - Odparłam powstrzymując płacz, chociaz czułam jak szkla mi sie oczy.

S: Wszystko dobrze. - dodał, gładząc moje ramię. Po chwili odsunęłam się od chłopaka i na niego spojrzałam.

Ja: Przepraszam cie to moja wina. - zaczęłam ale mi przerwał

S: Przestań, to nie twoja wina, nawet tak nie myśl. - dodał spoglądając mi w oczy, chwytając mnie za rękę - Ważne, że tobie się nic nie stało

Ja: Nie mów tak. Przecież mogłeś zginąć, dlaczego to zrobiłeś ? - spytałam lekko zdenerowana

S: Bo wiedziałem, że musze cię z tamtą wyciągnąć, miałem cię chronić więc to zrobiłem. Nie pozwoliłbym bym żadnemu chujowi cie dotknąć. Na szczęście on jak i reszta już za swoje zapłacili. - wytlumaczył

Ja: No dobrze, ale obiecać, że już tak nigdy nie zrobisz. - odpowedziałam pewnie

S: Co mam ci obiecać? To, że już nigdy cie nie ochronie w ten sposób? - spytał, drocząc się

Ja: To, że już nigdy nie narazisz się na takie niebezpieczeństwo, nawet jeśli coś mi będzie. - powiedziałam, chwytając go za rękę

S: Tego nie mogę obiecać, ale mogę obiecac, że już nigdy nic ci się takiego nie stanie i nie będziesz w niebezpieczeństwie, żeby musiał cie bronić. - dodał, uśmiechając się

Ja: Niech ci bedzie. - również się uśmiechnęłam

S: Dobrze się czujesz? Wyglądasz strasznie blado. - spytał, spoglądając na mnie

Ja: Tak wszystko okej, poprostu tyle się ostatnio działo.. bardzo się o ciebie bałam. - wytłumaczyłam, potrząsając głową.

S: Teraz bedzie już dobrze. - odparł

Ja: Mam nadzieję. - odparłam, po czym ponownie przytuliłam się do chłopaka. Po chwili poczułam jak chłopak mnie obejmuje i opiera swoją brodę na mojej głowie. W końcu odetchnęłam z ulgą.

...

Minęło kilka dni. Yoongi wybudził się i czuł sie nienajgorzej. Starał się pokazać, że czuje sie dobrze i nic mu nie jest chociaż napewno nie tylko ja wiedziałam, że jednak ból mu doskwierał. Ale jak to Yoongi nie chciał tego tak pokazywać. Dzisiaj w końcu mógł wrócić do domu. Mimo, że okazało się to nie być nic bardzo groźnego i chłopak czuł sie dobrze, to u tal martwiłam się. W końcu to co zrobił i jak sie zachował chroniac mnie swoim ciałem było naprawde odważne to i tak w głębi obwiniałam się za to. W końcu wszyscy razem w pełnym komplecie mogliśmy wrócić do domu.

Koedy zaparkowaliśmy samochodem pod domem, wysiedliśmy z auta. Chwyciłam chłopaka pod pache i prowadziłam go w stronę drzwi.

S: Boże, nareszcie w domu. - odepchnął, odchylając głowę do tyłu

Ja: Musisz mi teraz obiecać, że będziesz się oszczędzał i o siebie dbał. - odpowiedziałam stanowczo, uśmiechając się

S: Postaram się. Żebyś na mnie nie krzyczała - spojrzał na mnie, po czym sie zaśmiał

JK: Dla pocieszenia, teraz będziesz mógł spać tyle ile chcesz. - zaśmiał się, otwierając drzwi od domu.

S: Chyba nic innego nie potrzebuje. - również się zaśmiał, po czym weszliśmy do środka domu.

☆♥︎☆

Witajcie kochani, tym razem postarałam się szybciej wstawić rozdział, abyście już tyle nie czekali. Mam nadzieję, że się nie zawiedliście i mimo wszystko podobało wam się. Pamiętajcie o gwiazdkowaniu i komentowawiu, przperaszam jeśli jakieś błędy się pojawiły. Wyczekujcie kolejnych części. Miłego dnia ♡

PORWANA / BTS 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz