Rozdział 6

647 37 7
                                    

Amelia.

Nie wieżę że na prawdę siedzę na werandzie mojego domu z Marco obok. Zaparzyłam sobie melisy, a mu podałam kawę. Wiem że nie pija herbaty a kawa to jego nałóg. Siedzę i czekam na to co ma mi do powiedzenia.

- Mów, czas leci.- ni czorta nie będę mu tego ułatwiać.

- Ok, tak więc jak już mówiłem wczoraj gdy wróciłem do domu z Chicago tata powiedział mi że Alex poznał koleżankę na placu zabawi i że się bawili. Nie widział jak mi powiedzieć że ta dziewczynka jest bardzo podobna do Alexa i do mnie, jednak się mu udało i pokazał mi zdjęcie. Dopiero wtedy się dowiedziałem że mamy córkę, Amelia ja na prawdę nie widziałem o twojej wiadomości a już tym bardziej o tym co ci odpisała Meg. Gdybym wiedział nigdy bym nie zostawił cię bez wsparcia, znasz mnie przecież i wiesz że nie zrobiłbym tego własnemu dziecku i kobiecie która dla dobra mojego syna odeszła chociaż jej serce pękało na miliony odłamków tak jak i moje. 

Czy powinnam mu wierzyć? Nie wiem, jednak to bardzo prawdopodobne, Megan nie jest zbyt czułą i empatyczną osobą. Wiedziała że gdy pojawię się ponownie w życiu Marco ona będzie zagrożona. Nie odpowiadam bo nie wiem co mam mu powiedzieć. Jednak Marco zaczyna mówić dalej.

- Widziałem dziś Arię. - wstrzymuję oddech, jak to widział Arię i ja o tym nic nie wiem?- nie martw się, nie dotknąłem jej nawet, i nie złość się na Kim, gdy wczoraj Alex i Aria się razem bawili prosili żeby dziś się także spotkać, ona nie widziała kim jest ojciec Alexa. Gdy mnie dziś zobaczyła w pierwszej chwili chciała zabrać Arię i uciekać, jednak pozwoliła mi wyjaśnić co się stało wtedy gdy otrzymałaś wiadomość ode mnie.

- Dziwię się że nie domyśliła się czyim synem jest Alex, patrząc na to jaka podobna jest do ciebie Aria mały musi być identyczny. - mówię bardziej sama do siebie niż do Marco, ale taka jest prawda.

- Jest, oboje są podobni do mnie. Moja mama jak zobaczyła Arię na placu o mało nie padła na zawał. A ja gdy mi o tym tata powiedział ustaliłem przebieg tamtego dnia i padłem na podłogę i płakałem jak małe dziecko. Nie wiedziałem że Megan mogła mnie jeszcze bardziej zranić dopóki nie powiedziała otwarcie że ci napisała wiadomość. Nawet po latach musiałem jej zapłacić żeby powiedziała prawdę. 

- Zapłacić? Płacisz żonie za prawdę?

Coś czuję że i on nie miał łatwo, może tak jak i ja nie do końca był szczęśliwy. Oboje mieliśmy ukochane dziecko przy sobie ale po za nimi nie mieliśmy nikogo z kim moglibyśmy dzielić miłość jaką ich darzymy.

- Byłej żonie. Byłem w Chicago na sprawie rozwodowej. 

Rozwiódł się a co jeśli straci Alexa, to go zaboli.

- A co z Alexem, powiedz że zostanie z tobą. 

- Tak, mam pełną opiekę przyznaną, Megan chciała mi go odebrać tylko po to żebym płacił jej alimenty, wywlekła stare zdjęcia i wiadomości na mój temat ale od dawna byłem na to przygotowany i miałem swoje materiały zebrane na nią. Nie miała szans na opiekę nad małym, ale i tak się bałem.

Bał się tak jak ja się boję teraz, co jeśli mi też będzie chciał odebrać Arię? Ja bym tego nie przeżyła, nie dałabym rady i przelałabym nawet ostatnią kroplę krwi aby mała została ze mną bo to ona jest moim światem.

- Nie oddam ci Arii. 

- Nie mam zamiaru odebrać ci córki, ty w przeciwieństwie do Megan jesteś świetną mamą. Kiedy ją urodziłaś? 

Nigdy nawet bym nie pomyślała że jeszcze spotkam Marco a o rozmowie na temat naszej córki wręcz nie śmiałabym nawet pomyśleć. Jednak jest tu, obok mnie i jest ojcem mojego dziecka i ma prawo się dowiedzieć o niej wszystkiego.

- Piątego lipca ma drugie urodziny. 

- Za tydzień, może to za szybko i w ogóle ale czy mógłbym być przy niej wtedy? Oczywiście w twojej obecności żeby jej nie stresować. 

Za szybko, zdecydowanie za szybko ale nie mam serca mu odmawiać gdy patrzy na mnie z takim smutkiem i strachem że mu odmówię. Zacznijmy od tego że ja mu nie umiałam nigdy odmówić. 

- Twoi rodzice też niech przyjdą, jedni dziadkowie nawet nie chcieli jej poznać a drudzy nie mieli okazji. 

- Naprawdę? 

- Tak, a teraz chyba pójdę się położyć, mam wiele do przemyślenia i muszę wymyślić jak wytłumaczyć nad wyraz bystrej niespełna dwulatce twoje pojawienie się w jej życiu, okłamywać się jej nie da.

- Pięknie mówi, i bardzo dużo. 

- Poczekaj aż z nią usiądziesz i zacznie ci opowiadać o słoniach, uwielbia słonie i może o nich gadać cały dzień i całą noc.

- Nie mogę się doczekać. Dziękuję za rozmowę, i szansę. Pójdę już. 

- Dobranoc. 

Patrzę jak odchodzi w stronę swojego domu sama powoli się podnoszę ze stopnia na którym siedziałam i wchodzę do domu. Kim nigdzie nie ma albo poszła spać albo  ukrywa się przede mną bo wie że dostanie się jej z ukrycie przede mną faktu że rozmawiała z Marco, ale przede wszystkim ukryła przede mną wiadomość że widział Arię. Gdy tak do mnie podchodził czas zdawał się stanąć w miejscu, jakbym cierpiała na urojenia spowodowane ogromną tęsknotą za nim, ale gdy tylko się odezwał i okazało się że na prawdę jest koło mnie, że to on a nie wytwór zmęczonej wyobraźni miałam ochotę rzucić się mu w ramiona. Doskonale zdawałam sobie sprawę że jednak nie wolno mi tego zrobić, on nie był mój tylko Megan. Początkowo nie chciałam z nim rozmawiać i słuchać jaki to jest szczęśliwy. Wszystkie te dni, miesiące i lata wmawiałam sobie że jest szczęśliwy, że udało im się zbudować kochającą się rodzinę. Jakże się myliłam, miał żonę ale nie do końca tworzyli kochającą rodzinę. Zastanawia mnie dlaczego się rozwiedli, Marco raczej nic złego by nie zrobił żeby dać jej powód do rozwodu, no i gdyby wina była jego to nie wiem czy sąd przyznałby mu całkowitą opiekę nad Alexem. 

Gdy zapytał czy może być przy małej w dniu jej urodzin wahałam się, jednak nauczona na doświadczeniu wyniesionym z domu rodzinnego wiedziałam że on jest inny niż moi rodzice i nie zrobi nic co mogłoby przynieść niepotrzebny stres Arii. Gdy patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, nie poznawałam ich, niegdyś bił z nich blask radości i iskra życia, dziś były smutne, zmęczone i jakby przepełnione bólem. Dowiedział się w niezbyt fajny sposób że po za synem ma jeszcze córkę i to na prawdę mogło go zaskoczyć, a nawet i zaboleć. Widziałam jaką miał minę w dniu kiedy pojawiła się Megan z Alexem w jego domu. Cierpiał. 

Biorę szybki prysznic i nie mając sił na więcej kładę się do łóżka, jednak jak zawsze gdy pojawia się stres nie mogę zasnąć. Jeszcze jutro czeka mnie spotkanie z jakimś ważnym klientem i Bob, mój szef liczy na to że mój profesjonalizm powali kolesia na kolana z zachwytu. Nie moje słowa tylko Bobiego. Czyli czeka mnie spotkanie o dziewiątej rano i być może będzie trwać kilka godzin. Pan którego imienia nie podano mi jest właścicielem firmy pośrednictwa nieruchomościami, tak jak Marco tylko że jego firma jest w Chicago. Nowy klient szuka zespołu projektantów do stałej współpracy przy szykowaniu domów i mieszkań na sprzedaż i wynajem. Jeśli uda nam się zdobyć takiego klienta to może w końcu uda mi się osiągnąć wymarzony awans. Wszystko się okaże jutro. 

***

Na te walentynki życzę wam aby miłość zawsze gościła w waszym życiu, bez dramatów i smutków :-) 

O zachodzie słońca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz