Marco- dwa tygodnie później...
Amelia dziś może opuścić szpital, fakt ten cieszy nie tylko mnie a także resztę rodziny. Jednak to dzieci nie mogą się już doczekać. Od dnia kiedy się obudziła po operacji odwiedzali ją codziennie, z każdym dniem ciężej było ich wyciągnąć ze sali Amelii. Nie dziwiłem się im ponieważ sam miałem problem wyjść od niej i wracać na noc do hotelu. Uparła się jednak że mam to robić ze względu na dzieci, które muszą mieć przy sobie choć jedno z nas. W te dwa tygodnie zdążyłem kupić nam nowy dom. Pomimo iż policja pozwoliła nam wrócić już do poprzedniego nie wyobrażałem sobie abyśmy mieli to zrobić, mogłyby wracać złe wspomnienia. Nie chodzi tu nawet o mnie i o Mel ale Alexa, w tamtym domu jego matka chciała go zabić w imię zemsty na mnie. Mieszkanie tam było by zbyt przytłaczające, tak więc kupiłem nowy dom. Położony w innej części miasta, jednak nadal nad wodą. Dzieci kochają wodę i kochają spokój jaki daje mieszkanie w takiej okolicy. Wczoraj udało się nam wprowadzić, ekipa przeprowadziła szybki remont, jednak były to bardziej estetyczne poprawki niż gruntowne remonty. Dzieci mają na nowo swoje pokoje i są z nich zadowoleni. Może nie są tak ładnie zaplanowane jak by były gdyby projektowała je Amelia jednak spełniają wymagania dzieci. Nasza sypialnia jest urządzona w morskich kolorach, a dzięki tarasowi przylegającemu do niej pokój wypełnia oceaniczny zapach. Myślę że będzie się tu dobrze dochodziło Amelii do zdrowia. Minie jeszcze sporo czasu zanim wróci do pełnej sprawności jednak tak będzie. Z dnia na dzień czuje się coraz lepiej i coraz mniej zażywa leków przeciwbólowych. Rany po operacji się goją prawidłowo a to czego się tak bałem, czyli załamania że nie będzie mogła być więcej mamą nie nadeszło. Tak jak mówił mój tato, cieszy się że żyje i to jest dla niej najważniejsze.
Podjeżdżam po nią do szpitala i wyciągam z bagażnika wózek inwalidzki, do czasu aż rana na brzuchu się nie zagoi nie może chodzić o kulach, mogła by naciągnąć się za mocno i przerwać szwy, dlatego według zaleceń lekarza na pierwsze tygodnie kupiliśmy jej wózek aby mogła się poruszać nie nadwyrężając nadal zmęczonego ciała po operacji. Z wózkiem i torbą z jej rzeczami na wyjście kieruję się do jej sali, czeka na mnie siedząc na łóżku.
- Witaj kochanie, rydwan podjechał. - żartuję sobie, co zdarza nam się ostatnio bardzo często.
- Tylko rycerz bez zbroi nim powozi, cieszę się że mogę wyjść stąd. - odpowiada rozbawiona Amelia.
- Wszyscy się cieszą że będziesz już z nami w domu. - Amelia nie wie o nowym domu, to niespodzianka dla niej i dzieci do wczoraj też nie wiedziały bo inaczej wszystko by jej powiedzieli.
- Do domu, ehh powiedz mi jak Alex zniósł powrót do domu. W końcu przeżył tam piekło, boję się żeby nie ucierpiała na tym jego psychika. - Oto kobieta którą kocham, nie martwi się o to że i ona przeżyła tam piekło ale martwi się nie o siebie a o mojego syna.
- Niebawem się przekonasz, mam ubrania. Gotowa wracać do dzieci? - ucinam temat abym nie musiał jej powiedzieć prawdy zanim zobaczy nasz nowy dom.
- Jak nigdy dotąd. Pomożesz mi się przebrać?
Pomagam jej się przebrać i zapakować wszystkie jej osobiste rzeczy które miała przy sobie w szpitalu, torba w której przywiozłem jej ubrania napełniła się ponownie. Spakowani i posiadając odpowiednie dokumenty przekazane przez szpital możemy opuścić to miejsce z myślą że nie będziemy musieli już tu wracać. Wyprowadzam Amelię na parking skąd odjeżdżamy samochodem do domu, aby zacząć układać sobie życie na nowo.
Podjeżdżam pod dom, Amelia nie ukrywa zaskoczenia. Rozgląda się dookoła zaciekawiona.
- Gdzie jesteśmy?- pyta spokojnym głosem pełnym zaintrygowania.
- W naszym domu, nie chciałem żebyśmy wracali do poprzedniego więc kupiłem nowy. Wczoraj się w prowadziliśmy do tego czasu mieszkaliśmy w hotelu, nie chcę aby Alex czy ty przeżywali od nowa koszmar jaki się wiązał z poprzednim.
- Boże, tu jest pięknie. Jaki spokój panuje w okolicy, bardzo doby pomysł miałeś z nowym domem.
- Wiem, chodźmy wszyscy na nas czekają. Znając Arię i Alexa już wydeptali dziurę przed drzwiami z niecierpliwości.
Wyciągam w pierwszej kolejności wózek a później pomagam Amelii w nim usiąść, podjeżdżamy pod drzwi wejściowe naszego domu, nie zdążymy się nawet zbliżyć zbyt blisko kiedy się otwierają a na nasze powitanie wybiegają krzyczące ze szczęścia dzieci. Aria i Alex podbiegają do Amelii, przytula każde z nich i wita się z nimi. Ma łzy w oczach, jednak stara się nie płakać. Nie chce pokazać jak bardzo się bała że może nie nadejść taka chwila. Ja również się bałem, jednak teraz dostaliśmy szansę od losu i nie zamierzamy jej zmarnować. Będziemy żyć tak jak powinniśmy to robić już dawno. Razem.
W domu czeka na nas reszta rodziny, moi rodzice i bracia, a także Kim która nie chciała wracać do siebie dopóki nie będzie miała pewności że z Amelią wszystko już w porządku. Nawet Paulo został u nas. Z racji że czeka nas rozprawa, nie jedna a dwie chciał zostać aby być na miejscu gdyby termin rozpraw miał się zmienić. Tak więc wszyscy witają moją ukochaną, wiem że być może to najmniej romantyczna chwila w życiu ale nie chcę dłużej czekać. Wraz z Arią i Aelxem zaplanowaliśmy niespodziankę dla Amelii.
Kiedy wszyscy już wygodnie się rozsiedli w salonie, a powitania dobiegły końca daję znak Arii aby ona wykonała swoją część planu. Wybiega do kuchni, która jest półotwartą przestrzenią i wraca z niej z bukietem czerwonych róż, bukiet jest prawie tak duży jak ona ale dzielnie go niesie do mamy. Natomiast Amelia nie ukrywając wzruszenia obserwuje ją kroczącą do niej z naręczem kwiatów, podaje je je z uśmiechem na swojej ślicznej buźce.
- Dla ciebie mamo.
Ucieka do mnie zanim Amelia ma możliwość zareagować jakkolwiek na podarunek. Następnie Alex podchodzi do niej z małym pudełeczkiem z logo Tiffany & Co. Nie podaje jej jednak do ręki ale otwiera je i klęka na jedno kolanko i zadaje pytanie od niego.
- Zostaniesz moją mamusią?- Nie ma osoby w pomieszczeniu która się nie wzrusza, nawet Paulo ukradkiem ociera łzę która uciekła mu z oka. Amelia płacze najbardziej ze wszystkich jednak po chwili odpowiada przez łzy.
- Tak kochanie, zostanę.- Wtedy mały podchodzi do niej i podaje jej pudełeczko w którym jest łańcuszek z wisiorkiem w kształcie serca z grawerowanym napisem Kochamy cię mamo. Aria i Alex. Widząc grawer Amelia nie wytrzymuje i zaczyna płakać tak bardzo aż całe jej ciało drży, teraz moja kolej.
Podchodzę do niej i klękam na jedno kolano, wyciągnąwszy uprzednio pudełeczko z logo tego samego jubilera co Alex. Chwytam jej jedną dłoń, czuję jak drży od emocji, nie czekam więcej postanawiam zrobić to szybko, cios za ciosem.
- Amelio, gdy pojawiłaś się w moim życiu po raz pierwszy nie wiedziałem jeszcze gdzie nas zaprowadzi ta znajomość, jednak pokochałem cię całym sobą w zastraszająco krótkim czasie stałaś się dla mnie wszystkim. Gdy odeszłaś aby mój syn mógł mieć mnie w życiu cierpiałem choć radował mnie fakt że mam syna. Ponownie się pojawiłaś w moim życiu przez przypadek ale Bogu dziękuję że tak się stało, mam teraz wspaniałego syna i cudowną córeczkę , ale do szczęścia brakuje mi tylko kochającej żony która u mojego boku spędzi życie i będzie ze mną wychowywać tą wspaniałą dwójkę która pomogła mi zrobić ci niespodziankę. Więc czy uczynisz mi zaszczyt i co za tym idzie sprawisz że będę najszczęśliwszym facetem na świecie i zostaniesz moją żoną? Proszę?- wstrzymując oddech czekam na jej odpowiedź, pomimo iż wiem że mnie kocha nie mogę być pewien czy zechce zostać moją żoną. Oczekiwanie na odpowiedź jest strasznie długie, nie wiem czy ma aż tyle wątpliwości czy celowo mnie męczy czekaniem ale milczy patrząc na wszystkich po kolei zebranych w salonie zanim odpowiada.
- Tak!!! Oczywiście że tak!!! - Mam ochotę skakać jak szalony, jednak zanim to zrobię nakładam na jej palec pierścionek zaręczynowy który kupiłem dzień po tym jak obudziła się w szpitalu. Nie chciałem niepotrzebnie czekać i tak uciekło nam sporo wspólnego czasu przez postępowanie Megan. Kochamy się więc nie widzę powodów aby czekać dłużej.
Kończymy dziś...
CZYTASZ
O zachodzie słońca.
RomanceO zachodzie słońca to opowieść o dwójce ludzi którzy pomimo miłości jaką do siebie czuli rozstali się dla dobra nowego istnienia, dla dobra jego dziecka. Po kilku latach rozłąki spotyka ją spacerującą po plaży o zachodzie słońca. Czy nadal go kocha...