Rozdział 27

1K 58 20
                                    

ALEX

Wróciłem ze szkoły prosto do domu. Zmęczony po treningu marzę tylko o pysznym obiedzie jaki na pewno czeka na mnie w domu, gorącym prysznicu i położeniu się w łóżku. Już od progu domu czuję że mama ugotowała moje ulubione danie. Zapach grillowanych warzyw niesie się po domu, aromat mięsa jednak nie przebija zapachu warzyw. Wchodzę do kuchni gdzie zastaję mamę. Tak naprawdę nie urodziła mnie, ale wychowała i dała mi ogrom miłości i wsparcia. Ryzykowała własne życie dla mnie. Kocham ją, nie wstydzę się przyznać że kocham swoich rodziców czy siostrę.

- Cześć mamo, pięknie pachnie a ja bym zjadł konia z kopytami. - odzywam się na co ona podskakuje, nie zauważyła mojego wejścia do domu. Dziwne, nigdy nie zdążyło się jej być tak zamyśloną.- Stało się coś?

- Spokojnie kochanie nie dzieje się nic złego, po obiedzie chcemy z tobą porozmawiać. Jednak najpierw muszę cię nakarmić.

Nie wiem o czym mama chce z tatą ze mną rozmawiać jednak nie przychodzi mi do głowy co mogłem przeskrobać aby zasłużyć na reprymendę lub wykład. Odsuwam od siebie myśli i skupiam się na obiedzie. Arii nie ma jednak to mnie nie dziwi, od kiedy zaczęła się spotykać z kolejnym idiotę który myśli że zedrze z mojej siostry majtki rzadko kiedy wraca prosto ze szkoły do domu. Tato wchodzi do kuchni chwilę po tym jak mama stawia talerze pełne pysznego jedzenia na stole.

- Jak dzień młody? -  z tatą właśnie taką mamy relację, na luzie i ze zrozumieniem. Chociaż nie raz dostałem ochrzan i wykład na temat tego co wolno a czego nie, jednak nasza podstawowa relacja jest luźna. Okazuję mu szacunek mimo że traktujemy się po przyjacielsku. Zasłużył na szacunek nie tylko mój ale i wszystkich. Jest dobrym człowiekiem i wiele poświęcił dla mnie.

- Spoko, w sobotę gramy z Niedźwiedziami, przyjdziecie?

- Oczywiście że tak, mama znowu zedrze sobie głos na dopingowaniu ciebie i całej drużyny.

- Raz się zdarzyło, nie moja wina że grali wtedy słabiej niż zwykle.

Pamiętam ten mecz, graliśmy z dość słabą drużyną ale w okrojonym składzie, mama tak tego dnia na nas krzyczała że trener stwierdził że ma lepszy na nas wpływ niż on i powinna przejąć jego miejsce. Kumple po meczu komentowali jaką to mam świetną i seksi mamę. Mogli sobie darować gadanie o seksie i mojej mamie. Wiem że jest piękna jednak nie chcę myśleć o niej w kontekście seksu. Wystarczy mi że raz ich nakryłem w akcji i do dziś to pamiętam. Rzuciłem wtedy jakiś kiepski tekst, ale trzeba przyznać że mama ma niezłą kondycję, ja sam mam problem się tak rozciągnąć jak ona w tamtej chwili. Otrząsam się z wspomnień.

- Kocham cię mamo, moja drużyna cię uwielbia to może uda się załatwić megafon.

- Też cię kocham synku. Nie zapominaj o tym nigdy.

Reszta obiadu mija w ciszy, wiem że po skończeniu czeka mnie rozmowa z rodzicami, nie wiem nadal o czym ma być. Zjadłem swoją porcję a także dokładkę, jak co dzień zresztą. Gdy kończę mama zatrzymuje mnie gdy chcę posprzątać ze stołu.

- Musimy porozmawiać, posprzątam później.

- Chodźmy do salonu. Musimy ci coś powiedzieć i przekazać. - dodaje tata.

Siedzimy w salonie, widzę na stoliku kawowym jakiś niewielki karton.

- Przyszła dziś do nas paczka, adresowana na mnie ale w środku większość była dla ciebie.  Kurcze powiem otwarcie inaczej nie potrafię.- dawno nie widziałem tak zdenerwowanego taty. - paczka przyszła z więzienia w którym Megan odbywa, a raczej odbywała karę.

- Tylko mi nie mów że wypuścili ją. - warczę przez zaciśnięte zęby. Nie mogła wyjść.

- Nie synu, zmarła. Na jej prośbę po jej śmierci przekazano nam zawartość paczki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

O zachodzie słońca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz