Rozdział 25

534 34 2
                                    

Marco

Nadszedł dzień rozprawy sądowej Megan, początkowo nie chciałem aby Amelia w niej uczestniczyła, jednak po rozmowie z Paulem zmieniłem zdanie. Mamy zeznawać oboje, a także wszyscy członkowie mojej rodziny. Całe szczęście Kim nadal jest u nas więc zajmie się dziećmi. Dzięki ciężkiej pracy Paulo, dziś odbędzie się rozprawa karna ale też i o pozbawienie praw rodzicielskich. Nie pozwolę żeby Alexa łączyło cokolwiek z Megan, nie zasłużyła na miano matki, już na pewno nie po tym czego się dopuściła. Po ślubie chcę aby Amelia mogła adoptować go, stać się w świetle prawa jego mamą, na taką właśnie mamę zasłużył. Nie wiem jak to się udało Paulowi ale dziś w jeden dzień usuniemy Megan raz na zawsze z naszego życia. Po dzisiejszym dniu nie mam zamiaru wracać do jej osoby, ani słowem ani wspomnieniem. Zaczynamy wszystko sobie układać. Mieszkamy w nowym domu który jak się okazało jest dla nas idealny. Jest duży i mogłoby się wydawać że za duży dla nas ale my lubimy przestrzeń a z wiekiem gdy dzieci będą dorastać będą potrzebować dla siebie więcej miejsca, aby realizować swoje pasje czy po prostu odpocząć od codziennych problemów. Amelia i ja także mamy w domu swoje własne gabinety, oboje potrzebujemy miejsca gdzie możemy czasami w ciszy popracować. Po wszystkim przez co przeszliśmy z powodu Megan moi rodzice postanowili przenieść się na stałe bliżej nas. Nie mieszkają w sąsiedztwie ale dzieli nas teraz tylko godzina drogi. Cieszę się że mamy ich blisko siebie. Siedzę na tarasie przylegającym do naszej sypialni popijając kawę gdy powoli o kulach podchodzi do mnie Amelia. Coraz lepiej sobie radzi, zaczyna chodzić chociaż jeszcze nie tak sprawnie jak powinna jest już blisko sukcesu. Minęło już ponad trzy miesiące od dnia kiedy Megan ją postrzeliła usiłując zabić Alexa, trzy miesiące od naszych zaręczyn, a za kolejne trzy zostanie moją żoną. Postanowiła nawet wysłać zaproszenia na ślub swoim rodzicom, którzy jak na razie nie odezwali się do niej ani razu. Nie wiem jak można nie zadzwonić do córki żeby sprawdzić jak sobie radzi, nie wspomnę już o tym że powinni chcieć chociaż poznać wnuczkę. Wiem że bardzo by chciała aby pojawili się na naszym ślubie, jednak nie wiem czy to zrobią, nie chcę żeby była rozczarowana. Lubię gdy jest szczęśliwa i spokojna. Dziś jednak nasz spokój jest zachwiany, mamy zobaczyć Megan. Jej obecność w czasie rozprawy jest konieczna, nam chyba też się przyda ostatnie spojrzenie na kobietę która robiąc wiele złych rzeczy zamiast nas rozdzielić zbliżyła nas do siebie jeszcze bardziej i przyśpieszyła rozwój naszego pojednania.

- Gotowy? Musimy niebawem jechać.- pyta cicho Amelia, jakby nie chciała mnie wystraszyć czy też spłoszyć.

- Gotowy, zakończymy to dziś i zapomnimy że istniała. - odpowiadam pewnym siebie tonem, nie pozwolę aby Megan nam zagroziła nawet w pamięci.

- Dobrze, zbierajmy się nie chcę się spóźnić. Jedziemy sami czy Paulo jedzie z nami?

- Jedzie z nami, a raczej my z nim. Powinien się tu pojawić lada chwila.

Tak było po kwadransie pojawił się Paulo i razem udaliśmy się do sądu gdzie miały odbyć się rozprawy. Czekamy pod salą rozpraw, jesteśmy wszyscy, towarzyszy nam stres ale kto by się nie stresował w takiej sytuacji? Zostajemy wpuszczeni do sali rozpraw, rozprawa ma charakter otwarty, także można uczestniczyć w niej rzez cały czas jej trwania. Siadam tuż obok Amelii, trzymając ją za dłoń czekamy aż rozprawa się zacznie. Megan zostaje wprowadzona do sali w eskorcie straży więziennej, ubrana w pomarańczowy komplet więziennych ciuchów. Wydaje się jakby przez trzy miesiące się postarzała o jakieś pięć lat. Zmęczona twarz, worki pod oczami i nawet kilka widocznych siniaków. Czyżby nie miała łatwo w więzieniu? Może i nie ale mam to gdzieś, jak dla mnie mogą ją bić codziennie. Sędzia rozpoczyna, nie skupiam się na wstępie postępowania, chcę aby zapał już wyrok, choć do tego jeszcze trochę czasu minie. Jako pierwszy na świadka wzywany jestem ja. Siadam w miejscu dla mnie przeznaczonym i odpowiadam  na pytania zadawane przez oskarżyciela i jej obrońcę. 

- Zeznał pan wcześniej że pańska żona usiłowała zabić pana syna, może źle odczytał pan jej zachowanie. Może nie chciała go zabić a jedynie zastraszyć pana kochankę ? - pyta głupi obrońca Megan.

- Po pierwsze była żona, a po drugie są świadkowie potwierdzający przebieg zdarzenia które pan wspomina. Po trzecie Amelia nie jest i nie była moją kochanką. W przeciwieństwie do mojej byłej żony, nie zdradziłem jej ani razu, co zostało udowodnione przy rozprawie rozwodowej i nie ma związku z prowadzonym postępowaniem.

- Wiem co zeznali świadkowie, jednak mogło dojść do nieprawidłowego odczytania słów pani Megan.

- Jak można źle odczytać słowa cytuję Nie będziesz go miał, zabiję go i zobaczysz jak to jest nie mieć nic. Niech mi pan powie jak  można to źle zrozumieć.

- Nie mam więcej pytań. 

Wiedziałem że nie będzie miał jak odpowiedzieć na moją odpowiedź, nie wiem co oni chcą ugrać ale mając takie dowody i świadków jedno jest pewne nic nie załatwią, trafi do więzienia i oby na resztę marnego życia. Zostaję zwolniony, po mnie zeznaje Amelia. Podchodzi do miejsca z którego przed chwilą ja odpowiadałem, powoli o kulach się tam udaje. Widzę jak sędzina która prowadzi rozprawę patrzy ostro na Megan, a współczująco na Amelię. Zaczynają się prawie te same pytania jednak kiedy obrońca pyta Amelię po co stanęła na linii ognia mam wrażenie że Amelia zje go na środku sali.

- Została pani postrzelona przez panią Megan, jednak z tego co wiem nie pani miała być ofiarą postrzału. Dlaczego więc stanęła pani na linii ognia? 

- Pan tak poważnie? Osłoniłam własnym ciałem syna tej kobiety, chciała zabić własne dziecko w imię zemsty na moim narzeczonym- na wzmiankę o narzeczeństwie uśmiecham się całą gębą, a mina Megan mówi wiele, żałuje że Amelia nie zginęła- Stanęłam na linii ognia bo kocham to dziecko jakbym sama je urodziła, a ta kobieta chciała je skrzywdzić, tak jak chciała skrzywdzić nas wszystkich. Spaliła mój dom myśląc że jestem w środku z naszą córką, dzień wcześniej zaatakowała mnie nożem w moim własnym domu, najęła jakiegoś dzieciaka aby podpalił dom Marco w nocy gdy wszyscy pójdą spać. Możemy skończyć ten cyrk? Nie ma nic co byłoby w stanie ją usprawiedliwić, nic nie wytłumaczy jej zachowania i  wiem że pan również niechętnie jej broni ale proszę się nie ośmieszać takimi pytaniami czy też stwierdzeniami .

Jestem z niej dumny, powiedziała wszystko co jej na duszy leżało, jak zawsze szczera i nie patrząca na to że nie o to była pytana. Cała Amelia, jej odpowiedź sprawiła że obrońca Megan uśmiecha się do niej przyjacielsko a sędzina tłumi śmiech kaszlem. Zeznają jeszcze moi rodzice, bracia a także Paulo i pani detektyw. Zajmuje to wszystko blisko dwie godziny ale czym są dwie godziny w porównaniu z resztą życia jaka nam została. Wyrok który zapada jest zadowalający. Dożywocie z prawem do ubiegania się o wcześniejsze opuszczenie zakładu karnego po trzydziestu latach. 

Dziesięć minut przerwy i zaczyna się rozprawa o pozbawienie praw rodzicielskich. W niej uczestniczę tylko ja i Paulo a także Megan ze swoim obrońcą. Liczę że ta rozprawa potrwa krócej i już niebawem będziemy mogli wrócić do domu. 

Trzydzieści minut później wychodzę ze sali jako jedyny prawny rodzić Alexa, Megan straciła do niego prawa rodzicielskie. Nie ma prawa nazywać go synem w świetle prawa jest dla niego obcą osobą. Urodziła go fakt, ale na tym jej udział się kończy, każdy jej zły czyn przyczynił się to decyzji sędziny. Ona straciła ale ja i Amelia zyskaliśmy.

O zachodzie słońca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz