Rozdział 8

621 31 4
                                    

Marco

Zostaliśmy sami, a chwilę później już miałem kawę i mogliśmy zaczynać. Ale zanim przejdziemy do interesów muszę coś wyjaśnić.

- Zanim zaczniemy nie miałem pojęcia że tu pracujesz, szukam kompletnych ludzi którzy nie obniża poziomu mojej firmy. Wasza firma miała najlepsze opinie.

- Spokojnie, nie myślałam że wiedziałeś. No może przez chwilę ale wiem że nie kłamiesz. Z kim obecnie współpracujesz?

- Z bandą idiotów, a tak poważnie to z nikim jak tylko zobaczyłem co oni wyczyniali zwolniłem większość pracowników i od nowa kompletuję zespół.

- Oj, przykro mi. W sumie na pewno znasz najnowsze trendy i poznałeś już mój sposób pracy. Pokażę Ci kilka projektów mieszkań i domów innych z naszego zespołu abyś mógł zobaczyć jak pracują.

Wyciąga projekty i podaje mi je. Przeglądam każdy i widzę ogromną różnicę z tym co robili poprzednio zatrudnieni ludzie, jednak od razu wiem że wśród prac zaplatała się jedna z jej.

- Przepraszam ale ten nie powinien tu być, musiałam w pośpiechu to wrzucić tutaj.

- Wiedziałem że to twoje dzieło.

Uśmiecham się do niej, odpowiada tym samym ale jej jest uśmiech jest speszony. Wracamy do rozmowy, po trzydziestu minutach mamy wszystko ustalone. Skoro ona tu pracuje wiem że się nie rozczaruję.

- Super, cieszę się na współpracę.

Szczerze się cieszę i podoba mi się ta myśl, będziemy spędzać więcej czasu razem.

- Również się cieszę. Mam sprawę nie związaną z pracą.

- Mów śmiało.

- Nie tutaj, możemy się umówić w porze lunchu?

- Oczywiście.

Umawiamy się w małej restauracji niedaleko mojej firmy bo w tamtych okolicach ma spotkanie z klientem zaplanowane na tuż po lunchu. Wychodzę z jej biura zaglądam jeszcze do Boba i oznajmiam chęć współpracy z jego firmą. Mężczyzna jest szczęśliwy jakbym dał mu co najmniej Ferrari. Do ponownego spotkania z Amelią została mi godzina. W tym czasie załatwiam kilka spraw w firmie i wychodzę aby dotrzeć na czas do restauracji. Gdy zbliżam się do restauracji Amelia także pojawia się na horyzoncie. Wchodzimy do środka, zajmujemy jeden ze stolików na tyłach, tak abyśmy mieli maksymalną ilość prywatności.

Mamy złożone zamówienia i roznosi mnie wewnątrz ciekawość jaką ma sprawę. Mam nadzieję że nie chce odwołać mojej i rodziców obecności na urodzinach Arii.

- To co to za sprawa? - pytam spokojnie choć w środku cały dygoczę z nerwów.

- W sumie to może źle się wyraziłam, chciałam porozmawiać o tobie i twojej relacji z Arią. Nigdy nie myślałam że spotkam cię ponownie i że dowiesz się o naszej córeczce dlatego też nie mam przygotowanej żadnej przemowy. - tak, ona zawsze miała przygotowane przemowy i zawsze wiedziała co powiedzieć. - nie chciałabym żebyś pojawiał się w jej życiu na chwilę, jest mała i może nie zrozumieć twojego nagłego zniknięcia gdyby takie nadeszło.

- Nigdzie się nie wybieram, już tym bardziej teraz gdy wiem że mam drugie dziecko. Nie było mnie przy niej dwa lata, chcę być dla niej ojcem i to takim jakiego sam mam. Uwierz mi proszę że nie skrzywdziłbym własnego dziecka. Znam ją dosłownie pięć minut a już ją kocham całym sercem, jest moją córką tak samo jak Alex jest moim synem. Oboje są dla mnie najważniejsi i  nie spocznę dopóki nie zapewnię im wszystkiego na co zasłużyli ale przede wszystkim będę żył najdłużej jak tylko będę mógł aby darzyć ich miłością tak długo aż nie oddam ostatniego oddechu.

O zachodzie słońca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz