Amelia
Po błogim orgazmie chcę go ujeżdżać, dać mu siebie. Gdy zanurza się już we mnie muszę odczekać chwilę aby przyzwyczaić się do jego wielkości. Czy on zawsze był taki długi? Zaczynam powoli się unosić i opadać na niego ponownie, powoli aby trwało jak najdłużej. Jego dłonie zaciskają moje pośladki, początkowo leży na plecach jednak po chwili przyjmuje pozycję półsiedzącą i zaczyna ssać moje piersi na przemian. Wychodzi biodrami na spotkanie moim, odnajdujemy wspólny rytm co potęguje doznania nas obojga. Zwiększamy tempo i czuję że zaraz osiągnę ponowne spełnienie, chcę aby doszedł ze mną.
- Zaraz dojdę, dojdź ze mną. - pragnęłam abyśmy oboje osiągnęli spełnienie, poruszaliśmy się coraz szybciej, łapczywie się całując. Mięśnie mojej kobiecości zaczęły się zaciskać na członku Marco, co przyspieszyło jego orgazm. Szczytują powtarzałam- MARCO!!!MARCO!!!
On jęknął przeciągle i wypowiedział kilka razy pod rząd moje imię. Opadłam w jego ramiona zmęczona ale i zaspokojona. Nie zdawałam sobie sprawy że tak brakowało mi seksu, nie samego seksu, bliskości Marco, jego dotyku i czułości.- Kocham cię.- usłyszałam ciche wyznanie tuż przy uchu.
- A ja kocham ciebie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jestem wykończony, chcę zasnąć z tobą w ramionach i spać najlepiej kilka dni, ale wiem że z samego rana dzieci zaczną poszukiwania zaginionych rodziców i przeprowadzą skuteczne atak na ich sypialnię.
- Ja przez pierwsze siedem miesięcy życia Arii sypiałem po dwie godziny na dobę, dopóki alergolog nie dobrał jej odpowiedniego mleka specjalistycznego i nie postawił diagnozy było ciężko w końcu się udało i zaczęła sypiać, skoczyło się ulewanie i problemy z brzuszkiem. Mogła jeść spokojnie a ja zaczęłam odżywać.
- A mnie nie było przy was. - ewidentnie zasmucony Marco podnosi twarz i spogląda umęczonym wzrokiem na mnie.
- Nie wiedziałeś o Arii i o tym że cię potrzebuję. Dałam radę, zadbałam o jej zdrowie i teraz jest zdrowa jak ryba.
- Mam wyrzuty sumienia, ona cierpiała i ty cierpiałaś razem z nią a ja? Cieszyłem się synem i wspominałem ciebie w każdej wolnej chwili.
- Teraz jesteś z nami, nie ma co się męczyć przeszłością kochanie. Mamy siebie i tym się cieszmy. Jutro upiekę dla niej tort i będziemy świętować jej drugie urodzinki.
- Wybaczysz mi kiedyś?
- Nie ma co wybaczać, nie ty jesteś odpowiedzialny za to co się stało. Czas spać kochanie.
Marco poszedł wyrzucić prezerwatywę i pogasić światła. Wrócił do łóżka i wziął mnie w swoje ramiona. Jego ciepło i zapach pomogły mi odpłynąć do krainy Morfeusza.
Spało mi się cudownie, wtulona w ciepłą pierś Marco. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Dzieci jednak postanowiły nas obudzić. Właśnie tak rozpoczynamy dzień z dwójka małych diabełków w naszym łóżku. Wszystko było by super gdyby nie fakt że jesteśmy oboje nago, tak właśnie zasnęliśmy. Marco jednak zna swojego syna i doskonale wie jak zachęcić go do opuszczenia pokoju.
- Weź Arię młody i idźcie obudzić Mateo i Adamo. Ich kolej na robienie naleśników.
Mały nie czeka na nic więcej, wymyka się z łóżka i podaje rączkę Arii i razem wychodzą. Wstajemy niechętnie i się ubieramy i odświeżamy. Czuję dyskomfort przy każdym ruchu, dawno nie używana kobiecość dziś pobolewa.
- Dobrze się czujesz? - troska brzmiąca w jego głosie jes ujmująca.
- Zbyt długo nieużywane mięśnie i nie tylko dziś protestują, ale to cudowny rodzaj bólu.
- Może połóż się, ja się zajmę dziećmi.
Wspaniałomyślnie z jego strony jednak nie mam zamiaru leżeć, już na pewno nie sama.
- Nie ma takiej potrzeby, tort jest do upieczenia.
Jemy przepyszne naleśniki na śniadanie, rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Spokojnie upływa nam czas. Dzieci po zjedzeniu sporego śniadania ciągną na powrót do pokoju Arii. Marco towarzyszy im podczas zabawy, a ja w tym czasie biorę się za tort. Maria krząta się ze mną w kuchni, pomagając mi.
Biszkopt na tort wyszedł wspaniały, wysoki i pulchny. Po jego wystygnięciu szykujemy wraz z Marią krem do przełożenia go. Dekorowanie Maria zostawia mnie udając się sprawdzić co porabiają maluchy. Nakładam na wierzchu tortu bitą śmietanę zabarwioną na różowo, rękawem cukierniczym z odpowiednią końcówka robię dookoła ciasta róże z białego kremu maślanego. Na samym środku układam śliczną cyferkę dwa zrobioną z marcepanu. Dwie świeczki dopełniają całości, tort jest prosty ale śliczny, dziewczęcy. Zadowolona z efektu końcowego chowam torcik do lodówki. Teraz czas zmyć z siebie lukier i nie tylko.
Udając się na górę, do sypialni Marco mijam po drodze pokój Arii. Drzwi są otwarte widzę jak bawią się w towarzystwie Marco. Aria i Alex siedzą przy jego boku, jedno po lewej drugie po prawej. Układają razem kolorowe puzzle, w akompaniamencie śmiechów i pisków radości.- Tata nie pasuje. - piszczy radośnie Aria na co Marco udaje nieświadomego i smutnego.
- Pomóż mi nie umiem sam. - odpowiada jej smutnym głosem co mnie rozczula. Alex łapie dłoń taty i się uśmiecha.
- Ja wam pomogę, ja umiem!
Na twarzy Marco maluje się duma, dumny z posiadania tak dobrze wychowanego syna. I faktycznie Alex jest świetnym dzieckiem, troskliwym i bystrym, to jak przyjął do swojego życia Arię i mnie dowodzi tego że Marco wykonał kawał dobrej roboty wpajając mu do głowy co się w życiu liczy tak na prawdę. Nie zauważają mnie od razu więc spokojnie mogę ich podglądać, ten widok nigdy mi się nie znudzi, moja rodzina. Moi bliscy. Szkoda że ja nie mam takich wspomnień z czasów dzieciństwa, tylko krzyki i wyzwiska. Zrobię wszystko aby Aria i Alex mieli o wiele milsze wspomnienia niż ja.
W końcu Marco jako pierwszy mnie zauważa, posyła mi uśmiech pełen miłości i wdzięczności.- Wezmę prysznic i dołączę do was, co wy na to? - pytam bardziej dzieci niż Marco ale cała trójka okazuje entuzjazm.
- Będziemy czekać.- odpowiedź pada z ust Marco, jednak jego oczy mówią co innego. Chętnie dołączyłby do mnie pod prysznicem, ale teraz ma kim się zajmować dlatego zostaje mu grzecznie siedzieć i układać z dziećmi puzzle.
Nadszedł czas aby zjeść torcik urodzinowy, złożyć życzenia i podarować prezenty. Drugie urodziny, pierwsze w tym gronie. Miejmy nadzieję że nie ostatnie. Dziadkowie ściskają wnuczkę, całują i przytulają. Znają ją tylko kilka dni a kochają tak samo wielką miłością jak Alexa. Nie ma lepszego czy gorszego wnuka, oboje traktują tak samo. Jestem im za to wdzięczna, na zawsze pozostanę. Zarówno Mateo jak i Adamo ściskają Arię i kręcą się z nią na rękach, ci dwaj tak samo uwielbiają ją, nie mają łatwo. Aria upodobała sobie to właśnie im zadawać masę dziwnych i nie rzadko trudnych pytań, na które dzielnie odpowiadają. Nawet Alex podchodzi do siostry z małym pakunkiem i kartką. Malutka z całą siłą jaką posiada przytula go. Marco ze łzami w oczach kuca przy córce, daje jej małe pudełeczko, ona nie patrząc na prezent rzuca się w jego ramiona. Słyszę jak przez mgłę, gdyż płacz zagłusza wszystko dookoła jak mówi do taty.
- Ale ty i Alex jesteście prezentem, co nie?
Odpowiedzi Mateo nie słyszę, nie potrafię już zatrzymać ogarniającego mnie płaczu, nie jest mi smutno. Broń Boże, w tym momencie jestem przepełniona szczęściem i dumą. Niczego tak nie chciałam dla córki jak szczęśliwej i pełnej rodziny, ma teraz to wszystko. Choć pada na nas cień Megan i jej wybryków wierzę że będziemy tworzyć rodzinę już zawsze. Nigdy się nie poddamy i przepędzimy cień który ona rzuca, my rzucimy się na nią i ją znajdziemy. Może być tak że zrobi to policja, albo tak że przyjdzie tu po nas jednak zawsze będziemy na nią czekać. Mamy ochronę, mamy wsparcie bliskich, jesteśmy od niej silniejsi właśnie dlatego że mamy siebie. Jedyne co ona ma to chore spojrzenie na świat, gdy trafi do więzienia szybko jej na prostują punkt widzenia. Małe rączki córki mnie otulają, oddycham od siebie wszystkie myśli i skupiam się na niej. To dziś świętujemy jej urodzinki i to jej dziś jest dzień. Musimy go uczcić wolni od zmartwień.
Resztę dnia i wieczora spędzamy radośnie, gwar śmiechu grzmi w całym domu, piski radości przy otwieraniu prezentów słychać chyba na kilka kilometrów od naszego domu. Dziś nawet przez myśl mi nie przyszło że wszystko co zaczynamy tworzyć zawiśnie na włosku.
CZYTASZ
O zachodzie słońca.
RomanceO zachodzie słońca to opowieść o dwójce ludzi którzy pomimo miłości jaką do siebie czuli rozstali się dla dobra nowego istnienia, dla dobra jego dziecka. Po kilku latach rozłąki spotyka ją spacerującą po plaży o zachodzie słońca. Czy nadal go kocha...