Rozdział 13

608 29 2
                                    

Amelia

Cały czas brzmi mi w głowie to jak Aria pyta Marco ,,Tatuś ?''. Nigdy nie pytała o ojca a dziś go poznała, wiem że Marco będzie dla niej dobrym ojcem, a obecna sytuacja która nam zagraża kazała mi szybko jej powiedzieć prawdę. Bo gdyby mi się coś stało on się nią zajmie, a ona musiała widzieć kim jest. Łzy Marco gdy pierwszy raz w życiu przytulił swoją córeczkę były tym czego nie byłam w stanie już znieść i sama zaczęłam płakać, jego spojrzenie pełne miłości i wdzięczności dało mi pewność że dobrze zrobiłam mówiąc Arii. Jednak gdy przytulał nas obie wystraszyłam się, tak wystraszyłam się że zrobił to tylko ze względu na naszą córeczkę. Minęło już ponad dwa i pół roku od naszego rozstania, a raczej mojego odejścia a ja nadal go kocham, nie przestałam go kochać. Nie potrafiłam ponieważ dzięki niemu Aria się pojawiła na świecie. 

Bawię się w salonie z dziećmi w towarzystwie Kim i braci Marco. Jest gwarno i wesoło. Mateo i Adamo wygłupiają się jak szaleni nie tylko z Alexem ale też z Arią, co bardzo ją uszczęśliwia. W naszym życiu nie było mężczyzn, byli ale tylko dwaj. Partnerzy moich  przyjaciółek, co nie zmienia faktu że nie spędzała w męskim towarzystwie wiele czasu, wręcz przeciwnie. Tu w ciągu kilku dni poznała ich czterech i jeszcze doszedł Alex, nie miała nikogo po za mną i moimi przyjaciółkami a teraz ma brata, tatę, dziadków którzy oszaleli na jej punkcie i wujków. Tak powinna wyglądać rodzina, pełna miłości i wsparcia. Niedługo czas kłaść dzieci spać, wiem że może nam być tu ciężko siedzimy na głowie Marco, a na dodatek nie mamy nic. Wszystko co miałam spłonęło, cały dom i wszystkie nasze osobiste rzeczy, pamiątki z pierwszych dwóch lat życia Arii, przepadły bezpowrotnie, jednak żyjemy a to jest najważniejsze. Pamiątki zaczniemy zbierać od nowa, gdy tylko uda nam się wyremontować dom. Marco gdzieś wyszedł z Paulo, nie ma już od dłuższego czasu, musiałabym poprosić go pójście na zakupy, mała potrzebuje nowych rzeczy tak samo jak i ja. Będę musiała do niego zadzwonić albo poprosić jego rodziców o zrobienie tych zakupów. Gdy się zastanawiam co zrobić do domu wraca Marco z przyjacielem i dziesiątkami toreb. Wszyscy patrzą na nich zaskoczeni, wyglądają dość komicznie, z kolorowymi torebkami ze sklepów dziecięcych. Adamo parska śmiechem i odzywa się z widoczną radością, nie ma to jak drwiny braci.

- Marco wymieniasz garderobę?

- Haha, bardzo śmieszne ale nie wiem czy kojarzysz ale dziewczyny nie mają przy sobie nic więcej niż to co na sobie.

- Żartowałem tylko! Przecież wiem.

- Kupiliśmy trochę rzeczy tobie i Kim, ale większość jest dla Arii.

Oczywiście gdy dociera do Arii co Marco mówi rzuca się do niego biegiem i ciągnąć za sobą Alexa staje i pyta bojowo.

- A dla Alexa też coś jest?

Marco i reszta nie ukrywają zaskoczenia, zamiast rzucić się z radością w jego ramiona, pyta czy dla jej brata też coś kupił. Moja maleńka, nikt by nie pomyślał że dwuletnie dziecko może być tak inteligentne i pełne empatii, jednak Aria taka jest. Marco uśmiecha się do niej, kuca przed nimi i oznajmia z widoczną dumą malującą się na jego twarzy.

- Tak, mam. Nie uwierzysz ale zobacz co udało mi się dla was znaleźć.- wyciąga zawartość jednej z toreb i pokazuje dzieciakom. Dwa pluszowe słonie, jeden mniejszy drugi większy. - To jest brat słoń, który chroni siostrę słoniątko. A to właśnie ta siostra.- Podaje im po słoniku.

- Dziękuję tatusiu. - Krzyczy Aria wskakując mu w ramiona, Alex ogląda słonia z pluszu i też przytula się do taty.

- Dziękuję tato, ja jestem takim bratem.

Dzieciaczki padły nam tuż po dziewiętnastej. Ułożyliśmy oboje w dużym łóżku Alexa, pomimo że ma wymyślny kształt wyścigówki bez problemu zmieścili się oboje. Spali spokojnie więc mogliśmy zejść na dół. O dwudziestej ma zadzwonić Megan, jestem ciekawa czy faktycznie to zrobi i co powie. W kuchni siedzieli rodzice Marco i Kim, jego bracia zaszyli się gdzieś zapewne uciekając choćby na chwilę od naszych problemów. Dołącza do nas Paulo w towarzystwie czterech mężczyzn i jednej kobiety.

- Marco, Amelio. To ludzie z firmy ochroniarskiej i detektyw o którym wam mówiłem.

Witamy się ze wszystkimi przedstawiając się wzajemnie. Kobieta okazuje się być detektywem, z bardzo imponującą historią pracy. Jak się okazuje panowie mają towarzyszyć członkom rodziny po za domem a gdy wszyscy w nim jesteśmy pilnują oni domu. Jako że ja nie mogę wychodzić, Aria także mnie pilnować nie muszą.

- A co z monitoringiem i alarmem? - pyta Marco Paula.

- Z samego rana zostanie wszystko zamontowane. Ekipa montażowa z firmy ochroniarskiej przyjedzie tu i wszystko jutro będzie już podłączone i pod ich obserwacją. Wszystko wydaje się takie surrealistyczne, jakbym była w powieści kryminalistycznej. Ochrona, groźby, ryzyko. Przeraża mnie to wszystko, boję się nie tylko o nas ale i o Kim.

- Musisz wrócić do domu, za dużo ryzykujesz tu zostając. - zwracam się do kochanej przyjaciółki.

- Nie zostawię was.

- Nic nam nie będzie, mamy ochronę i mamy Marco, nie pozwoli nas skrzywdzić.

Odpowiadam z żarliwością, bo jeden pewna swych słów. Wiem że zatroszczy się o nas i ochroni przed każdą możliwą krzywdą.

- Boje się was zostawiać.

Paulo się wtrąca zanim ja mam taką możliwość.

- Amelia ma rację, powinnaś wyjechać. Megan myśli że nie żyje, nie grozi jej nic dzięki tej myśli. Ale jeśli się dowie że w domu Marco jest inna kobieta może starać się tu dostać i odkryć fakt że Amelia i Aria żyją. Będziesz miała z nimi kontakt, dodatkowo obie będziecie bezpieczne.

Paulo jest bardzo profesjonalny, zaskakuje mnie to jak prawnik może być tak obeznany w kwestii ochrony i postępowania w przypadku sytuacji takiej jak nasza.

- Jutro polecę do domu, chociaż będę się martwić.

- Dziękuję. - przytulam ją lekko, dźwięk komórki Marco jednak przerywa mi tą chwilę.

Ja, Marco Paulo i pani detektyw idziemy do gabinetu. Marco nie traci więcej czasu i odbiera.

- Masz pieniądze dla mnie? - pyta ta pazerna harpia.

- Jeszcze nie, pięć milionów nie wyciąga się z bankomatu.

- Głupia nie jestem! Przecież wiem!!! Masz czas do jutra, jutro w południe przywieziesz mi pieniądze do motelu. Masz być sam.

-  Nie dam rady do jutra, potrzebuję kilku dni. Muszę najpierw zorganizować pogrzeb, pieniądze będę miał w poniedziałek.

- Jutro albo przyjdę po Alexa.

- Meg do cholery! Zabiłaś mi córkę i jedyną kobietę jaką kiedykolwiek kochałem, daj mi je godnie pochować. Pieniądze bank zorganizuje dopiero na poniedziałek.

- Niech Ci będzie ale zamiast pięciu będzie sześć za czekanie. Lepiej żebyś mnie nie chujał! Zabije Alexa jeśli to zrobisz, nie zależało mi na nim, trzeba było go usunąć od razu ale cóż myślałam że więcej na nim zarobię, ale ty okazałeś się straszną sknerą.

- Na litość boską. Przecież to twój syn! Jak możesz tak mówić, już nie wspomnę o grożeniu zabiciem.

- Nie chciałam go, plan był idealny, ale suka się pojawiła i plany mi popsuła.

Nie mogę zrozumieć tej kobiety, jak można być takim potworem i to dla własnego dziecka! Alex jest wspaniałym chłopcem, a ona traktuje go dokładnie tak jak mnie traktowała mama w walce z tatą o pieniądze i jego uwagę, fakt nigdy mnie nie skrzywdziła fizycznie jednak psychicznie się nie hamowała. Wyzwiska, porównania do innych i poniżanie to było na porządku dziennym. Jak bardzo się cieszyłam gdy po uzyskaniu pełnoletności mogłam zamieszkać na swoim. Nie chcę aby Alex przeżywał to co ja, on ma wspaniałego ojca który dla niego jest gotowy oddać życie, ja nie miałam ale dałam radę a teraz zrobię wszystko żeby Alex czuł się kochany i chciany. Tak się zamyśliłam że nie zauważyłam kiedy Marco zakończył rozmowę z Megan. Stara się trzymać najlepiej jak potrafi ale znam go na tyle dobrze żeby wiedzieć że to tylko pozory, jest zestresowany i zmartwiony. Widzę w jego oczach ból i strach. Gdy się poznaliśmy nie był uczuciowy, dopiero stopniowo wraz z rozwojem naszej znajomości nabieram coraz większej pewności że czułość czy uczucia nie są oznaką słabości, wręcz przeciwnie.

O zachodzie słońca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz