Rozdział V

301 26 1
                                    

Była już dwunasta godzina, a ja dalej siedziałem w moim pokoju i przez wielkie okna, przypatrywałem się zimowemu krajobrazowi. Śnieg prószył już od rana. Jak teraz myślę, to czy on kiedyś przestanie padać?

W tej komnacie nie mam co ze sobą zrobić. Nawet nie wiem, czy mogę stąd wychodzić, a nie chcę żeby Victor się znowu wkurzył. Gdy już myślałem,
że będę siedzieć tak sam do końca dnia, nagle usłyszałem jak coś skrobie do drzwi. Od razu wstałem by je otworzyć, a wtedy w progu pojawił się ten sam chomik co rano. Zwierzę prędko wbiegło do środka i położyło się na puchatym dywanie, gdy ja zamykałem za nim drzwi.

- co robisz?- spytał i za jednym razem przeturlał się po połowie dywanu

- od rana tylko patrzę przez okno - odparłem i siadłem na łóżku. Postanowiłem, że wykorzystam go do zdobycia paru informacji o tym miejscu, skoro on ewidentnie jest takim typem który odpowie na wszystko bez zastanowienia - Czy tu zawsze tak bardzo padał śnieg?

- w zasadzie tak, odkąd ta dziewucha nas zamieniła w to coś, pogoda drastycznie się zmieniła i od tamtego dnia nigdy nie wyszło słońce zza chmur. Co najdziwniejsze to roślinom wcale nie przeszkadza ta temperatura i normalnie kwitną.

- naprawdę?- przytaknął prędko na to - to znaczy, że zawsze mają pąki? I rosną? Jak to możliwe...

- szczerze mówiąc to nie wiem. Wszystko ma tyle tajemnic i choć ja żyję tu tyle lat, sam ich wszystkich nie znam

- Jurij mówił, że nie byliście kiedyś zwierzętami... jak to się stało, że nie jesteście już ludźmi?

W tym samym momencie do komnaty ktoś zapukał. Oj no akurat teraz?! Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu pojawił się Victor

- Yuuri, mogę cię ukraść na chwilkę?- spytał i nie czekając na odpowiedź wyszedł

- mogę? - wolałem upewnić się swojego rozmówcy

- lepiej za nim idź - pośpieszył mnie ze śmiechem widząc zapewne mają niezdecydowaną i niepewną minę

Przytaknąłem i wyszedłem do Victora. Bestia już czekała tuż przed moim drzwiami. Tylko gdy znalazłem się w zasięgu jego wzroku, błękitne oczy skierowały się w moją stronę lustrując mnie dokładnie

- coś się stało? - zapytałem zaniepokojony. Co jak co, ale tutaj może stać się wszytko

- nie, ale chciałem ci coś pokazać, więc.... możemy iść?- spytał i wystawił do mnie zachęcająco dłoń. Bez dłuższego zastanawiania zgodziłem się, a Victor na znak, od razu wziął mnie pod rękę i zaczęliśmy tak iść przez puste korytarze

- wiesz... Możesz swobodnie poruszać się po pałacu i ogrodzie. Widziałem, że siedzisz od śniadania w pokoju i pomyślałem, że może się krępujesz czy coś... - wolną ręką podrapał się po karku- masz może jakieś pytania? Chętnie odpowiem na nie

- mam kilka- powiedziałem nieśmiało- jak to możliwe, że drzwi same się otwierają przed no... na przykład Otabekiem? Albo skąd na stole pojawia się tyle jedzenia? Nie sądzę, żeby zwierzęta mogły same to przygotować, bo jak? A z tego co słyszałem, to ty siedzisz cały czas w swojej komnacie, wiec tym bardziej...

- spokojnie - zaśmiał się - można powiedzieć, że to wszytko to magia

- magia? - powtórzyłem po nim

- dokładnie - poklepał mnie po dłoni, którą trzymał pod ręką- a teraz zamknij oczy

Mimo, że nie dostałem odpowiedzi takich jakich chciałem, to zrobiłem tak jak powiedział. Już po chwili puścił moją rękę i usłyszałem, jak otwiera jakieś drzwi przede mną. Sekundę po tym, poczułem jak Victor łapie mnie za obydwie łapki i prowadzi przed siebie. Z racji tego, że nic nie wiedziałem, on tylko kierował mną bym w nic nie uderzył.

- możesz już je otworzyć - szepnął po chwili blisko mojego ucha

Lekko uchyliłem oczy i nie mogłem uwierzyć, że się znalazłem w tym pięknym miejscu.

- ładnie tu prawda?- powiedziała Bestia - taka mała, prywatna biblioteczka

- m-mała? Przecież to jest ogromne!- rozglądałem się po całym pomieszczeniu. W okół było mnóstwo półek, a na nich różnorodne książki. W życiu tyle nie widziałem ich w jednym miejscu. Ba, nawet nie wyobrażałem sobie, że tyle może ich istnieć. Ta biblioteka była chyba ze sto, a może nawet tysiąc razy większa, niż ta w miasteczku. Po prawej stronie pośród wysokich półek, był uszykowany mały kącik do czytania - kanapa, a na niej pełno zapewne miękkich poduszek. Przed nią stał niski stolik zrobiony z dębowego drewna, na którym leżały jakieś książki. Całą bibliotekę oświetlały dwa żyrandole zawieszone tuż nad sufitem

-mam nadzieję, że ci się podoba - zaśmiał się - to wszytko jest do twojej dyspozycji

- tu jest pięknie- powiedziałem cały rozpromieniony wiedząc tak wiele książek. I wszystkie dla mnie dostępne - dziękuję

Podziękowałem, po czym stanąłem na palcach, pocałowałem go w policzek i od razu pobiegłem do najbliżej półki. Latałem po całej bibliotece jak oszalały, dalej nie mogąc uwierzyć, że to jest tak jakby moje. Nie zwracając uwagi na to, że bestia stoi cały czas w bezruchu, sięgnąłem po jakąś książkę w czarnej okładce.

Rozpromieniony, siadłem na wygodnym miejscu i zacząłem czytać, jeśli się nie mylę po tytule, jakąś żeglarską opowieść. Już po chwili poczułem jak Bestia siada obok mnie, a w ręce także posiada jakąś książkę. Mimo, że na początku jego zachowanie mnie odpychało, to teraz, mogę stwierdzić, że jego towarzystwo, nie jest takie złe. I właśnie tak, tuż obok siebie, siedzieliśmy w ciszy, każdy zatopiony w swojej lekturze.

- - - - -

Gdy zostało mi jeszcze jakoś czterdzieści stron do końca, poczułem jak oczy zaczynają mi się kleić. Zmęczonym wzrokiem, spojrzałem na okno za nami, lecz zobaczyłem tam tylko ciemność. Ile my tutaj musieliśmy siedzieć? Ciekawe która godzina... Szczerze mówiąc bardzo się wciągnąłem w książkę, więc nawet nie widziałem kiedy tak szybko minął czas, tym bardziej, że ta kanapa jest naprawdę wygodna.

Spojrzałem tym razem na Victora. Najprawdopodobniej usnął, gdyż jego głowa lekko zwisała, a jego oczy były zamknięte. Ręce bezwładnie zwisały wzdłuż ciała, a książka spoczywała na jego kolanach. Patrzyłem na niego, obserwując uważnie każdy jego szczegół. Najbardziej jednak moją ciekawość przykuły szare kosmyki włosów. Nie mogąc się powstrzymać, bardzo delikatnie ich dotknąłem. Z wielkim zaskoczeniem odkryłem, że były one wyjątkowo mięciutkie w dotyku i rozpuszczone, pięknie opadały na ramiona. Lekko zawijałem jego platynowe kosmyki na palce, aby po chwili te spowrotem leciały na swoje miejsce. Bawiąc się tak dłuższy czas, poczułem, że w powietrzu unosi się piękny różany zapach, który mógłbym wdychać cały czas.

Po chwili zabawy, zauważyłem, że Victor zaczyna się wybudzać. Szybko więc zabrałem dłoń i zapewne z małym rumieńcem na twarzy, wziąłem się za dokańczanie książki, a przynajmniej udawanie, że to robię.

- Yuuri - powiedział cicho, jeszcze lekko zaspany - jeśli chcesz, to możemy przychodzić razem tutaj codziennie

- jasne - uśmiechnąłem się

- chyba już pora się kłaść do łóżka - odparł po chwili, patrząc przez okno - chodź, zaprowadzę cię do komnaty

Przytaknąłem i wstałem z kanapy, a on zaraz po mnie.

Szliśmy do mojego pokoju w przyjemnej ciszy, przez to zapewne, że on jeszcze był w innym świecie, a ja byłem zbyt zmęczony, by cokolwiek z sensem powiedzieć.

Gdy dotarliśmy do mojego pokoju, cicho podziękowałem za dziś i pognałem do komnaty. Szybko się wyszykowałem do spania, po czym wskoczyłem do miękkiego łóżka, zatapiając się w przyjemny sen.

|| Piękny i Bestia || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz