Rozdział dodatkowy I

248 18 1
                                    

Znów to samo miejsce. Kolejny raz ten piękny ogród z najróżniejszymi gatunkami róż. Jak zwykle zacząłem z zainteresowaniem rozglądać się po ogrodzie przyglądając się każdemu krzaku kwiatów. Po chwili jednak, nagłe i niezwykle znajome coś, kazało mi szybko iść przed siebie. Kierując się tym przeczuciem zacząłem biec w jakieś miejsce. Nie byłem pewny do jakiej części ogrodu doszedłem, ale w głębi serca czułem, że coś tu jest nie tak.

Kilka minut później dotarłem do dobrze mi znanej białej ściany róż. Odwróciłem głowę, a wtedy zobaczyłem pod kamieniem leżącego Victora w swoim dawnym ciele. Bez zastanowienia rzuciłem się w jego stronę. Tak jak wcześniej ukląkłem i ułożyłem jego głowę na moich kolanach. Gdy złapałem go za dłoń, poczułem przerażające zimno.

- Victor - szepnąłem i ręką złapałem jego policzek licząc, że się obudzi, ale mimo nadziei tak się nie stało

- Victor, błagam wstawaj, otwórz oczy - Lekko nim potrząsałem, ale w żaden sposób nie reagował. Schyliłem się bardziej, by zobaczyć czy oddycha, ale jego klatka piersiowa się nie podnosiła. Czy to znaczy, że jest już za późno?

Wtedy spojrzałem na różę, która stała na filarze. Była ona cała zwiędła. Wszytkie płatki były również suche i lekko przygniłe jakby leżały tak od kilku dni.

To znaczy, że się spóźniłem...

- Victor! - krzyknąłem z rozpaczą w jego klatkę piersiową, lecz ona tłumiła mój krzyk - Błagam powiedz, że jeszcze jest czas, powiedz, że będziesz moją gwiazdą, ale tutaj! Nie w górze, tylko przy mnie! Wstań!

Z moich oczu zaczęły wylewać się łzy. Mocno złapałem jego dłoń i przyłożyłem do swojego policzka. Momentalnie jej zimno przyniosło się na moją twarz.

- Victor, kocham cię! Kocham cię więc wstawaj! Błagam nie zostawiaj mnie! VICTOR! - krzyczałem jak tylko mogłem, ale płacz mi to uniemożliwiał

- kocham cię, dlaczego się nie budzisz!? Powinieneś teraz wstać i powiedzieć, że też mnie kochasz i że nie opuścisz już nigdy! Czemu?! Czemu więc leżysz tu i wyglądasz jakbyś tylko spał!

- Błagam... - położyłem swoją twarz przy jego - tak bardzo przepraszam, wybacz mi, obudź się, proszę...

- on już się nie obudzi - usłyszałem za sobą ostry kobiecy głos

Obróciłem się a wtedy zobaczyłem kobietę ze srebrnymi włosami i ciemnymi jak noc oczami.

- przybyłeś za późno - powiedziało głośno - zostawiłeś go, nie licząc się nawet z jego uczuciami. Poprostu odjechałeś nie mając zamiaru dotrzymać obietnicy

- to nie tak - chciałem się bronić, ale ona mi przerwała

- nie tak? Gdyby to tak nie było, to Victor byłby teraz szczęśliwy i nie skończył by bez nowego oddechu!

- ja tego nie chciałem... Ja go naprawdę kochałem

- kochałeś? - zaśmiała się - tak bardzo kochałeś, że go zabiłeś?

- ja... Zabiłem?

- jeszcze się dziwisz? Oczywiście, że ty. Choć miałeś ostrzeżenia zignorowałeś je i zostałeś u tego mężczyzny, zamiast wrócić do Victora. On cię pokochał całym sercem, przez co wydał na siebie wyrok. Gdyby nie ty, on by dalej żył!

- pokochał mnie, a ja go zawiodłem...

- zawiodłeś tak, że jego serce zatrzymało się z bólu. Jesteś zadowolony z siebie? Jesteś teraz szczęśliwy?

- nie... Ja nigdy nie pragnąłem jego śmierci. Ja zawsze chciałem go widzieć uśmiechniętego i szczęśliwego - powiedziałem przez łzy

- nie kłam. Specjalnie go rozkochałeś, a potem po prostu porzuciłeś

|| Piękny i Bestia || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz