Na środku znajdował się kamienny filar, a na nim stała wilka szklana pokrywa, podobnie jak w moim śnie. Pod nią była biała róża, a właściwie to co z niej zostało, bo prawie wszystkie śnieżnobiałe płatki opadły i tylko jeden trzymał się ledwo przy środku.
Tuż obok, leżał skulony Victor, którego widok sprawił, że chciałem się rozpłakać. Nie wiele myśląc, od razu rzuciłem się w jego stronę. Uklęknąłem przy nim i delikatnie podniosłem go, tak by jego głowa mogła spocząć na moich kolanach. Po tym jedną rękę zanurzyłem w srebrnych włosach, a drugą złapałem za dłoń i splotłem swoje palce z jego. Z przerażeniem wtedy odkryłem, że niegdyś ciepłe dłonie, teraz były zimne jak lód. To był okropny znak...
Jakby czując mój dotyk, bestia uchyliła lekko oczy, ukazując swój smutny i mętny błękit. Nie było w nim już wiele radości, a w zamian był tylko strach i ogromny ból.
- Yuuri? - zapytał cicho. Jego zdarty głos drżał, a oczy się smutno zaszkliły. - To na prawdę ty...
- To ja - odpowiedziałem, powstrzymując z trudnością i swoje łzy.
- Wróciłeś. - Uśmiechnął się delikatnie, na tyle ile pozwolił ból. Choć starał się tego nie okazywać, to widziałem jak cierpi, a co chwila ściągane brwi i zaciskane dłonie na tych moich, same dawały mi tą straszną odpowiedź.
- Nigdy już nie odejdę - rzekłem ledwo hamując narastającą rozpacz. Mogłem tylko sobie wyobrażać przez co on przechodzi. Jeśli tylko by był jakiś sposób, zabrałbym od niego cały ten ból... - Victor, co się dzieje?
- Umieram - wyszeptał, na co moje serce obiło się mocno o moje żebra. To nie możliwe.
- To nie prawda - odpowiedziałem kręcąc desperacko głową. To nie może być prawda! Nie może!
- Staję się gwiazdą, Yuuri - powtórzył i z trudem podniósł dłoń. Poczułem jego delikatny dotyk na policzku. Nie miałem pojęcia czemu, jednak, gdy tylko jego czułość przelała się na moją skórę, z moich oczu zaczęły spadać łzy. Gładził mnie jakbym był najcenniejszą rzeczą na świecie. Nie chciałem go tracić. Nie mogłem! - Cieszę się, że mogłem jeszcze cię zobaczyć, moje słońce. Byłeś najpiękniejszym co mnie spotkało. Czas spędzany z tobą był na prawdę najwspanialszym uczuciem jakim było dane mi przeżyć...
- Czas się jeszcze nie kończy - powiedziałem łamiącym się głosem. Spoglądając na niego z góry, serce mi się łamało. Tym bardziej, gdy jego łagodny wzrok był mocno utkwiony we mnie, jak gdybym koił jego smutek. Patrzył tak spokojnie, jakby pogodził się już ze swym losem. - Będzie więcej takich chwil, zobaczysz... - próbowałem go przekonywać. A może bardziej siebie? Jednak to wtedy nie miało żadnego znaczenia.
- Masz piękne oczy, wiesz? - ciągnął dalej, choć jego wzrok zaczęła pokrywać lekka mgła, co mnie jeszcze bardziej zaczęło niepokoić. - Nie pozwól, aby kiedykolwiek one płakały... Są zbyt piękne...
- Pamiętaj, że zawsze będę nad tobą czuwał - kontynuował, a jego słowa zaczął przerywać świszczący oddech. Jednak on się tym wogóle nie przejmował i głaskał ciągle z czułością moją twarz. Nie potrafiłem zrobić nic więcej, jak po prostu wtulać się w jego dłoń. - Będę tylko twoją gwiazdą, świecącą na nocnym niebie...
- O czym ty mówisz? - Szepnąłem z żalem, lecz on milczał i zdawał się chłonąć mój każdy cal twarzy. - Powiedz mi proszę jak mogę ci pomóc. Zrobię wszystko. Daj mi tylko spróbować. Powiedz co mam czynić...
- Mi już nie da się pomóc... - Uśmiechnął się jakby ostatkami sił i westchnął skruszony. - Tak... musi być...
- Victor, patrz na mnie! - zawołałem, gdy spostrzegłem jak jego czy zaczynają się przymykać, a on walczył ze sobą by tego nie robić. - Nie odrywaj ode mnie wzroku nawet na moment. Błagam cię. Nie rób tego.
CZYTASZ
|| Piękny i Bestia || Victuuri ||
FantasyPiękny godzi się zastąpić dziadka i trafia do zamku straszliwej Bestii, która już na wstępie przygotowuje mu chłodne przywitanie. Mimo trudnego początku, chłopak zbliża się do istoty i odkrywa, że pod postacią strasznego potwora, kryje się troskliwa...