Rozdział XII

269 20 0
                                    

Każdy dzień od ataku wilków wyglądał tak samo. Wstawałem z samego rana, gdy tylko promienie słońca wpadały do mojego pokoju, ubierałem się i jadłem coś na szybko, by potem pójść do pokoju, w którym leżał dalej nie przytomny Victor. Im dłużej czasu mijało, tym bardziej się martwiłem i denerwowałem. Byłem przygaszony i nie potrafiłem się na niczym skupić, przez rosnącą obawę. Ukojenie strachu jednak nadchodziło, gdy siedziałem obok Bestii i mocno trzymałem letnią dłoń, w tej mojej.

Tak było i tym razem, jednak nie przyszedłem do Victora o poranku jak zwykle, a ciemną nocą, gdy reszta pałacu była pogrążona w śnie. Za nic nie potrafiłem oddać się zmęczeniu, więc niepostrzeżenie przedarłem się do jego komnaty. Od razu powitało mnie blade światło świecy, które oświetlało cały ciemny pokój, nadając mu dość strasznego i tajemniczego wyrazu, co nie przyjąłem z optymizmem. Jednak nie długo zamartwiałem się tym, bo moją uwagę przykuła Bestia. Jej wygładzone rysy twarzy i spokojny oddech, dawał mi odrobinę pewności i ulgi, że jest już lepiej. Nie zwijał on już się ani z bólu, ani nie ściągał brwi w niezadowoleniu, co zwiastowało poprawę.

Wzdychając cicho, usadowiłem się wygodnie na dostawionym krześle i złapałem jego dłoń. Była nad wyraz cieplejsza niż za ostatnim razem, gdy ją trzymałem. Uśmiechnąłem się delikatnie i zacząłem kreślić na niej jakieś niewidzialne, zawiłe szlaczki. Przy tym opałem głowę o pościel i bawiąc się dalej jego ręką, zacząłem rozmyślać o srebrnowłosym chłopaku, który śnił mi się co noc. Miałem nieodparte wrażenie, że skądś kojarzyłem błękit jego oczu, jednak za każdym razem, gdy starałem przypomnieć sobie ich właściciela, odnajdywałem tylko pustkę. Dodatkowo, gdy prowadziliśmy między sobą rozmowę, zdawało mi się jakby znał mnie na prawdę dobrze. Podejmował przyjemne tematy i gdy jeden się kończył, bez żadnego cienia zawahania rzucał następny. Czułem się jakby on wiedział o mnie wszystko. Jednakże - co bardzo mnie irytowało i intrygowało jednocześnie - nie wiedziałem o nim praktycznie niczego! Starałem przypomnieć sobie kolejno fakty o nim, których się dowiedziałem, jednak w pewnym moje rozmyślania się urwały.

Nie miałem nawet pojęcia, w którym momencie poczułem na skórze gorące promienie słońca. Śpiewające ptaki i szumiące liście, dawały mi do zrozumienia że ponownie znajdywałem się na kwitnącej łące. Chcąc się upewnić, lekko uchyliłem oczy, a wtedy zobaczyłem łagodny uśmiech srebrnowłosego. Spostrzegłem, że leżałem na jego kolanach, podczas gdy on przypatrywał mi się uważnie.

  - Witaj Piękny - zawołał rozpogodzony i chciał ująć moją twarz za policzki, jednak ja szybko się podniosłem uciekając jego dłonią. - Chcę ci dzisiaj coś pokazać ważnego, pójdziesz ze mną?

  - Witaj... - wyszeptałem nie wiedząc gdzie podziać swój speszony wzrok. Na pewno byłem już cały czerwony, przez jego bliskie towarzystwo. - Oczywiście, że pójdę.

  - Bardzo dziękuję - uśmiechnął się szeroko, a gdy moje oczy, spotkały te błękitne, poczułem się jakbym został oderwany w jednej sekundzie od tej całej scenerii i przeniesiony w inne miejsce. Widziałem rozmywający się obraz, jednak przez ten cały czas przede mną dalej był wyostrzony wygląd chłopaka.

Gdy oderwałem w końcu wzrok od niego, odkryłem, że staliśmy przed otwartą bramą, która prowadziła do ogrodu, gdzie Victor zabronił mi wchodzić. Nieznajomy złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia, mimo wielu moich wątpliwości. Przecież, gdy Bestia dowie się o tym, będzie zawiedziona, że złamałem słowo. Chociaż... To jest sen, prawda? Przecież nie będzie wiedzieć co mi się śni.

Gdy przekroczyliśmy pierwsze metry ogrodu, wszystkie wątpliwości umknęły, a w zamian za nie pojawił się niesamowity zachwyt. Nie mogłem wprost uwierzyć, że mogło istnieć takie miejsce! Tylko gdy weszliśmy przez bramę, przywitały nas rozmaite róże, których gatunków i odcieni nie dało się policzyć. W życiu nie widziałem tylu róż, a co dopiero miałem pojęcie o tym, że takie istnieją!

|| Piękny i Bestia || Victuuri ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz