Rozdział 43

193 20 8
                                    

- WRACAJ TUTAJ! - Wydzierało się dziecko, ciągle biegnąc za Raven'em, który już nie był taki pewny, jak na początku, gdy wydawało mu się, że zrobienie sobie kawału będzie dobrym pomysłem. 
- Ratunku! - Ryknął nagle i wskoczył na drzewo, zwinnie przeskakując z gałęzi na gałąź. Szkoda, że za późno uświadomił sobie swój błąd.

W całym tym wojennym rozgardiaszu zapomniał, że żywiołem Feather są drzewa. Dziewczynka czuła się w nich jak ryba w wodzie i nie miała problemów z poruszaniem się po nich, nie ważne, czy były oblodzone, ośnieżone czy mokre.

- Aż mu współczuję. - Westchnął Duncan, gdy widział, jak ten ucieka po gałęziach, a dziewczynka jakby nigdy nic zgrabnie przeskakuje z jednej gałęzi na drugą.
- No muszę iść mu pomóc, bo ona go zamęczy. - Westchnął Will i zaczekał, aż Feather znajdzie się nad nim, po czym jakby nigdy nic wyskoczył na dobry metr w górę i odbił się od drzewa, wybijając się jeszcze wyżej. Złapał dziecko i zeskoczył na ziemię.
- Ty niedobra. - Rzucił i zaczął ją łaskotać, na co ta śmiała się i starała się obronić przed jego dłońmi. 
- Nie! NIE!!! - Śmiała się Feather, aż Will w końcu uznał, że jej wystarczy i postawił ją na ziemi.
- Dzięki ci, o bohaterze. - Odetchnął Raven, podpierając się o drzewo. Tak, mimo, że był doskonale wyćwiczony, to bieganie po drzewach, słysząc za sobą groźby śmierci i krzyki, potrafiło wykończyć.
- Nie ma za co, pachole. - Zaśmiał się Shadow i pokazał mu język.
- Och, czyli przechodzimy w taktykę ,,jest zmęczony, co oznacza, że nie może mi nic zrobić, czyli mogę go wkurzać". - Mruknął z uśmiechem, a Shade parsknął śmiechem.

Poprzekomarzali się jeszcze kilka minut, aż Duncan zarządził wyruszenie w dalszą drogę.
Will posadził przed sobą Wolf'a i przytulił go do siebie.
- Uwielbiam tak jeździć. - Rzucił młodszy i mocniej wtulił się w chłopaka.
- Cóż, cieszę się. - Mruknął Will i jedną ręką przeczesał mu włosy.

Trochę z boku jechały Red i Blue, zawzięcie o czymś dyskutując.
Horace przełknął ślinę i maślanymi oczami spojrzał na dziewczynę. 
Wreszcie postanowił, że z nią pogada, tak, jak radził Will.

Następny postój mieli dopiero pod wieczór.

Zsiedli z koni, po czym zdjęli z nich siodła, wytarli je, nakarmili i napoili po czym zadbali, by nie uciekły, lecz by mogły swobodnie się poruszać i paść. 

Smoke stał obok Willa i podskakiwał w miejscu. Nie odzywał się, tylko po prostu skakał.
- Co ci się dzieje? - Spytał nagle Crowley, który rozmawiał z Shadow'em i Duncanem. 
- Jak to co?! - Pisnął chłopiec. - DZISIAJ TRENING! - Wydarł się, a Will zmarszczył brwi.
- Och, faktycznie. - Powiedział.
- Zapomniałeś?! - Krzyknął Smoke. - Jak mogłeś?! - Dodał z wyrzutem.
- Jeszcze nie ćwiczyliśmy, mały. - Próbował go uspokoić. 
- Ale i tak nie rozumiem jak mogłeś zapomnieć o najważniejszym dniu w całym tygodniu. - Mruknął smutny i poszedł do Flame'a, któremu wdrapał się na ręce i do którego się przytulił.  
- Każdemu zdarza się zapomnieć. - Westchnął Crowley i położył dłoń na ramieniu Willa, lekko je ściskając.
- Wiem, ale i tak trochę mi głupio. - Mruknął.
- Dlaczego tak bardzo zależy wam na tych treningach? - Spytał Duncan.
- Cóż, panie... - Zaczął z namysłem Shade. - Osobiście uważam, że jest kilka powodów. Po pierwsze, gdy nie trenujemy, a walczymy na końcu tygodnia możemy się wyżyć i nikt nie będzie nas hamował, więc przez resztę czasu jesteśmy spokojniejsi. Po drugie, gdy się pokłócimy, walka też rozwiązuje problem i potem jesteśmy jeszcze bardziej zżyci ze sobą, niż byliśmy. Po trzecie, to doskonały sposób na poznanie samego siebie i swoich przyjaciół.
- Cóż, masz rację. - Powiedział Duncan. - Jesteś bardzo pomysłowy, wiesz? - Spytał i uśmiechnął się, gdy zobaczył, że Will jakby zamarł. Nie wiedział, co ma zrobić, czy powiedzieć.
- Uh... Dziękuję? - Mruknął, choć bardziej brzmiało to jak pytanie niż jak faktyczna odpowiedź. 

Horace przełknął ślinę i westchnął z zachwytem, wpatrując się w Red, stojącą nieco z boku i rozmawiającą z innymi.
Miał wrażenie, że im bardziej się w nią wpatruje, tym bardziej się w niej zakochuje. 

Patrzył tak na nią, aż nie zauważył, jak Gilan podchodzi do niego.
- Bu! - Krzyknął Zwiadowca i zaśmiał się, gdy rycerz podskoczył przerażony i krzyknął cicho.
- Zwariowałeś?! - Ofuknął go i już miał go uderzyć, gdy jego spojrzenie znowu padło na czerwonooką piękność, a cała złość momentalnie z niego zeszła.
- Obawiam się, iż rycerzowi nie wypada tak się w kogoś wgapiać. - Stwierdził rozbawiony Gilan, na co drugi przewrócił tylko oczami.
- Człowieku, ty jej nie widzisz czy oślepłeś na stare lata? - Syknął Horace. - Widzisz ją? - Spytał, a gdy ten skinął głową, kontynuował. - Patrz, jaka ona śliczna... - Westchnął.
- Dlaczego ty jej po prostu tego nie powiesz? - Mruknął Gilan, krzyżując ręce na piersi. 
- Ja... - Zaczął, jego po chwili zaciął się. - Ugh...
- No widzisz? - Zwiadowca uśmiechnął się i klepnął go w plecy. - No dalej, wierzę w ciebie. - Rzucił z uśmiechem i głową skazał Red.

Horace odetchnął głęboko i skinął głową. Poprawił włosy i uniósł głowę, po czym pewnym krokiem podszedł do swojej wybranki, która rozmawiała z siostrą i Silver, najwyraźniej świetnie się bawiąc.
- Cześć... - Zaczął. - Możemy porozmawiać? - Spytał, a gdy dziewczyna z uśmiechem skinęła głową, ten wyciągnął do niej rękę, którą ona ujęła. 
Poczuł, jak przez jego ciało przebiega przyjemny dreszcz i poprowadził ją na lekko oddaloną polankę. Stanął jej na przeciw i patrzył tak na nią, czując, że jeszcze chwila i zemdleje. Jego serce tłukło tak głośno, że był pewien, iż nawet dziewczyna mogła je usłyszeć.

W tym czasie Red ciągle lekko się uśmiechała. Wiedziała, po co rycerz wziął ją na stronę. Czuła na sobie jego oczy za każdym razem, gdy ten na nią spojrzał. Doskonale wiedziała o tym, że mu się podoba. Ona sama nie czuła do niego nic poza koleżeństwem. Nie miała zamiaru mówić mu tego w twarz, bo wiedziała, że prędzej czy później sam do niej przyjdzie, żeby porozmawiać. 
Mimo wszystko, nadal była ciekawa, co ma jej do powiedzenia. Dlatego stała na przeciw niego i wpatrywała się w jego błękitne oczy, niezmiernie ciekawa dalszego przebiegu wydarzeń.

***

Cóż... Tak, 3 rozdział w przeciągu 3 dni i 2 dzisiaj :>
A co mi tam, macie :D

Do przeczytania,
- HareHeart 



Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now