- Trening! - Pisnął Smoke. - Duncan popatrzył na dziecko zdziwiony ale chłopiec nawet na niego nie spojrzał. Wgapiał swoje ciemne oczy w czarne oczy Raven'a lub brązowe oczy Willa i uśmiechał się szeroko.
- Tak, trening. - Westchnął ten pierwszy. Widać było, że nie za bardzo podoba mu się ten pomysł. Halt zaczął się zastanawiać, dlaczego strzelec nie cieszy się na możliwość poćwiczenia swoich umiejętności. Wręcz przeciwnie - wydawało mu się, że Raven jest... Lekko mówiąc: załamany. A to wydawało się dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że chłopak jest strzelcem wręcz wyborowym. Zwiadowca nigdy nie przegapi szansy na poćwiczenie swoich umiejętności.Gdy wszyscy żołnierze rozłożyli swoje namioty, Will podszedł do Duncana.
- Panie? - Spytał, a król od razu odwrócił się w jego stronę z uśmiechem.
- W czym mogę pomóc?
- Czy miałbyś coś przeciwko, jeśli potrenowalibyśmy sobie na końcu polany? - Dopytał. - Nie chcę, żebyśmy wypadli z formy. - Dodał i uśmiechnął się lekko.
- Ależ oczywiście, że nie! - Zaprotestował od razu król. - Wręcz przeciwnie, z przyjemnością popatrzę jakim cudem są z was tak wspaniali wojownicy. - Zapewnił, a chłopak zauważył wesołe iskierki w zielonych tęczówkach króla.
- Dziękujemy. - Odparł chłopak rumieniąc się lekko. - Miło mi słyszeć tak dobrą opinię. - Znów uniósł głowę i spojrzał w radosne oczy króla.
- W razie czego nasi kucharze też służą swoją obecnością. - Dodał, a Will zaśmiał się cicho.
- Dziękujemy, Wasza Wysokość ale myślę, że sobie poradzimy. - Powiedział i ukłonił się, po czym ruszył w stronę swojej ekipy.- No to tak. - Zaczął. - Kto skacze po królika? - Zapytał z uśmiechem. Raven westchnął i przewrócił oczami, po czym wziął swój atlatl i łuk myśliwski.
- Młody, idziesz czy nie? - Rzucił, a Smoke natychmiast pobiegł po swoją broń.
- Mogę też? - Spytała Feather, a Raven pokiwał przecząco głową.
- Wezmę cię innym razem, dobrze? - Dziewczynka pokiwała głową.
- Wrócimy zanim zdążysz strzelić, rudzielcu. - Czarnowłosy chłopak zwrócił się do Flame'a i pokazał mu język po chwili uśmiechając się szeroko.Will w tym czasie przygotował sobie wszystkie garnki oraz swoją tajemniczą mieszankę przypraw.
- Blue, kotku. - Zwrócił się do niebieskookiej dziewczyny. Ta tylko na niego popatrzyła. - Wiesz, co chcę. - Uśmiechnął się zawadiacko, a ona przewróciła oczami i uśmiechnęła się. W rzeczywistości, każdy z drużyny Willa cieszył się na takie traktowanie. Po tylu przykrościach uwielbiali, gdy zwracano się do nich z czułością albo sympatią. Zwłaszcza dziewczyny. Nawet nie chodzi o to, że były delikatniejsze od swoich kolegów. Chodzi o to, że urodziły się w czasach, gdzie kobiety nie mają prawa głosu i nikt nie traktuje ich poważnie. Zwłaszcza, gdy są młode. Każdy z nich doskonale znał to uczucie odrzucenia, smutek i samotność w sercu. Stąd brał się ich szacunek do siebie nawzajem. A poza tym... Czuli się tak samo. Każdy z nich przeżył coś trudnego i ciężkiego, co umacniało ich jako przyjaciół i jako drużynę. Nie bez powodu mówi się "Przyjaźń zrodzona z tragedii. Prawdopodobnie najsilniejsza ze wszystkich."*.
Dziewczyna po chwili zniknęła w gęstych zaroślach, a sam przywódca zaczął planować dzisiejszy trening.- Możemy się na coś przydać? - Usłyszał głos i odwrócił głowę w jego stronę. Obok niego stały Silver i Red. Chłopak uśmiechnął się do nich.
- Mogłybyście rozłożyć tarcze Rave'owi i Smoke'owi. - Powiedział, a one pokiwały głowami.
- Mamy przynieść broń treningową? - Spytała jasnowłosa.
- Jeśli byście mogły. - Odparł chłopak. Po chwili dziewczyny zniknęły, a chłopak poczuł, że jakieś małe oczka wpatrują się w niego.
- Coś się stało, maluchu? - Zapytał i z ukrytym rozbawieniem zauważył iskierki złości w zielono-niebieskich oczkach. Jak już pewnie zauważyliście, DS i Korpus Zwiadowców mieli jedną, wspólną cechę. Ich członkowie uwielbiali sobie dogryzać. Will wiedział, że Feather denerwuje się dlatego, bo przypomina jej, że jest jeszcze dzieckiem i mnóstwo czasu minie, zanim będzie mogła zmierzyć się z nimi w walce na poważnie. Smoke też tego nienawidził. Oboje jednak rozumieli, że wszyscy muszą ciężko ćwiczyć, nie ważne, w jakim są wieku.Smoke powoli skradał się za bratem nasłuchując. Nagle usłyszał szelest i spojrzał w górę. Na jednej z gałęzi zauważył... Ptaka... "Gniazdo!", sapnął w myślach. Spojrzał na brata, który zdążył się już oddalić i powoli podszedł do drzewa. Wspiął się na nie i zamarł na jednej z niższych gałęzi. Wyciągnął swój mały łuk myśliwski, naciągnął cięciwę i strzelił. Ptak dostał centralnie w pierś. Smoke złapał go w locie, po czym wspiął się wyżej, aż nie dotarł do dużego gniazda ukrytego między roślinnością. Zauważył w nim 9 jaj. Wziął delikatnie całe gniazdo, schował w swojej torbie, a obok położył ptaka. Zszedł powoli z drzewa i ruszył tropem brata.
Raven przykucnął pomiędzy krzewami i ostrożnie wyjrzał pomiędzy gałęzie. Na środku niewielkiej polanki pasła się mała sarenka. Rave oblizał delikatnie wargi już czując wspaniały smak upieczonego mięsa. Nagle jego wzrok przykuł niewielki kształt siedzący obok strumienia. "Ja to mam szczęście!", pomyślał. Odetchnął, uspokoił oddech, po czym wziął w dłoń łuk myśliwski. Naciągnął cięciwę i strzelił, a zaraz potem wycelował w królika, którego również dosięgnęła strzała. Zadowolony wyszedł z krzewów i odwrócił się. Dopiero teraz zauważył, że Smoke porządnie się od niego oddalił. Widział tylko szare włoski między krzewami. Zaczekał więc na brata, po czym zauważył, że jego torba jest dziwnie pełna.
- Złapałeś coś? - Zapytał.
- Znalazłem gniazdo. - Odparł chłopiec. - Mam 9 jaj i jednego ptaka. - Powiedział, a brat popatrzył na niego z podziwem.
- Brawo, Młody. Shadow będzie zachwycony. - Uśmiechnął się szeroko, a Smoke zarumienił się lekko i przytulił do brata. Ten zaśmiał się i podał mu królika, a sarnę przerzucił przez swoje ramię.Blue szła po leśnej dróżce uważnie się rozglądając. Miała dość dobrą pamięć, więc wiedziała, czego ma szukać i jak to wygląda. Powąchała leśne powietrze i uśmiechnęła się do siebie, gdy poczuła ostry zapach pewnej rośliny. Rozejrzała się i już po chwili wykopywała z ziemi długie, białe korzenie. Co prawda, wystarczył tylko jeden ale dziewczyna wiedziała, że w promieniu 50 kilometrów od stolicy nie ma prawa znaleźć dzikiego chrzanu, który tak uwielbiali. Po drodze zauważyła jeszcze długie, złote łodygi zakończone kłosami. "Shadow potrafi zdziałać cuda.", pomyślała zbierając nasiona trawy, które Will potrafił zmienić w mąkę, a koniec końców w pyszny chleb.
Zebrała odpowiednią ilość, po czym ruszyła w stronę obozowiska.
***
Jak się podoba?
Mam nadzieję, że nie nudzą was przygotowania do kolacji :D XD (pisane 07.04.2020)
"Przyjaźń zrodzona z tragedii. Prawdopodobnie najsilniejsza ze wszystkich."* - Tekst przeczytany w jakiejś książce. Niestety nie pamiętam w jakiej xd
Do przeczytania,
- HareHeart.
YOU ARE READING
Zwiadowcy - Niezwyciężeni
FanfictionCzas na drugi fanfic :D Zwiadowcy - Niezwyciężeni Co gdyby Will poznał młodych ludzi o niesamowitych umiejętnościach? Znaleźliby wspólny język. Stworzyliby wspaniałą drużynę. Walczyliby jak lwy o swój kraj. O swoją przyjaźń. O siebie nawzajem...