Rozdział 31

275 18 21
                                    

- Pamiętasz, Panie, jak zrobiłem kilka różnych potraw i każdy wybierał, co chciałby zjeść? - Zapytał Will. - Chodzi mi o to danie, gdzie zawijałem nadzienie w podpłomyki. - Dodał szybko, widząc konsternację króla.
- Ach, tak, pamiętam. - Odparł szybko Duncan. - To planujesz przyrządzić? - Szepnął, ponieważ była to obecnie najbardziej strzeżona tajemnica w armii. 
- Tak, to. - Powiedział Will. - Planuję tylko zrobić kilka wersji. - Dodał i uśmiechnął się lekko, widząc zdziwienie na twarzy władcy. - Już tłumaczę, Panie. - Odparł. - Na pewno zrobię taką jakby, ogólną wersję. Myślę, że tam do wyboru dam jakieś mięso, warzywa, jajka, i tak dalej. - Powiedział wolno, starając się wszystko dokładnie zaplanować. - Drugą wersję zrobię na słodko i- - Zaczął, gdy usłyszał, jak Duncan zachłysnął się powietrzem i popatrzył na niego kątem oka. - Coś się stało, panie? - Zapytał, szczerze zaniepokojony.
- Ach, nie, wszystko dobrze. - Mruknął szybko król. 
- No dobrze... - Powiedział cicho Will, jakby nie był do końca przekonany do zapewnień władcy. - W słodkiej wersji na pewno dam jakieś owoce, miód, coś w tym stylu. - Mruknął, drapiąc się w kark. - A trzecia wersja będzie jakąś mieszanką. - Powiedział. - Tak przynajmniej myślę. - Mruknął, widząc szok na twarzy Duncana. 
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - Zapytał niepewnie król. Według niego, mieszanie mięsa z na przykład, miodem, było dość dziwne. Nawet pomimo tego, że już nie raz jadł różne, dziwne specjały z różnych stron świata.
- Tak, panie, jestem. - Mruknął Will. Duncan nie mógł o tym wiedzieć, ale brązowowłosy chłopak już nie raz tworzył takie cuda i za każdym razem wychodziły idealnie, dokładnie tak, jak wyobrażał je sobie Will.

Jechali już dobre parę godzin, gdy Will delikatnie odwrócił się w siodle i jęknął cicho, czując palący ból w odrętwiałym ciele.
Popatrzył po reszcie swojej drużyny i poza Smoke'em i Feather, którzy spali, wszyscy mieli podobne, skwaszone z bólu, miny.
- Idziemy rozprostować kości? - Szepnął do Raven'a, a chłopak pokiwał ochoczo głową, zaraz potem sycząc na ból karku.
- Jak oni mogą jeździć tak długo? - Syknął do Willa. - Przecież to zakrawa o nadludzkie zdolności. - Fuknął.
- Nie wiem. - Przyznał chłopak. - Sam czasem się nad tym zastanawiam. - Mruknął, po czym obudził siedzącą przed nim Feather. - Chcesz sobie poskakać? - Szepnął, głową wskazując drzewa obok, a dziewczynka od razu się rozbudziła i pokiwała głową, z szerokim uśmiechem na ustach.
- Jasne! - Zaśmiała się cicho. - Ty się jeszcze pytasz? - Zapytała. Will uśmiechnął się lekko, po czym wskoczył na najbliższe drzewo i niemal w ułamku sekundy znalazł się na jego szczycie. Z niewielkim uśmiechem skoczył na następne drzewo czując, jak mięśnie w jego ciele przyjemnie się rozciągają, a bicie jego serca przyśpiesza. ,,To jest życie...", pomyślał, a jego usta rozciągnęły się w jeszcze szerszym uśmiechu. 
Zwinnie przeskoczył na następne drzewo, a z jego ust uciekł cichy śmiech. Kochał to. Kochał to całym sercem.

Feather przeskakiwała zwinnie z gałęzi na gałąź, a z każdym kolejnym skokiem uśmiech na jej ustach robił się coraz szerszy i szerszy. Po tak długim czasie w siodle była zachwycona ruchem i tym, że mogła wreszcie rozprostować odrętwiałe od bezruchu, mięśnie. 
Zamruczała cicho, gdy poczuła na skórze przyjemne promienie słońca.

Po jakichś 10 minutach biegu i skakaniu po drzewach członkowie Dark Souls z powrotem wskoczyli na konie, i uśmiechnęli się do siebie. Byli przyjemnie rozgrzani przez słońce i ruch, a ich mięśnie były przyjemnie rozciągnięte, i rozruszane, co tylko potęgowało ich dobry nastrój. 

Zatrzymali się pod wieczór, na ogromnej polanie. 
- Pięknie tu. - Mruknął Will, rozglądając się wokół.
- Prawda. - Usłyszał obok siebie i aż podskoczył. 
- Cześć. - Rzucił do Horace'a, a wielkolud uśmiechnął się do niego i klepnął go w ramię.
- Cześć. - Zaśmiał się. - To co, dzisiaj ty karmisz armię, no nie? - Rycerz wyszczerzył się do niego szeroko, a Will zauważył, że pociekła mu ślinka. Shadow parsknął śmiechem, a Horace otarł usta z nadmiaru śliny i lekko spuścił głowę, jakby się wstydził. 
- Tak, dzisiaj ja spróbuję was nakarmić. - Rzucił radośnie niższy chłopak i klepnął rycerza w ramię. - Z dużym naciskiem na ,,spróbuję". - Dodał, śmiejąc się.
- Witaj, Willu. - Usłyszał za sobą i zdziwiony stanął twarzą w twarz z George'm, Allys i Jenny.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy. - Powiedział z uśmiechem. 
- Prawda. - Mruknął George.
- Kto to? - Will spuścił delikatnie głowę i zobaczył, że Feather i Smoke stoją obok niego i ze zdziwieniem patrzą na jego przyjaciół z sierocińca. 
- To moi przyjaciele. - Odparł Shadow. - Allys, Jenny i George. 
- Cześć. - Rzuciła swobodnie Jenny.
- Cześć. - Odparli Smoke i Feather jednocześnie. 
- Nie wiedziałem, że Duncan weźmie was na wojnę. - Mruknął Will, jedną ręką odruchowo głaszcząc Feather po głowie.
- My też tego nie wiedzieliśmy. - Wtrąciła Allys. 
- Witajcie. - Zdziwieni przyjaciele odwrócili się w stronę Cassandry, która zmierzała właśnie w ich stronę, z szerokim uśmiechem na ustach i królem Duncanem obok siebie.
- Cześć, Cassie. - Rzuciła Feather radośnie.
- Cześć, mała. - Odparła księżniczka. Reszta ukłoniła się przed królem i księżniczką, a Cassie zaśmiała się perliście.
- Shadow? - Will odwrócił się w stronę Red, która stała trochę z boku. Horace od razu zapomniał języka w gębie, co nie umknęło uwadze reszty.  - Tu jesteś. - Dziewczyna uśmiechnęła się miło i z gracją ruszyła w jego stronę. Nie tylko Horace był pod wrażeniem. George patrzył to na Red, to na jej siostrę, która szła nieco z tyłu. 
- Cześć. - Rzucił Horace z maślanymi oczami, na co czerwonooka uśmiechnęła się lekko.
- Witaj. - Odparła, po czym wzięła Feather na ręce. - Szukałam cię, bo zastanawiamy się, czy robić dzisiaj trening. - Wyjaśniła.
- Jeszcze się głupio pytasz! - Dziewczynka zamachała zabawnie rękami, a Shadow i Red uśmiechnęli się. - Przecież trening jest najlepszą częścią dnia! - Dodała oburzona.
- Prawdę mówiąc, chętnie przetestowałbym swoje umiejętności. - Mruknął Horace.
- Nie ma sprawy, zostaniesz workiem treningowym. - Powiedział Will poważnie, na co zebrani zaśmiali się. Na ich twarze wstąpiła konsternacja, gdy ci nie zaśmiali się. 

***

Piękny tysiaczek słów XD

NAPISAŁAM TO, HURRA :D

Biedny Horace, jeszcze nie wie, co go czeka XDDDD

Do przeczytania,
- HareHeart.

Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now