Rozdział 12

381 27 15
                                    

Raven miał takie tempo, że jego ręce rozmywały się, a sam chłopak wyglądał jak zjawa. Zaraz obok niego stał Smoke, który - jeszcze nie tak dobrze jak jego brat - również ćwiczył łucznictwo. U niego wyglądało to tak, że strzelał z łuku do jednej tarczy, odkładał go, brał kuszę, strzelał, zmieniał ją na łuk i tak w kółko. On również nie pudłował. Każdy pocisk trafiał dokładnie w środek swojej tarczy. Mimo to, Smoke cały czas się denerwował. Uważał, że strzela o wiele za wolno. 

Po paru minutach Raven odwrócił głowę w stronę brata nie przestając strzelać.
- Spokojnie. - Polecił strzelając z kuszy i rzucając ją w górę. - Nigdzie ci się nie spieszy. Ucz się powoli, a szybciej zauważysz rezultaty. - Polecił. Smoke wziął głęboki wdech i uspokoił się biorąc do ręki łuk. 
- Tak? - Zapytał. Jego brat odwrócił głowę i uśmiechnął się. 
- Dokładnie tak, młody. - Pochwalił odkładając bronie. - Czas na poziom w górę. - Stwierdził i zawiązał sobie przepaskę wokół oczu. Uniósł łuk, strzelił - środek 1 tarczy - rzucił łuk w górę, wziął kuszę, strzelił - środek 2 tarczy - rzucił. Wyjął nóż, rzucił - środek 3 tarczy. Wyciągnął rzutkę, rzucił - środek 4 tarczy. Wziął atlatl, strzelił - środek 5 tarczy - rzucił go w górę.

Zwiadowcy nawet nie zdążyli otrząsnąć się z pierwszej fali szoku, gdy zalała ich następna. 
- Widzisz?! - Powiedział któryś do swojego ucznia. - Tak się strzela! 
Na twarzach starszych Zwiadowców widział szok, podziw i niedowierzanie, a na twarz uczniów - szok, niedowierzanie, podziw, nadzieja i ekscytacja. Liczyli, że Raven podszkoli ich trochę. Chociaż odrobinkę. Troszkę. Tak tyci-tyci. 

W armii rozlegały się głośne wiwaty żołnierzy i rycerzy, którzy jakby zapomnieli o tym, że sam władca jest wśród nich. Wszyscy skupieni byli na Silver, która wygrywała już 5:1. Nigdy nie widzieli takiej walki. Flame był od niej wyższy o jakieś 10 centymetrów, miał lepiej rozwinięte mięśnie, był cięższy i silniejszy, a ona i tak dawała mu rady. 

Chłopak padł na ziemię, a dziewczyna kolejny raz dotknęła go końcem swojej broni. 
- 6:1. - Uśmiechnęła się i pomogła mu wstać. Po chwili oparła dłonie o kolana i zaczęła ciężko oddychać. - Zróbmy krótką przerwę... Już nie mogę... - Westchnęła zamykając oczy. 
- Ty nie dasz rady? - Zapytał chłopak. - Ty?! - Podszedł do niej. 
- Nie dam... - Odparła i usiadła na ziemi. 
- Dawaj! Jeszcze nie koniec! - Krzyknął chłopak. 
- Mam dość. - Stwierdziła. Flame stanął nad nią i zamknął oczy, zirytowany. Na jej usta wpłynął mały, zły uśmiech, a ona sama w sekundę bezszelestnie rzuciła się chłopakowi do gardła. Przygwoździła go do ziemi i dotknęła go nożem w głowę. W armii rozległy się zszokowane okrzyki, a następnie głośne wiwaty całej armii. - 7:1. - Wyszczerzyła się i pomogła mu wstać. Gdy tylko Flame stanął na nogi momentalnie rzucił się na dziewczynę. Ta tylko odsunęła się w bok, a jasnowłosy znów runął na ziemię. Silver przewróciła oczami i znowu dotknęła go bronią. - 8:1. - Stwierdziła. 

- Blue wygra! - Ktoś rozdarł się w armii, a zaraz za nim pojawiły się kolejne okrzyki. 
- Nie ma szans! - Odkrzyknął inny, starszy rangą żołnierz. 
Dziewczyny starały się ignorować te okrzyki, co czasami było wręcz niemożliwe. Z drugiej zaś strony, był to bardzo fajny dodatek i utrudnienie, którego stale im brakowało. Rozumiały emocje żołnierzy. Niektórzy postawili na jedną z nich naprawdę porządne pieniądze. Szły łeb w łeb. 8:8. W dodatku wiedziały, że zbliża się koniec treningu. A to oznacza, że trzeba się ruszyć, jeśli chce się wygrać. 

Will odskoczył na parę metrów w tył, a Feather prześlizgnęła się pod jego nogami podcinając go, od razu wstając i unosząc rękę. Chłopak efektownie zaliczył glebę i poczuł na sobie małe ciałko, które po chwili dotknęło go swoją bronią, a potem z niego zeskoczyło. Uśmiechnął się do siebie. 
- Jesteś coraz lepsza. - Pochwalił ją i z lekkim rozbawieniem obserwował, jak mała buzia powoli pokrywa się rumieńcem. Zawsze reagowała tak na pochwały. "Będę musiał to zmienić.", westchnął w myślach. - Jeszcze raz? - Zmienił temat i zadowolony ujrzał szeroki uśmiech i radosne oczy. 
- Pewnie. - Powiedziała uradowana. Najbardziej kochała treningi z Willem. Był miły, delikatny, a przy tym nieziemsko wymagający. Był trenerem idealnym. Potrafił znaleźć wszystkie jej słabe punkty po zaledwie paru minutach walki i, co bardziej istotne, szybko nauczył je niwelować. Z każdym treningiem radziła sobie coraz lepiej i lepiej, co było powodem, dla którego tak strasznie szalała za chłopakiem. Przypominał jej ojca, którego nigdy nie miała. Will oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, jakie miejsce zajmuje w sercu dziewczynki i reszty swojej drużyny, a to sprawiało, że z każdym dniem ich więź zacieśniała się bardziej i bardziej. 

Raven ziewnął znudzony i strzelił. Westchnął zirytowany, gdy pocisk wbił się idealnie w środek tarczy rozpychając wszystkie inne pociski. Nienawidził walki na długi dystans. NIENAWIDZIŁ. Był w niej najlepszy, a to sprawiało, że każdy, absolutnie każdy trening był dla niego śmiertelnie nudną katorgą. Will starał się mu pomóc na różne sposoby ale nic nie przynosiło oczekiwanego rezultatu. 
Nagle czarnowłosy chłopak wpadł na pewien pomysł. Szybko przeliczył wszystkie "za" i "przeciw", po czym wskoczył na gałąź za sobą, oddał jedną salwę, skoczył na drugą gałąź, znowu strzelił w pięć tarcz, zeskoczył na ziemię i tak dalej, i tym podobne. 

W grupie łuczników rozległy się nieprzyjemne chrupania oraz jęki bólu, gdy zdrętwiałe szczęki dały o sobie znać. 
Raven prychnął, rozbawiony i wyskoczył w górę. Odwrócił się w locie głową w dół i szybko oddał kolejną salwę. Znów trafił w środek tarcz. Oczywiście, dalej miał przepaskę na oczach. Od tego momentu Rave skakał sobie po gałęziach wykonując różne akrobacje, od których starszym Zwiadowcom kręciło się w głowie, i za każdym razem trafiał w środek tarcz. Na jego twarzy zagościł uśmiech, gdy nareszcie znalazł sposób, by umilić sobie nudne katorgi, zwane przez niektórych "treningami". 

- Nie połam się tam! - Krzyknął Will z łatwością odbijając cios drewnianej broni. 
- Nie jestem z drewna! - Odkrzyknął rozbawiony Raven i wylądował na ziemi wracając do "nudnego" treningu.

***

Idealnie 1000 słów ^^ 
Dzisiaj mi idealne rozdziały wychodzą :D
W Ucieczce równe 2 tysiące, tutaj równy 1000, no - żyć nie umierać 😁
  

Jak się podoba trening? :D (11.04.2020)

Do przeczytania,
- HareHeart.   
      

Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now