Rozdział 10

401 28 21
                                    

Dziewczyna przechadzała się spokojnie między krzakami i drzewami. W rękach niosła woreczek wypełniony nasionami, korzenie chrzanu i pomimo tego rozglądała się wokoło, by nie przegapić żadnej rzeczy. 
Zauważyła długie, zielone pędy i uśmiechnęła się do siebie. Kochała kuchnię polową. Wszyscy z nich byli "dziećmi natury" i kochali jeść to, co ta im dała. 
Uklęknęła obok krzaku jeżyn i zaczęła rozkopywać ziemię, by po chwili wyciągnąć z niej parę dużych kulek. Uniosła trochę głowę i zobaczyła, że krzak jeżyn jest pełny owoców. "Boże kochany, lepiej być nie może.", uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła drewnianą skrzyneczkę, do której zaczęła zbierać jagody. 

Will siedział starannie wybierając bronie. 
- Shadow? - Odwrócił głowę w stronę dziewczynki. 
- Co się stało? - Zapytał. 
- Mogę trenować dzisiaj z tobą? - Zapytało dziecko wskazując palcem broń, której członkowie DS używali do treningów. - Chcę się podszkolić. Chcę być szybsza. - Uśmiechnęła się do chłopaka, który posadził ją sobie na kolanach.   
- Jasne. - Odparł i automatycznie poczochrał ją po włosach. Uwielbiał się nimi zajmować. Feather oparła się o niego i zaczęła rozglądać. 
- Smokey! - Pisnęła nagle i rzuciła się w stronę dwóch chłopaków. Podbiegła do chłopca i uśmiechnęła się szeroko. - Co tam masz? - Spytała zaglądając do worka. 
- Złapałem ptaka i znalazłem 9 jajek. - Zaczął szczęśliwy. - A Rave'y ma sarnę i królika. - Will uśmiechnął się już czując smak pieczonego mięsa i smażonych jajek.
- Najpierw trening. - Powiedział czarnowłosy chłopak kładąc zdobycze koło przywódcy. 
- Świetnie sobie poradziliście. - Pochwalił ich. 
- Smoke sam złapał ptaka i jajka. - Raven uśmiechnął się do brata i pomimo protestów wziął go na ręce mocno przytulając. 
- Jestem! - Usłyszeli krzyk i odwrócili się w stronę szeroko uśmiechniętej, niebieskookiej dziewczyny. 
- Masz? - Spytał Will. 
- Oczywiście! - Powiedziała szczęśliwa dziewczyna. - Mam dziki czosnek, cebulę, ziarna na mąkę dla ciebie i jeżyny. Natura znowu jest po naszej stronie. - Zaśmiała się cicho. 
- Wspaniale! - Krzyknął Will i uśmiechnął się szeroko. - Dobra, to teraz... 
- Trening! - Pisnął Smoke przerywając swojemu przywódcy i zaśmiał się głośno.
- Ta, trening. - Westchnął Will. - Rave, dziewczyny ustawiły wam tarcze. - Zwrócił się do chłopaka, który popatrzył na dziewczyny i skinął głową z lekkim uśmiechem. ...Wolał walczyć wręcz...
- Dzięki! - Krzyknął Smoke i podbiegł do nich. Objął rękami ich nogi przytulił się do nich. Silver poczochrała go po głosach. 

Chwilę porozmawiali, po czym Will klasnął w dłonie. 
- Jak się dobieramy? - Zadał standardowe pytanie. 
- Zaklepuję Shadow'a! - Krzyknęła Feather przytulając się do przedramienia chłopaka. 
- Ja jestem z Rave'm. - Powiedział Smoke biorąc do ręki swój łuk. Starszy westchnął i z utęsknieniem popatrzył na ćwiczebne noże. Były zrobione z drewna, rękojeść była owinięta skórą, a ostrze obłożone bawełną i owinięte skórą. Noże te były pomysłem Willa, a reszta członków bardzo szybko przekonała się o ich zaletach. Po pierwsze, były niezwykle lekkie, a co za tym idzie człowiek nie męczył się tak bardzo podczas treningu. Poza tym były bezpieczne i nie pozostawiały ran. Poza nimi, w ich wyposażeniu znajdowały się atlatle, łuki długie, krótkie i refleksyjne, kusze, w tym kusza maszynowa - ukochana długodystansowa broń Raven'a, drewniane miecze, liny oraz wyheblowane, drewniane kije, o których istnieniu widzieli tylko członkowie DS. 
- Ja jestem z Red. Trening na refleks poprosimy. - Zaśmiała się Blue. "Treningiem na refleks (oraz szybkość)" nazywano właśnie te drewniane kije. Na nich ćwiczono refleks, czas reakcji oraz szybkość i zwinność w walce. 
- Wygląda na to, że zostaliśmy sami. - Flame zwrócił się do Silver. 
- Weźmiemy noże. - Dokończyła dziewczyna. Will rozdał wszystkim ich broń, a Raven wziął swoje długodystansowe zabawki. 

Duncan siedział obok Crowleya, Gilana, Halta i Horace'a, którzy z zaciekawieniem obserwowali członków drużyny Willa. Reszta armii szła właśnie do kuchni polowej, gdyż powoli zbliżała się pora kolacji. Część starszych zwiadowców siedziała i kątem oka zaciekawiona obserwowała strzelców powoli podchodzących do tarcz. 
- Ciekaw jestem, po co im te kije. - Mruknął Halt. Horace nie mógł pozbyć się wrażenia, że kojarzy skądś taki trening. 
- Jestem ciekaw jak strzelają. - Powiedział Crowley, którego najbardziej zainteresowały tarcze rozłożone między rzadko rosnącymi drzewami. Łącznie było ich 7. Najpierw było 5, ułożonych w różnych odległościach i na różnej wysokości. Następnie były pozostałe 2, ułożone równo obok siebie. 

Feather wzięła w dłonie dwa kije i stanęła na przeciw Willa, który również trzymał w dłoniach dwa, nieco dłuższe, kije. 
- Dobra. Pamiętasz wszystko? - Zapytał słysząc w oddali trzask pierwszych wypuszczanych pocisków wymieszanych z zaskoczonymi okrzykami żołnierzy i Zwiadowców. 
- Pamiętam. - Dziecko kiwnęło głową i wbiło spojrzenie swoich oczu w "przeciwnika". 
- To dawaj! - Krzyknął i oboje w tym samym momencie ruszyli do ataku. Feather podcięła nogi Willowi, który skoczył w tył, wylądował na rękach, po czym szybko odbił się od ziemi i stanął na nogi od razu rzucając się na nią. Dziewczynka uniosła lekko jeden kij blokując cios chłopaka, a drugim chciała dotknąć boku Willa, który również ją zablokował. Wyrzucił obie ręce w górę, a Feather, nauczona doświadczeniem, odskoczyła na parę metrów w tył i rzuciła się na chłopaka. Pochyliła się trochę uderzając barkiem w jego brzuch, co chłopak skomentował głośnym "uff". Will zatoczył się do tyłu i znów skoczył na ręce z zamiarem ponownego stanięcia na nogi. Jednak Feather była szybsza. Tym razem podcięła mu ręce, a on runął jak długi na ziemię. Dziewczynka odskoczyła na bok, by jej nie przygniótł, po czym skoczyła na niego i stanęła mu na klatce piersiowej delikatnie dotykając go końcem kija. 
- Brawo! I to chodzi! - Krzyknął zachwycony, a ona zarumieniła się lekko czując wwiercające się w nią spojrzenia żołnierzy.

Zeskoczyła z Willa i zaczekała, aż chłopak się podniesie, po czym oboje wrócili na swoją pozycję wyjściową. 
- Dam ci radę. - Powiedział. - Nigdy nie stawaj jedną nogą na przeciwniku, a drugą na ziemi. - Zignorował zdziwione i szydercze spojrzenia żołnierzy, którzy jakimś niewyjaśnionym cudem usłyszeli go ze środka polany. - Jeśli masz do czynienia z bystrym przeciwnikiem, może wbić ci ostrze w nogę, lub zwyczajnie złapać za nią i pociągnąć, a zanim ty zorientujesz się, co się stało, będzie po tobie. - Powiedział i zdusił w sobie zadowolony uśmieszek, gdy dotarły do niego ciche komentarze żołnierzy - tym razem były pełne zdziwienia z niewielką nutką szacunku. Kochał takie momenty. 

***

Pierwsza para :D 

Najlepsze jest to, że Will w ostatnim akapicie zasugerował, że aralueńscy żołnierze są głupi, a żaden "inteligent" się nie zorientował XD (pisane 07.04.2020)

Do przeczytania, 
- HareHeart.
         

Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now