Rozdział 13

416 28 56
                                    

Shadow zauważył, że słońce powoli chowa się za horyzont i gwizdnął głośno. Wszyscy przestali walczyć i pomogli wstać swojemu przeciwnikowi (jeśli ten akurat leżał). Członkowie DS stanęli naprzeciwko swojego przeciwnika i docisnęli ręce do boków, stając na baczność. Po chwili pokłonili się lekko sobie wypychając biodra w tył. 

Duncanowi od razu przypomniał się tradycyjny nihoński ukłon - wyraz szacunku. 

Po chwili wyprostowali się i parami ruszyli w stronę Shadow'a. Blue, Feather i Silver były z siebie wyjątkowo dumne. Niebieskooka wygrała 10:9, Feather 7:4, a jej starsza siostra 16:2. Flame szedł wściekły co jakiś czas rzucając ciche przekleństwa pod nosem. Nie wierzył, że był w stanie aż tak się spłaszczyć. I to w dodatku w obecności samego króla! Taki wstyd...
 
- Chce ktoś jeszcze potrenować? - Spytał, gdy jego drużyna stanęła obok niego.
- Nie chcę nic mówić ale... - Zaczął Raven z szerokim uśmiechem, którym od razu zaraził Willa.
- Dobra, dobra! Powalczę już na te noże. - Brązowowłosy chłopak parsknął śmiechem. Złapał nóż w dłoń i stanął na przeciwko czarnowłosego kolegi, który przykucnął z uśmiechem. Wyglądał jak łowca czający się na swoją ofiarę.
- Dawaj! - Krzyknął Shadow, a Raven w momencie stanął przy nim i usiłował drasnąć go nożem. 

Król już czuł, że zakwasy w jego szczęce będą paskudne, gdy zobaczył szybkość z jaką walczyli Will i Raven. Ich ciała straciły jakiekolwiek kontury i kolory i zmieniły się w jedną, wielką kolorową plamę. W armii od razu wybuchły głośne, dzikie wrzaski żołnierzy, którzy zdążyli poznać się na niesamowitych zdolnościach młodzieńców. 
Wygląda na to, że Zwiadowcy też potracili swoje obyczaje, bo wydzierali się wniebogłosy. Ci starsi byli za Raven'em, a młodsi głównie kibicowali Willowi. Część z nich zdążyła poznać się na jego umiejętnościach i była pewna, że to właśnie on wygra. 

Chłopcy walczyli przez około godzinę, a nadal żaden nie zdobył ani jednego punktu. 
- Dobra... - Wysapał Will podpierając się rękami o biodra i odchylając głowę w tył. - Mam dość... - Sapnął. Jego włosy były posklejane od potu, a z jego ubrania można by było wycisnąć litry potu. 
- Popieram... - Westchnął jego kolega opierając dłonie o kolana. Raven wyglądał identycznie. Krople potu skapywały z jego włosów i wsiąkały w ziemię u jego stóp. Ich oczy były wręcz zamglone ze zmęczenia, a nogi trzęsły się lekko pod ciężarem ich wymęczonych ciał. 
- Remis? - Will stanął przed nim na baczność, a Raven po chwili powtórzył jego ruch. Ukłonili się sobie i wstali patrząc sobie w oczy.
Shadow usłyszał ciche kroki i odwrócił się w stronę Silver, która niosła w dłoniach dwa ręczniki. Chłopak uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i zanurzył twarz w materiale. Po chwili dotarło do niego, że tkanina jest lekko namoczona w zimnej wodzie i uśmiechnął się szeroko. 

Wytarł twarz z potu i zarzucił sobie ręcznik na ramię ruszając do ich małego "obozu", gdzie pozostali już zaczynali przyrządzać kolację. 
Żołnierze dopiero wtedy przypomnieli sobie o swoim posiłku, a armia wybuchła głośnymi okrzykami pełnymi zawodu i cichymi wulgaryzmami. 
W oczach Horace'a zebrały się łzy, gdy spojrzał na swój talerz, powoli trawiony przez muchy i inne robactwo. 
Zwiadowcy zorientowali się, że ich biedna (w nielicznych przypadkach słodzona miodem) kawa leży u ich stóp. Jak? Otóż, gdy popatrzyli w dół zobaczyli ocean mrówek, który powoli wchodził na ich buty. 

Will o mało nie zakrztusił się ze śmiechu, gdy zobaczył jak wielki Korpus Zwiadowców tratuje siebie nawzajem, żeby jak najszybciej uciec z "pola rażenia". Raven z Flame'm dosłownie płakali ze śmiechu opierając się o siebie nawzajem, a dziewczyny prawie spadły z pniaka, na którym siedziały. Dzieci siedziały opierając się o siebie i widać było, że ledwo pokonują sen. 
- Dobra. - Sapnął chłopak. - Robimy tą kolację, ogarniamy się i idziemy spać. - Stwierdził.
Wziął w dłoń mięso sarny i królika, wrzucił je do garnka i dodał do nich odrobinę wina. Postawił wszystko na ogniu biorąc do ręki małą patelnię, pokroił zebrane przez Blue cebule i chrzan w cienkie plasterki, dosypał do tego inną swoją mieszankę, zalał odrobiną wody i również postawił na ogniu. Następnie wziął ziarna, które jego drużyna zdążyła zamienić w mąkę, rozrobił je z wodą i dodał odrobinę oliwy. Szybko wyrobił ciasto słuchając rozmów swoich towarzyszy. Położył je na kracie położonej na ogniu i wstał. 
- Idę się ogarnąć. - Oznajmił i ruszył dziarskim krokiem w stronę zarośli. 

Piękny zapach drażnił nosy Aralueńczyków, a Horace aż cały chodził z głodu. Co chwilę w armii rozbrzmiewały paskudne dźwięki wydawane przez umęczone żołądki żołnierzy. Kucharze w końcu poddali się i zaoferowali, że jeszcze coś ugotują, ponieważ i ich kiszki grały marsza. 

Gdy Blue, jako ostatnia, wchodziła na polanę Will rozdawał wszystkim talerze.
Usiedli naokoło ogniska tak, jak zawsze walczyli. Ramię w ramię. Shadow wziął w dłoń gorący bochen i rozerwał go na pół. Wyciągnął rękę i podał jedną połowę Raven'owi, który siedział naprzeciwko niego. Następnie znów rozerwał swoją połowę i podał jeden kawałek Feather, która siedziała obok niego. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego i podała kawałek Blue.      
- Mógłbym się przysiąść? - Will usłyszał wręcz błagający głos króla i odwrócił się w jego stronę. 
- Oczywiście, Panie. - Powiedział z uśmiechem. Duncan usiadł między Flame'm i Silver. Chłopak uśmiechnął się i podał mu kawałek chleba. Król skinął głową, a zaraz potem otrzymał talerz pełen potrawki z warzywami i mięsem. Mężczyzna zauważył, że najpierw jedzenie dostali Feather i Smoke. Will usmażył jeszcze jajka znalezione przez Smoke'a i nałożył każdemu po jednym jajku. Oczywiście, najpierw dostali najmłodsi. 
Duncan wbił zęby w ciepły chleb, a jego oczy prawie wyszły z orbit, gdy poczuł wspaniały smak. Nigdy nie jadł niczego tak dobrego, a nawet nie spróbował mięsa czy warzyw. Wziął w dłoń łyżkę z odrobiną potrawki, a gdy tylko poczuł jej smak na języku musiał zmuszać się, by zachować spokój i stale uważać na to, co robi. Miał ochotę rzucić to wszystko i po prostu najeść się do syta. To było tak dobre, że przez głowę przemknęła mu myśl, by wyrzucić wszystkich kucharzy i wziąć na ich miejsce Willa. Zaraz jednak uspokoił się, gdy poczuł, że ktoś delikatnie go trąca. 
- Proszę. - Powiedziała dziewczynka podając mu kubek. Król rozczulił się i uśmiechnął do dziecka. 
- Dziękuję. - Odparł z szerokim uśmiechem na ustach. 

***

Awwwww!!!! Jaka cukrzyca! Te dzieci są taaaakiieeee słodkie! Ja nie mogę! ;>

Co o tym myślicie? :)

W następnym rozdziale Will chwyci za struny! :D (12.04.2020)

Do przeczytania,
- HareHeart. 

Zwiadowcy - NiezwyciężeniWhere stories live. Discover now