26.

168 6 0
                                    

Poszłam do mojego samochodu. Otworzyłam go i otworzyłam jego bagażnik. Z jego wnętrza zabrałam czarno-czerwony koc. Nie miałam żadnego nakrycia fotela, więc to musiało mi na razie wystarczyć, by nie pobrudzić mojego fotela. Nie chciałam pobrudzić skóry. Byłam już w tym obeznana. Nie raz trzeba było umyć ten fotel. Zdarzało mi się to robić, ale dzisiaj nie miałam ochoty tego powtarzać. To jednak zajmowała co najmniej kilka minut, a ja wolałam przez ten czas opierdalać moich podwładnych. W końcu to ja jestem szefową tego przedsiębiorstwa. Co prawda jest jeszcze Lukas. Ale on w tej sprawie nie ma żadnego słowa. Zresztą prawie ze wszystkich słowach. Ja tutaj mam ostatnie zdanie, gdyż wypełniam wszystkie papiery i formalności. Teraz to w sumie nieważne. Nałożyłam koc na fotel, po czym zamknęłam bagażnik i usiadłam na miejscu kierowcy. Trzasnęłam drzwiami, po czym odpaliłam silnik.  Jakie było moje zaskoczenie kiedy drugi czujnik zaczął piszczeć. Cholera. Jakim cudem to się tu znalazło. Na moim terenie. Zamorduję tych, którzy mieli pilnować tego terenu. Bo najwyraźniej zrobili to nieudolnie. Nacinałam na czerwony przycisk znajdujący się na wyświetlaczu tabletu. Czujnik przestał wydawać dźwięki, ponieważ właśnie został złączony. Muszę odwdzięczyć się materialnie sporą ilością pieniędzy Markowi. Dzięki niemu mam takie cudowne narzędzia w moim samochodzie. Zresztą nie tylko ja. Może nie powinnam się tak zachowywać w stosunku do mechanika tego gangu, jednak dzięki niemu żadne rozmowy nie zostaną usłyszane przez wrogów. Wbiłam bieg cofania i zaczęłam wyjeżdżać z miejsca, na którym przedtem stał mój Mustang, kręciłam przez chwilą kierownicę w prawo, a później gdy pojazd zaczął się cofać w określonym kierunku, odkręciłam ją w lewo. Następnie zatrzymałam pojazd, by szybko wbić pierwszy bieg i wyjechać z miejsca spotkań. 

Po paru minutach w prawym jak i w lewym bocznym lusterku zobaczyłam reflektory dwóch samochodów. Te luksusowe samochody należały do Lukasa i Mika.  Na obrzeżach miasta włączyłam światła drogowe i szczerze nie obchodziło mnie czy oślepię ludzi, którzy szlajają się pod drogach niczym menele. Teraz już nie musiałam uważać na psy, ponieważ wyjechałam z mojego wcześniejszego miejsca docelowego i teraz kierowałam się do mojego domu.

Kilka ciemnych i tych jasnych przecznic później stałam już przed moim oświetlonym  z czerech stron świata; domem. Jak na razie nie parkowałam mojego samochodu do jego garażu, ponieważ jeszcze dzisiaj musiałam zadzwonić do Marka by w trybie natychmiastowym zajął sie zdjęciem narzędzia szpiegowskiego z mojego pojazdu. 

Wysiadłam  z samochodu i ruszyłam po dziesięciu stopniach do drzwi mojego domu, a za mną podążali trzej mężczyźni, z którymi musiałam porozmawiać. 

409 słów


BizneswomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz