28.

144 7 1
                                    

Obudziłam się bardzo wcześnie rano, a gdy tylko spojrzałam na zegarek, okazało się, że spałam jakieś cztery godziny. Było to bardzo mało, ale więcej snu na dzisiaj mi nie było potrzebne. No bo przecież miałam przed sobą tylko jedno spotkanie, a później już mogłam zająć się dziećmi i sobą. Wzięłam do ręki telefon, który przedtem leżał na szafce nocnej. Nie interesowały mnie jakieś social media. Gdy tylko zobaczyłam wiadomość od mojego wspólnika, którą wysłał koło trzeciej w nocy, na mojej twarzy pojawił się piękny uśmiech. 

Cieszyłam się niczym małe dziecko z tego, że za trzy godziny będę mogła powrzeszczeć na przywódcę innego gangu. Szybko wyszłam z łóżka, po czym poszłam do garderoby i ubrałam się już od razu na spotkanie z moim wrogiem. Oczywiście nie mogłam mieć widocznych noży, a o pistoletach nawet nie wspomnę. Ale przy tym przyszła mi do pomocy moja ramoneska, która mieściła w swoich wewnętrznych kieszeni kilka przegród idealnych na te dwa rodzaje broni. Do kieszeń moich skurzanych spodni wsadziłam dodatkowe naboje do broni palnej, ubrałam białą koszulę, którą wsadziłam do spodni, na to ramoneska, i czarne botki na grubym korku, do których w razie potrzeby zmieściłyby się małe sztylet, ale ja nie zamarzałam ich brać na taką okazję, jaką jest rozmowa z bardzo wkurwiającym facetem. A z kąt ja to wiem? 

Kiedyś mój gang miały z jego sojusz, ale wszystko popsuło się za sprawą jednego wydarzenia, którego nawet nie chce mi się opowiadać. Zrobiłam bardzo mocny makijaż podkreślający moje oczy. Po czym zeszłam do kuchni, a tam zrobiłam kanapki dla idiotów, z którymi mieszkam i którzy jeszcze śpią. Czyli wszystko jest na swoim miejscu. U siebie zaś postawiłam na mocną kawę, i razem z nią i tablet, który wzięłam po drodze do kuchni, siedziałam przy stole. Posprawdzałam trochę moich udziałów w spółce, po czym napisałam Ethanowi, że nie będzie mnie przez dwa tygodnie w firmie, a dzisiaj zjawię się tam tylko dlatego, że mam spotkanie, na którym bardzo mi zależy. I wiadomo dlaczego. Ale oczywiście mu tego nie powiem. Po jakiś dwudziestu minutach miałam już dosyć tych wszystkich formalnych listów, dlatego też poszłam zajrzeć do moich dzieci.

 Bliźniaki smacznie spały wtulone w swoje ulubione maskotki. Podeszłam do każdego z nich i pocałowałam je w czoła. Chociaż raz byłam matką. I musiałam się w tym poprawić. Dzieci muszą, wiedzieć kim ja dla nich jestem, a nie tylko ciągle opiekuje się nimi Dylan.  

Poszłam do garażu i wzięłam z niego pierwszy lepszy samochód, po czym pojechałam nim na małe zakupy. 

413 słów

BizneswomanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz